Trwają przygotowania do spektaklu wykorzystującego historie pracowników i wychowanków tutejszego domu dziecka. – Trudno uwierzyć, że ktoś, kto ma ponad 80 lat śpiewa nam piosenkę, której nauczył się, gdy mieszkał tu tuż po wojnie – mówią twórcy „Domu na Górce”
W zeszłym roku miała miejsce premiera spektaklu „Willi Róźin”, przywołującego historię willi stojącej od początku lat 20. ubiegłego wieku niedaleko Zwierzyńca. Najpierw mieszkał tu dyrektor fabryki mebli w dobrach rodziny Zamoyskich, a w 1938 Jan Zamoyski z żoną Różą. Od jej imienia willa i miejsce zwie się Rózinem. W czasie okupacji działała tu ochronka dla dzieci ratowanych przez Różę Zamojską z obozu przejściowego w Zwierzyńcu.
Po wyzwoleniu nieruchomość stała się siedzibą domu dziecka. Była nią przez 70 lat.
Bidul te dzieci uratował
– Powojenne losy domu są bardzo ciekawe. Na tych terenach była straszna bieda, a socrealistyczny dom zapewniał dzieciom kilka posiłków dziennie, łóżko – co wówczas nie było takie oczywiste – i opiekę. Bidul, bo tak kiedyś mówiono o domu dziecka, dawał coś, czego inni nie mieli w rodzinach. Wychowankowie, starsze już dziś osoby przyznają, że w zasadzie bidul ich uratował – mówi Bartek Miernik, reżyser „Domu na Górce” i „Willi Róźin”.
I tłumaczy, że przygotowywany spektakl wynika z poprzedniej realizacji, ale łączy je jedynie miejsce.
– Dom wyprowadził się do centrum Zwierzyńca w zeszłym roku, teraz willa stoi pusta. Ale chcieliśmy 70-letnią historię obecności blisko dwustu dzieci jakoś zamknąć. Zwłaszcza, że piwnice są pełne starych mebli, przedmiotów, instrumentów muzycznych. Szafki, stoliki dawnych wychowanków to gotowa scenografia. Podczas spektaklu ostatni raz uruchomimy kuchnię. Będą racuchy z jabłkami, kisiel, zupa owocowa z makaronem, ryż z jabłkami. Widzowie usiądą przy stołach, jak przez wiele lat robili to nasi bohaterowie. Oczywiście, że dania przygotuje pani, która tu pracowała. Dostałem od niej przepisy – dodaje reżyser.
Inne lata, inny świat
Pytany, na jakim etapie są przygotowania mówi, że przed twórcami już tylko dwie rozmowy z wychowankami domu. Wiele już zostało przeprowadzonych, nagranych, zanotowanych. Najmłodsze wspomnienia pochodzą z 2008 roku. I jak zauważa Miernik, Dom na Górce sprzed lat 80. i po latach 90. dzieli przepaść. Zmieniła się polityka prowadzenia takich placówek, inne więzi łączyły mieszkańców, zmienił się poziom życia i powody, dla których dzieci tu trafiały. To we wspomnieniach współczesnych roczników grudzień jest miesiącem, kiedy każdego dnia przychodził jakiś Mikołaj.
Pytany o relacje, które zrobiły na nim największe wrażenie, reżyser opowiada o wspomnieniach mężczyzny, który jako dziecko hodował tu gołębie. I ten moment wypuszczania ich w niebo, nawet we wspomnieniach wzrusza. Czy historia chłopaka, który w bibliotece, w książkach znajdował swój świat, swój azyl. Taką znaczącą lekturą był „Hrabia Monte Christo”.
– Ten motyw chcę wykorzystać w spektaklu – mówi Miernik, który zaproponuje widzom szczególną formę teatralną.
Z mapą za artystą
Artyści przygotują 18-20 scen rozgrywanych na kilku piętrach willi, w sadzie, na drodze, w ogrodzie, na tarasie. Każdy dostanie mapę i będzie mógł podążać własną drogą. Zachowując przy tym wymagany dystans społeczny.
Na 29 sierpnia zaplanowano pokaz specjalny dla wychowanków i pracowników. Wszyscy, którzy przekazali twórcom swoje zwykle trudne opowieści i relacje są ciekawi efektu. Finałowa scena będzie wspólne ognisko.
– Chcemy poznać ich opinie, uwagi wprowadzić poprawki, przed oficjalnym pokazem 30 sierpnia – tłumaczy Bartek Miernik.
Na 16 sierpnia planuje casting dla osób, które będą chciały tworzyć „Dom na Górce”, 17 sierpnia zaczną się próby.