Trwająca na Ukrainie wojna fatalnie wpłynęła na rynek budowlany. Niektóre z inwestycji mogą nie dojść do skutku, bo oferty wykonawców coraz częściej nie mieszczą się w budżetach inwestorów. Zdarza się też, że to sam wykonawca rezygnuje z kontraktu.
Bolesnym zderzeniem z rzeczywistością okazała się dla władz Lublina wymiana mostu na Bystrzycy (w ul. Żeglarskiej). Jej koszt będzie dwa razy większy od zakładanego. Miasto było gotowe wydać 16,2 mln zł, ale najtańsza firma zażyczyła sobie 36,6 mln zł. W środę Rada Miasta ma zatwierdzić większy wydatek, co pozwoli rozstrzygnąć przetarg.
Podobny problem, choć na mniejszą skalę, jest z przetargiem na budowę ul. Skowronkowej i Bliskiej, gdzie miasto ustaliło budżet na 34,7 mln zł, a najtańsza z ofert opiewa na 42,5 mln zł.
Dlaczego ceny wykonawców tak mocno rozmijają się z szacunkami urzędników?
– Oszacowanie kosztów miało miejsce jeszcze przed wybuchem wojny w Ukrainie – tłumaczy Justyna Góźdź z biura prasowego Ratusza. Tymczasem wykonawcy składali oferty już w czasie konfliktu, który fatalnie wpłynął na rynek.
– Ceny niektórych materiałów wykorzystywanych w budownictwie drogowym, takich jak stal, ropa, aluminium i asfalty, wzrosły w ciągu miesiąca o ok. 80 proc. – przyznaje Michał Wrzosek, rzecznik firmy Budimex, która ostatnio zrezygnowała z podpisania umowy na budowę mostu w Łęcznej. Uznała, że nie da się go wykonać za cenę z oferty złożonej w listopadzie.
Nowy zwycięzca przetargu na most w Łęcznej będzie wybrany z pozostałych sześciu ofert mieszczących się w budżecie Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Wkrótce okaże się, czy dyrekcji wystarczy pieniędzy na budowę trzech odcinków drogi S17. – Aby wykonawcy mogli złożyć odpowiednio skalkulowane oferty, w związku z obecną sytuacją geopolityczną, wydłużyliśmy im terminy składania ofert – podkreśla Łukasz Minkiewicz, rzecznik lubelskiego oddziału GDDKiA.
Pewne jest, że wojna wpłynie także na koszty trwających już budów.
– Od wykonawców już spływają do nas informacje o rosnących cenach – mówi nam Janusz Pachla, zastępca dyrektora ds. inwestycji w Zarządzie Dróg Wojewódzkich. – Trudno jeszcze powiedzieć, jaki to będzie miało wpływ na inwestycje, ale na pewno będzie miało.
Firmy budowlane będą mogły żądać waloryzacji kontraktów, chociaż nie w każdym przypadku. Takiej możliwości nie ma wykonawca powstającego w Lublinie nowego dworca, najdroższej inwestycji w historii samorządu miasta. Jego budowa miała się zmieścić w kwocie 231,5 mln zł. Na tyle opiewa umowa zawarta przez miasto z firmą Budimex pod koniec 2020 r.
– Umowa nie przewiduje waloryzacji cen materiałów – przyznaje Justyna Góźdź i tłumaczy, że w dniu zawierania kontraktu inaczej niż dziś brzmiała ustawa o zamówieniach publicznych. – Nie przewidywała takich regulacji.
Miasto nie zapłaci więcej za dworzec, choć materiały drożeją. – Ceny wyrobów stalowych od 2020 r. wrosły ogółem już o 270 proc. – stwierdza rzecznik Budimexu. Uspokaja, że firma poradzi sobie z inwestycją. – Wiele materiałów zamówiliśmy wcześniej, w cenach obowiązujących w momencie rozpoczynania budowy. Dlatego obecny wzrost cen nie będzie mieć takiego wpływu na tę budowę, jak na inwestycje, które dopiero teraz się zaczynają i są teraz wyceniane.
Budowlana drożyzna może sprawić, że część planowanych inwestycji pójdzie w odstawkę. – W tej gonitwie cen wielu inwestorów może się nie odnaleźć – ocenia Krzysztof Żuk, prezydent Lublina.
Na razie nie mówi nic o skreślaniu konkretnych budów z budżetu. Liczy jeszcze na zmiany w mechanizmie rozliczeń inwestycji finansowanych z Polskiego Ładu. – Bo w innym przypadku trzeba będzie rozważać rezygnację z tych projektów, które są za drogie bądź nie są priorytetowe.