Pszczółka Start Lublin przegrała drugi mecz w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Tym razem lepsze od wicemistrzów Polski okazało się Falco Vulcano Szombathely.
Zawodnicy Pszczółki Startu Lublin jechali na Węgry w nieznane. Dla „czerwono-czarnych” był to pierwszy wyjazdowy mecz w historii ich występów w europejskich pucharach.
Podopieczni Davida Dedka musieli też przyzwyczaić się od obecności kibiców na trybunach. W Polsce obiekty sportowe są zamknięte dla publiczności. Na Węgrzech ograniczenia związane z pandemią koronawirusa są lżejsze i fani mogą spokojnie obserwować rywalizację.
David Dedek postawił od pierwszej minuty na piątkę złożoną w większości z polskich zawodników. Na rozegraniu pojawił się Kamil Łączyński, a pod koszem Kacper Borowski i Roman Szymański. Ten drugi jednak szybko usiadł na ławce rezerwowych, bo zmienił go Joshua Sharma. Amerykanin nie miał jednak dobrego dnia, a do tego szybko rozciął sobie dłoń. Być może to go wybiło z właściwego rytmu, bo w pierwszej połowie był praktycznie niewidoczny.
Po wyrównanej pierwszej kwarcie, gospodarze przystąpili do zdecydowanej ofensywy w drugiej odsłonie. Mistrz Węgier wygrał ten fragment 23:13, a na przerwę schodził prowadząc różnicą aż 12 „oczek”. Po ich stronie kapitalnie grał Evan Bruinsma. Amerykanin występował w przeszłości w Niemczech czy Izraelu. We wtorek już po pierwszej połowie miał na swoim koncie 15 pkt.
Po zmianie stron obraz gry lekko się zmienił. Lublinianie przede wszystkim zdecydowanie przyspieszyli grę. Duża w tym rola Kamila Łączyńskiego, który nie dość, że znakomicie rozdawał piłki, to również nieźle punktował. W efekcie na koniec trzeciej kwarty strata wicemistrzów Polski wynosiła zaledwie 5 pkt. Na początku ostatniej odsłony różnica między obiema ekipami zmniejszyła się nawet do dwóch „oczek”. Co więcej, było nawet kilka okazji, aby „czerwono-czarni” wyszli na prowadzenie. Nie wykorzystali ich, a w samej końcówce popełnili błędy w defensywie. Rywale wykorzystali je znakomicie i wygrali 84:75.
– Przeciwnicy byli dobrze przygotowani na naszą grę. W drugiej kwarcie zostawiliśmy zbyt dużo miejsca gospodarzom, zwłaszcza Zoltanowi Perlowi – powiedział Kamil Łączyński, rozgrywający Pszczółki Start.
– Rozpoczęliśmy ten mecz bardzo dobrze, ale później rywale zaczęli grać dużo bardziej agresywnie. Dużo problemów sprawiało nam zastawienie własnej tablicy, a także kontrataki w wykonaniu Falco. Po zmianie stron próbowaliśmy przejąć inicjatywę, ale nie udało osiągnąć się satysfakcjonującego wyniku. Jesteśmy debiutantami w tych rozgrywkach i każdy mecz jest dla nas znakomitą okazją do nauki – powiedział David Dedek.
Falco Vulcano Szombathely – Pszczółka Start Lublin 84:75 (21:19, 23:13, 17:24, 23:19)
Falco: Bruinsma 21, Anderson 19 (2x3), Benke 12 (4x3), Searcy 12, Varadi 2 – Perl 14, Lake 4.
Pszczółka: Dorsey Walker 17 (4x3), Łączyński 14 (2x3), Borowski 12, Laksa 8 (2x3), Szymański 5, oraz Jeszke 9 (3x3), Sharma 6, Medford 3 (1x3), Dziemba 1, Moore 0, B. Pelczar 0,
Sędziowali: Yilmaz (Turcja), Straube (Niemcy) i Tomasovic (Serbia). Widzów: 1500.