Przedwczesne odpadnięcie z europejskich pucharów najprawdopodobniej nie wywoła burzy w MKS FunFloor. Wydaje się, że Edyta Majdzińska przetrwa ten okres niepokoju.
Niedzielna porażka z Super Amara Bera Bera w kwalifikacjach Ligi Europejskiej i pożegnanie się z międzynarodowymi rozgrywkami jest dla MKS FunFloor olbrzymim ciosem.
I mowa tu nie tylko o względach sportowych, ale również wizerunkowych czy finansowych. Pod tym ostatnim względem może najmniej, ponieważ od dawna wiadomo, że na udziale w europejskich pucharach zarobić jest trudno. Trzeba jednak pamiętać, że faza grupowa Ligi Europejskiej oznaczała co najmniej trzy mecze w hali Globus, które na pewno ściągnęłyby ponadprzeciętną liczbę publiczności. To oczywiście przełożyłoby się na wpływy z dnia meczowego i ułatwiło rozmowy ze sponsorami.
Wizerunkowo, to również spory cios, zwłaszcza, że do fazy grupowej Ligi Europejskiej awansował KGHM MKS Zagłębie Lubin. To odwieczny przeciwnik MKS FunFloor, co dla kibiców lubelskiego klubu jest dodatkowym policzkiem. W kontekście niedzielnych wydarzeń przedsezonowe słowa prezesa Tomasza Lewtaka o celach w Lidze Europejskiej brzmią jak ponury żart.
– Mierzymy wysoko, jak przystało na lubelski MKS. W pierwszym dniu okresu przygotowawczego spotkaliśmy się ze sztabem i zespołem. Tam ogłosiłem trzy cele główne i jeden pośredni: zdobycie Mistrzostwa Polski 2024/25, zdobycie Pucharu Polski 2024/25, awans z fazy grupowej Ligi Europejskiej EHF, a co za tym idzie uprzedni awans do grupy w listopadowych kwalifikacjach. Losowanie przydzieliło nam trudnych potencjalnych rywali w walce o fazę grupową. Jednak w obecnym kształcie sztabu i zespołu uważam, że naszym obowiązkiem jest awans do fazy grupowej. Szczególnie po tym, jaki wykonaliśmy również skok finansowy jeśli chodzi o utrzymanie całości. Mamy świetny sztab, szeroki i mocny skład. Uważam, że stać nas na to, aby sprawić miłą niespodziankę kibicom i awansować z grupy. Jednocześnie dziękuję naszym kibicom za cierpliwość i wzorem minionych lat proszę o pełne wsparcie dla naszego Zespołu w nadchodzącym sezonie – mówił Tomasz Lewtak w rozmowie z klubową stroną internetową.
Czy zatem Edyta Majdzińska obawia się o swoją pozycję? – Jesteśmy rozczarowani odpadnięciem z Ligi Europejskiej. Biorę odpowiedzialność na swoje barki i zdaję sobie sprawę, że jestem rozliczana z wyników. Takie decyzje zostawiam zarządowi. Oczywiście, sytuacja jest nerwowa, ale czuję wsparcie od zarządu. Wierzę w kierunek mojej pracy i wierzę w ten zespół – zapewnia Edyta Majdzińska.
Swój wyrok na trenerkę MKS FunFloor wydali już kibice, którzy na klubowym Facebooku ostro krytykowali Edytę Majdzińską. – Wiele lat mojej pracy nauczyło mnie, żeby nie czytać komentarzy. Gdybym tak robiła, to musiałabym leczyć się psychiatrycznie. Wiadomo, że sytuacja, kiedy nie ma wsparcia ze strony fanów nie jest miła i utrudnia pracę. Każdy ma prawo do swojego oglądu na moją pracę. Wielu ludzi także mnie wspiera w tej trudnej sytuacji. Biorę na swoje barki tę presję. Taki mam zawód. Powtarzam, wierzę w ten zespół – mówi Edyta Majdzińska.
Oczywiście, wyroki na trenerkę wydawać jest bardzo łatwo. Trzeba pamiętać jednak, że MKS FunFloor nie przegrał z europejskim słabeuszem. Super Amara to mistrz Hiszpanii oraz zdobywca krajowego pucharu. Już w poprzednim sezonie drużyna z Kraju Basków ocierała się o fazę grupową Ligi Europejskiej, a z kwalifikacji odpadła po minimalnej porażce norweskim Sola HK.
– Hiszpanki są bardzo dobrym zespołem. One już w Lublinie zagrały świetne spotkanie. Nie możemy się więc wstydzić, że przegraliśmy z kimś słabym. Super Amara to dobry europejski zespół – powiedziała Edyta Majdzińska.
Kompletując ocenę postawy MKS FunFloor należy dodać, że jeszcze niedawno wszyscy chwalili zespół Edyty Majdzińskiej za zwycięstwo w świętej wojnie z Zagłębiem. Oczywiście, ostatni ligowy występ i porażka z KPR Gminy Kobierzyce była bolesna, ale klub wciąż ma realne szanse na odzyskanie mistrzowskiego tytułu.
I na koniec warto też zastanowić się nad alternatywą? W środku sezonu o pozyskanie krajowego trenera może być bardzo trudno. A zagraniczne opcje już w Lublinie przerabiano i ostatnio regularnie kończyły się one olbrzymim rozczarowaniem. Jeszcze większym niż to, które zapanowało po niedzielnej porażce.