Szyba stanowi od 60 do 70 proc. powierzchni przeciętnego okna. Dlatego to właśnie od niej zależy w ogromnym stopniu energooszczędność stolarki.
Z biegiem lat upowszechniły się szyby zespolone, złożone z hermetycznie złączonych dwóch lub trzech tafli szkła oddzielonych ramką. W latach 70. pojawiły się szkła niskoemisyjne, na początku tzw. twardopowłokowe (Uos=1,7), a później nowocześniejsze, miękkopowłokowe (Uos=1,3). Powietrze w przestrzeni między szybami zastąpiono wówczas argonem.
Dzisiaj za standard przyjmuje się już szybę o współczynniku U równym 1,0 W/m2K, a to i tak nie koniec pogoni za energooszczędnością.
Odrobina fizyki
– Ciepło rozprzestrzenia się trzema drogami: poprzez przewodzenie, konwekcję oraz promieniowanie – wyjaśnia Artur Głuszcz z firmy MS więcej niż OKNA. – Aby więc zablokować jego ucieczkę z domu przez okna, należy postawić barierę na każdej z nich.
Szyba zespolona jednokomorowa (dwie szyby oddzielone ramką) jest odpowiedzią na przewodzenie ciepła – działa jak termos. Aby ograniczyć konwekcję, w przestrzeni pomiędzy szybami należy zastosować argon. Jego cząstki krążą znacznie wolniej od powietrza, a tym samym wolniej przenoszą ciepło. Z kolei specjalne powłoki niskoemisyjne, którymi pokrywa się szkło, stanowią barierę dla promieniowania podczerwonego (ciepła), ale jednocześnie przepuszczają światło.
Jak to wygląda w praktyce?
Typowym i powszechnym rozwiązaniem oferowanym przez niemal wszystkich producentów okien PVC są teraz pakiety szybowe składające się z dwóch tafli szkła, z których każda ma 4 mm grubości, a pomiędzy nimi znajduje się 16-milimetrowa przestrzeń wypełniona argonem. Dodatkowo jedna z tafli pokryta jest specjalną powłoką niskoemisyjną. Dzięki takiej budowie współczynnik przenikania ciepła wkładu (szyby zespolonej) wynosi jedynie 1,0 W/m2K.
Oczywiście, takiej szyby nie zamówimy u zwykłego szklarza, tak jak robiliśmy to jeszcze kilkanaście lat temu, ale tylko u producenta okien.