Mija kolejny dzień strajku rolników w Hrubieszowie. Michał Kołodziejczyk lider AGROUnii pyta premiera Morawieckiego o silosy na zboże zebrane przez polskich rolników oraz o to, co dalej z niekontrolowanym importem ukraińskiego zboża.
Rolnicy blokują terminal PKP LHS w Hrubieszowie od środy, 12 kwietnia. Protest potrwa do 19 kwietnia. Głównym postulatem jest wprowadzenie ceł na zboża z Ukrainy.
Michał Kołodziejczyk nie zostawia suchej nitki na rządzie Mateusza Morawieckiego.
– Stoimy tutaj, w Hrubieszowie, kolejny dzień. Co dwie godziny na terminal wjeżdża pociąg z 50-80 wagonami pełnymi zboża z Ukrainy. W każdym jest 50 ton ziarna. W ciągu doby, tylko przez ten terminal, przyjeżdża do Polski kilkadziesiąt tysięcy ton zbóż – mówi Kołodziejczyk. Pyta też o zapowiadaną przez rząd PiS budowę silosów zbożowych. – Gdzie są te silosy, których budowę, szczególnie w tej części Polski, kilka miesięcy temu zapowiadał premier Morawieck? Wspominał także o nich Joe Biden, podczas wizyty w naszym kraju. Premier Morawiecki kilka dni temu odwiedził USA i nie poruszył tego tematu. Zbliżają się żniwa i polscy rolnicy nie będą mieli gdzie składować zebranych zbóż, bo silosy są pełen ziarna z ubiegłego roku. Czy mają te zbiory trzymać na pryzmach pod chmurką?
Kołodziejczyk odniósł się także do działań rządu w sprawie ograniczenia napływy zbóż z Ukrainy. – Dzisiaj, w piątek, miało być tu, na granicy wschodniej, podpisane porozumienie z rządem Ukrainy w sprawie importu zbóż. Przełożono je na poniedziałek. Czy już wprowadzono zapowiadane kontrole żywności importowanej z tego kraju? Te wszystkie działania rządu to fikcja. A tymczasem, tu, do Hrubieszowa, co dwie godziny wjeżdża towarowy z zbożem wątpliwej jakości – dodał Kołodziejczyk.
Wiesław Sokołowski sołtys wsi Mircze (pow. hrubieszowski) opowiedział podczas konferencji prasowej historię „kożuszka” z kukurydzy. – Jakieś dwa kilometry stąd znajomy sołtys pokazał mi pryzmę gnijącej, ukraińskiej kukurydzy. Okazuje się kukurydza jest sprowadzana w odkrytych wagonach. Jak sobie postoi na granicy, popada deszczyk, to na wierzchu tworzy się taki „gnijący kożuszek”. Pewien rolnik odbiera z tego terminalu ten „kożuszek” i składuje go na swoim polu. Idzie to w dziesiątki ton – mówił.
Kołodziejczyk skupił się też na trudnej sytuacji rodzinnych firm skupujących zboże. – One kupiły zboże od polskich rolników podczas ubiegłorocznych żniw. Teraz, w wyniki zalewu importowanego ziarna, ceny spadły. Każda z nich poniosła straty w wysokości od 10 do 70 milionów złotych. Żądamy wyrównania strat tych przedsiębiorców – grzmiał rolnik.