Prosta, nieprzegadana fabuła, nietuzinkowi bohaterowie – tak Hakan Nesser rozpoczyna nową serię kryminalną z komisarzem Van Veeterenem w roli głównej. Zapowiada się nieźle, choć sam komisarz nie budzi sympatii. Ale może o to chodzi.
Zarówno oskarżony o zabójstwo Janek Mitter, jak i jego żona byli nauczycielami, pracowali razem, mieli za sobą trudne życiowe doświadczenia. Wszystko wskazuje na to, że się kochali, choć była to miłość dojrzała i dość nieoczekiwana. W ich wcześniejszym życiu, jak się okazuje, było też wiele tajemnic. Ale o tym dowiadujemy się dopiero w momencie, gdy Mitter zostaje zamordowany w szpitalu. Wtedy nie ma już wątpliwości, że za morderstem jego żony stoi ktoś inny. I tego kogoś usiłuje odnaleźć komisarz Van Veeteren. Pan komisarz nie budzi sympatii: gruboskórny, nadpobudliwy, kierujący się niezdrowymi emocjami i osobistymi uprzedzeniami jest zaprzeczeniem inteligentnego detektywa o niezawodnej intuicji. Van Veeteren zawala na całej linii, po czym próbuje odzyskać twarz. Jest irytujący, ale też intrygujący.
Czekam teraz na kolejną książkę z Van Veeterenem w roli głównej wierząc, że pan komisarz zdoła się zrehabilitować.