Sytuacja w kopalni zaczyna dochodzić do punktu wrzenia. Związkowcy nie mogą się dogadać z zarządem kopalni w kwestii podwyżek. Dlatego dzisiaj (19 marca) staną z wielką pikietą przed siedzibą zarządu. Tymczasem na 12 kwietnia zwołano nadzwyczajne walne zgromadzenie Lubelskiego Węgla Bogdanka SA. Jednym z punktów jest podjęcie uchwał w sprawie zmiany w składzie Rady Nadzorczej spółki.
Cztery związki zawodowe działające w Bogdance postulują 15-proc. podwyżkę pensji. Do tego trzeba doliczyć 7-proc. wzrost płacy od 1 stycznia br., czyli podniesienia kwoty minimalnej krajowej. W efekcie koszty pracy w Bogdance mogą wzrosnąć nawet o 22 proc. W skali roku może to kosztować kopalnię blisko 200 milionów złotych.
Pikieta
– Na wtorek 19 marca br. zapowiedzieliśmy pikietę przed siedzibą zarządu kopalni, ponieważ nie możemy dojść do porozumienia w sprawie podwyżek płac – mówi Jacek Świrszcz, przewodniczący ZZG w Polsce LW „Bogdanka” S.A. – Od trzech miesięcy przedstawiciele wszystkich związków zawodowych działających w kopalni prowadzą z zarządem rozmowy. Żądamy 15-procentowej podwyżki płac. Jest to oczywiście punkt wyjścia. Z tym zarządem podpisaliśmy już wiele umów, porozumień regulujących płace czy świadczenia socjalne, m.in. podwyższenie odpisu na fundusz socjalny, nowe stawki flapsów (talony żywnościowe dla pracowników kopalni – 54 i 32 zł za dzień pracy), ubiegłoroczne nagrody – dodaje. Do pikiety dojdzie „w przypadku braku woli dialogu społecznego lub konkretnych propozycji ze strony pracodawcy do 18 marca,” – informują we wspólnym komunikacie 4 związki zawodowe działające w kopalni.
Obecnie LW Bogdanka zatrudnia ponad 5200 osób. Średnia pensja górnika oscyluje wokół kwoty 15 tys. zł brutto. Do tego trzeba doliczyć benefity – barbórka i 14. pensję (oba w wysokości pensji miesięcznej), talony żywieniowe, tzw. flapsy, dopłaty do wypoczynku. W ubiegłym roku dodatkowo górnikom wypłacono nagrody jubileuszowe z okazji 40-lecia wydobycia, od ponad 20 do 40 tysięcy złotych per capita brutto, w zależności od wysługi lat.
Idą zmiany
Już wiadomo, że 12 kwietnia odbędzie się nadzwyczajne walne zgromadzenie akcjonariuszy kopalni. Związkowcy mimo nadchodzących zmian, obstają przy swoim.
– Nie jest tajemnicą, że zarząd Enei (główny udziałowiec Bogdanki – przyp. red.), zleci naszemu zarządowi zwołanie tzw. walnego, a konsekwencją tego będą zapewne zmiany w zarządzie naszej kopalni. Z boku może to wyglądać, że górnicy oczekują porozumienia z obecnym zarządem, na „odchodne” lub nowym, jako „wkupnego”. My związkowcy tu w Bogdance byliśmy i będziemy, a zarządy się zmieniają, przeżyliśmy już ich kilka. Trzeba podkreślić, że to górnicy wypracowali rekordowy zysk w minionym roku i coś się nam z niego należy. Nie tylko „Bóg zapłać” – dodaje przewodniczący ZZG w Polsce LW „Bogdanka” S.A.
Przypomnijmy, że w całym 2023 roku Bogdanka osiągnęła rekordowy zysk netto w wysokości 687,1 mln zł. To o 391 procent więcej niż zysk z 2022 roku. A wstępny plan produkcyjny na 2024 rok zakłada wydobycie ok. 9 mln ton węgla handlowego.
Nadzwyczajne walne zgromadzenie zostało zwołane na 12 kwietnia. Podczas tego zgromadzenia zostaną powołani, tego trzeba się spodziewać, nowi ludzie do rady nadzorczej firmy.
– Na kopalni głośno mówi się, że związkowcy już szukają dojść do polityków koalicji rządzącej. Byli już u ministra Krzysztofa Hetmana, rozmawiali z łęczyńskim posłem doktorem Krzysztofem Bojarskim. Podobno minister Borys Budka, minister aktywów państwowych, już nie odbiera telefonów w sprawie nowych władz kopalni. Obawiam się, że będzie jak za poprzednich czasów PO, która do Rady Nadzorczej kopalni wsadziła lekarza weterynarii z Mysłowic – mówi górnik z długim stażem pracy.
– Kopalnią pokierują fachowcy wybrani w drodze konkursu. Koniec z polityką w Bogdance, teraz jest czas pragmatyków i praktyków – zapewniła nas posłanka Marta Wcisło z PO. – Wtedy też miał być konkurs i fachowcy – dodał nasz rozmówca.
Podwyżki czy inwestycje?
Przed górnictwem, także Bogdanką, stoją duże wyzwania. Zapowiadana dekarbonizacja, duży napływ do Polski tańszego węgla z importu, np. z Kolumbii, oraz wysokie koszty pracy w polskich kopalniach – eksperci nie owijają sprawy w bawełnę - polskie górnictwo stoi przed kryzysem. Jerzy Steinhoff, były minister gospodarki, ekspert w dziedzinie górnictwa, w WNP mówi wprost o konieczności zamykania nierentownych kopalń, ze względu na malejący popyt i zbyt wysokie koszty pracy w polskim górnictwie.
Po cichu górnicy z Bogdanki chłodnym okiem patrzą na ten spór.
– Trzeba myśleć o przyszłości firmy. Podwyżki pensji mogą nam odbić się czkawką, bo koszty wzrosną, a perspektywy są niepewne. – mówi górnik z młodszego pokolenia. – Chciałbym „na kopalni” pracować do emerytury. Jak przegniemy z pensjami, to być może zjemy „własny ogon’’. Związki są zbyt pazerne – dodaje.
– Czy jesteśmy pazerni? Identyczne pytanie można zadać innym grupom zawodowym, które otrzymają 20-proc. czy 30-proc. podwyżki. Każdy walczy o swoje. Nie jesteśmy pazerni, tylko chcemy mieć udział w zyskach, które zostały wypracowane dzięki nam, a przy tym zapewnić naszym pracownikom takie same warunki do życia, jak w roku poprzednim – dodaje Jacek Świrszcz.
– Nikt nie chce, ani nie myśli, o „przejedzeniu zysku kopalni”, niechże padnie jasna propozycja o przeznaczeniu środków na inwestycje, tj. budowa szybu. Cała załoga to zrozumie. Takie sytuacje miały już miejsce w latach poprzednich, tj. rozbudowa pola Stefanów, rozbudowa ZPMW – mówi przewodniczący ZZG w Polsce LW „Bogdanka” S.A. – My mamy zamiar pracować w Bogdance do emerytur. Z takim założeniem są też niedawno przejęci pracownicy ze spółki RG.
W dwie strony
Jacek Świrszcz powiedział także, że związki zawodowe działają w dwie strony.
– Jeżeli sytuacja będzie się pogarszać, wówczas siądziemy do stołu, by rozmawiać o różnych wariantach ewentualnego ratowania zakładu. Tak było w kopalni „Silesia” na Śląsku, gdy mieli problemy. To normalne. A do dekarbonizacji, to jeszcze droga daleka. Szybciej grozi nam blackout niż czysta czy zielona energia – zakończył przewodniczący.
– Jest mi wstyd, że związkowcy myślą tylko o tym, jak zwiększyć swoje zarobki. Tymczasem kopalnia wymaga inwestycji. Już dziś na ścianę w Bogdance górnicy muszą jechać po siedem kilometrów. Czas efektywnej pracy skraca się na szychcie do 3-4 godzin. Kopalnia potrzebuje nowych szybów wentylacyjnych, bo wcześniej Bogdankę zabije wysoka temperatura w chodnikach, niż dekarbonizacja – dodaje górnik z dużym doświadczeniem. – Na naszą firmę trzeba patrzeć z perspektywą 10 lat wprzód, a nie podwyżek tu i natychmiast. Wyższe pensje to droższy prąd. Za podwyżki zapłacą też wszyscy górnicy – mówi.
Władze kopalni nie komentują roszczeń płacowych do czasu zakończenia negocjacji ze związkami zawodowymi.