Prószyński i S-ka
Trzeba powiedzieć, że to książka wyjątkowo szczera, nie pozbawiona ciepła, a nawet autoironii. Czyta się ją jak powieść, jak fabułę wymyśloną, niezwykłą, a przecież to kawał prawdziwego życia. Gdy łapiemy się na tym, tym bardziej podziwiamy Jędrykę, że zdobył się na tak bardzo osobiste wyznanie.
Napisał m.in. "…jestem synem dwóch matek i ani jednego ojca – ten znak szczególny, ta prawda kształtowała całe moje życie, w każdej sekundzie, minucie, godzinie, dniu, miesiącu czy roku.”
To prawda. Można powiedzieć, że już jako dziecko obarczony był koniecznością wyborów trudnych, nawet zbyt trudnych dla kilkulatka. Pisze o tym bez pretensji, bez goryczy na pewno dziś, z perspektywy dorosłego mężczyzny lepiej rozumiejąc dwie kobiety, którym tak bardzo zależało na jego miłości.
Opowiada o dziecięcych latach w okupacyjnym i powojennym Sosnowcu, o szkole, o chłopakach z którymi grał w szmaciankę, pierwszych latach studiów, o dziewczynach i pierwszej miłości. Opowiada bardzo po prostu, nie przemilcza porażek i rozczarowań, skromnie odnosi się do sukcesów, dorzuca garść anegdot z filmowego planu.
Może dlatego też jego filmy adresowane do młodego odbiorcy były tak prawdziwe – czerpał z własnego życia.