W sobotę 5 grudnia w Teatrze Osterwy premiera spektaklu „Pani Bovary”. Reżyseruje Kuba Kowalski, uczeń Krystiana Lupy.
Bohaterką spektaklu jest Emma Bovary (zagra ją gościnnie Justyna Bartoszewicz z Teatru Wybrzeże). Mieszkanka małego miasteczka, na oślep szukająca spełnienia. Zobaczycie „najzwyczajniejszą mieszczkę, na niekończącym się, narkotycznym wręcz głodzie doznań – pisze w programie Kuba Kowalski.
Ten młody reżyser, syn znakomitego aktora Władysława Kowalskiego ma na koncie intrygujące, odkrywcze, świeże spektakle: „Niepokoje Wychowanka Törlessa” w Teatrze Dramatycznym, „Ciała obce” w Teatrze Wybrzeże czy głośne „Wichrowe Wzgórza” w Teatrze Studio. To bardzo dobrze rokuje lubelskiej premierze.
Na próbie medialnej zobaczyliśmy piękne sceny z Emmą w roli głównej, klimatyczną muzykę Radka Dudy na żywo (pianino, wiolonczela, fagot), projekcje wideo Adriana Krawczyka. Oraz rewolucję na scenie i widowni. Katarzyna Stochalska zmniejszyła widownię prawie o połowę (186 miejsc z 317). Wszystko po to by być bliżej akcji.
– Gustave Flaubert miał po publikacji Pani Bovary proces. Jeden z głośniejszych procesów. W tym samym czasie proces miał Baudelaire za „Kwiaty zła”. Zostały ocenzurowane, Flaubert miał więcej szczęścia. W końcu został uniewinniony. Ale "Pani Bovary" była powieścią skandaliczną – mówi reżyser.
O co poszło? O sceny oddania. Kobiety, która nie potrafi znaleźć spełnienia. Ale także kobiety w potrzasku, Emmy, która łyka arszenik i umiera w długich bólach. Na bok idą skandalizujące sceny erotyczne – zostaje dramat, w którym erotyzm jest pragnieniem życia sięgającym aż po śmierć.
Czy śmiała i odważna interpretacja Kuby Kowalskiego powtórzy los powieści Gustave Flauberta?
– W żadnym wypadku nie chodziło nam o to, żeby jak Flaubert mieć proces – mówi reżyser. Ale śmiałe sceny będą, w tym sceny nagości w wykonaniu jednego z aktorów. Czy to skandal? – pyta Kowalski.
Premiera w sobotę 5 grudnia o 19, kolejne przedstawienia 8-13 grudnia o 18, bilety kosztują od 40 do 52 złotych. Sęk w tym, że rozeszły się błyskawicznie. Trzeba się spieszyć po ostatnie miejsca.