Nowi piłkarze, zmiany personalne i powrót do ustawienia z czterema obrońcami. Wydawało się, że wszystkie pomysły Kamila Kieresia na przełamanie nie przyniosą efektu. Górnik przegrywał u siebie z Wisłą Płock już 0:2. Zielono-czarni mimo niekorzystnego wyniku jednak się nie poddali. A to zaowocowało pierwszą wygraną w sezonie.
Szkoleniowiec ekipy z Łęcznej tym razem mocno pomieszał w składzie swojej drużyny. W „podstawie” pojawili się: najnowszy nabytek Jason Lukilo, Łukasz Szramowski, ale i debiutujący w tym sezonie Maciej Orłowski, czy Kamil Pajnowski, który rozgrywał drugie spotkanie.
Chociaż gospodarze próbowali grać piłką i wymieniali sporo podań, to długo niewiele z tego wynikało. Raz prawym skrzydłem „urwał” się Michał Mak, ale zabrakło lepszego dogrania do kolegów w pole karne. „Nafciarze” się nie patyczkowali i szybko objęli prowadzenie. W 14 minucie Janusz Gol źle wybijał piłkę w swoim polu karnym. Głową przed szesnastkę zgrał ją Mateusz Szwoch. A tam znalazł się Damian Rasak, który miał sporo miejsca i czasu, żeby dokładnie przymierzyć. I tak zrobił, bo uderzył po ziemi, tuż przy słupku, a do tego szczęśliwie między nogami Pajnowskiego i obok Gola.
W 36 minucie niewiele zabrakło, a zrobiłoby się 0:2. Tym razem Damian Warchoł uderzył zza pola karnego, a po rykoszecie od Pajnowskiego futbolówka minęła słupek o centymetry. Ostatnie minuty pierwszej odsłony dawały jednak nadzieje, że Górnik po przerwie jeszcze powalczy o przełamanie.
Może stuprocentowych sytuacji nie było, ale wreszcie coś zaczęło się dziać pod bramką Krzysztofa Kamińskiego. Orłowski wymienił podania z Damianem Gąską, ale znowu brakowało ostatniego podania. Niedługo później Orłowski wrzucił w pole karne, ale Bartosz Śpiączka nie sięgnął piłki. Na koniec znowu Orłowski dograł do Gąski, ten odegrał „piętką” do Śpiączki i ruszył w pole karne. Błyskawicznie dostał piłkę w szesnastce Wisły, ale uderzył obok bramki.
Jeżeli zielono-czarni podbudowani niezłym finiszem w pierwszej części mieli jeszcze zamiar odwrócić losy meczu, to szybko sami skomplikowali sobie życie. W 50 minucie Gąska zamiast w piłkę trafił w polu karnym w Warchoła. Sędzia od razu nie podyktował jedenastki, ale obejrzał całą sytuację na monitorze i jednak wskazał na „wapno”. A z 11 metrów Macieja Gostomskiego pokonał Szwoch.
W 56 minucie mogło być definitywnie po zawodach. Pod polem karnym Górnika został Jakub Rzeźniczak i to on zagrywał z prawego skrzydła w pole karne, a znowu bliski wpakowania futbolówki do swojej bramki był Pajnowski. Ponownie miał jednak sporo szczęścia.
Wydawało się, że jest już po meczu, ale trener Kiereś nie miał zamiaru rzucać jeszcze ręcznika. Dokonał potrójnej zmiany, a nowi piłkarze świetnie wykonali swoją robotę. W 69 minucie zielono-czarni wrócili do gry. Gol oddał piłkę na skrzydło, a świetne dośrodkowanie posłał Orłowski. Jeszcze lepiej zachował się Śpiączka, który głową zaliczył kontaktowe trafienie. To napędziło drużynę z Łęcznej. I w 73 minucie było już po dwa! Gąska przejął piłkę na środku boiska i od razu posłał prostopadłe podanie do uciekającego obrońcom Śpiączki. Po chwili w sytuacji jeden na jeden z bramkarzem „Śpiona” uderzył do siatki i mecz zaczynał się od początku.
W końcówce szanse miały obie ekipy. Świetnym wślizgiem w groźnej sytuacji Warchoła zablokował Pajnowski. A w doliczonym czasie gry zwycięskiego gola zdobył Marcel Wędrychowski. Cała akcja Górnika mogła się jednak podobać. Alex Serrano zagrał wzdłuż pola karnego, a sprytnie piłkę przepuścił Gol. Przejął ją Wędrychowski, a po chwili precyzyjnie uderzył po krótkim rogu zapewniając Górnikowi bardzo cenne trzy punkty.
Za tydzień łęcznianie, którzy opuścili ostatnie miejsce w tabeli zmierzą się z sąsiadem ze strefy spadkowej, czyli Legią Warszawa (niedziela, godz. 17.30).
Górnik Łęczna – Wisła Płock 3:2 (0:1)
Bramki: Śpiączka (69, 73), Wędrychowski (90) – Rasak (14), Szwoch (55-z karnego).
Górnik: Gostomski – Orłowski, Baranowski, Pajnowski, Leandro, Mak (60 Wędrychowski), Gol, Szramowski (60 Drewniak), Gąska (82 Serrano), Lokilo (60 Krykun), Śpiączka (90 Wojciechowski).
Wisła: Kamiński – Rzeźniczak, Lagator, Krywociuk, Vallo (81 Tomasik), Rasak, Lesniak (75 Jorginho), Szwoch, Warchoł, Błachewicz (81 Kocyła), Sekulski (75 Kolar).
Żółte kartki: Gol, Śpiączka, Drewniak - Krywociuk, Warchoł.
Sędziował: Tomasz Wajda (Żywiec).