Dziwaczne połączenie przygodówki i gry logicznej, gdzie bohaterem jest robot w świecie niczym z Fallouta. Tylko czeski. Recenzja gry Machinarium.
W brzuchu Josefa
Wątek fabularny skupiony jest wokół przygód zabawnego robota Josefa. Ląduje on na wysypisku w bardzo dziwnym mieście. Z czasem poznamy całą tą oryginalną krainę, jej mechanizmy, a przy okazji uratujemy świat i naszą/jego dziewczynę.
Na pierwszy rzut oka Machinarium wydaje się grą dosyć łatwą. Cała zabawa polega na tym, aby odnaleźć konkretny przedmiot i w odpowiedni sposób go użyć. Dlatego też przypomina klasyczne przygodówki point&click.
Sterowanie jest banalnie proste. Do przemieszczania bohatera używamy wyłącznie myszki. Wszelkie przedmioty zbieramy do schowka wewnątrz Josefa. Za wiele ich nie ma, ale haczyk tkwi w tym, że należy je odpowiednio użyć, by przejść dalej.
A nie jest to takie łatwe jak się wydaje. Niektóre elementy otoczenia i ich interakcja są widoczne jedynie w konkretnej pozycji naszego bohatera.
Ponieważ Josef jest robotem może się wydłużać i zmniejszać. Czasem trzeba porządnie pokombinować, aby odgadnąć o co chodziło twórcom. Przykład: wiemy, że powinniśmy zabrać wiszący na dźwigu hak, ale jak naciskamy nic się nie dzieje. Należy zatem wydłużyć Josefa żeby mógł podejść i dopiero po niego sięgnąć.
Ogólnie rozwiązania zastosowane w Machinarium przypominają inną, kultową już dzisiaj produkcję The Neverhood.
Dzięki temu również gra się powoli i bezstresowo. Niesamowity klimat produkcji sprawia, że nie czujemy presji. Smakujemy każdą chwilę, podziwiamy lokacje i ich detale. Gracze, którzy lubią tytuły wypełnione szybką akcją raczej nie mają tutaj czego szukać.
Istotnym i oryginalnym elementem Machinarium jest niewątpliwie wspaniała, ręcznie rysowana oprawa graficzna. Lokacje zostały wykonane z perfekcyjną dbałością o szczegóły.
Cały świat sprawia wrażenie mrocznego, ciemnego, a nawet trochę klaustrofobicznego. Można by powiedzieć bardzo industrialnego, ponieważ wszędzie napotykamy jakieś roboty. Wokół walają się maszyny, wymyślne inżynieryjne konstrukcje. Świat wygląda jak po nuklearnej zagładzie, ale wcale nie przygnębia. Gdzieś tam jest ukryty uśmiech. A ja naprawdę nie wiem jak udało się twórcom uzyskać taki efekt.
Warto również zwrócić uwagę na wszelkie szczegóły, które cieszą oko i jeszcze bardziej podkreślają atmosferę. Woda wylewa się z rynny, jakiś mały robocik lata w tle, gdzieś tam świeci pojedyncze światło.
Tutaj faktycznie ten przedziwny świat żyje. Animacja i charakterystyka bohaterów jest rewelacyjna! Napotkane roboty są przezabawne, ich ruchy czy gesty dziwaczne, groteskowe. Widząc takie postacie trudno się nie uśmiechnąć.
Kolejnym elementem wykonanym po mistrzowsku jest udźwiękowienie. Postacie nie używają zwykłego "ludzkiego” języka. Porozumiewają się za pomocą dymków, które wyglądają jakby zostały żywcem wyjęte z komiksu lub starych kreskówek.
Oprócz tego wydają przedziwne jak na tego typu stworzenia dźwięki i piski. Muzyka, która leci w tle jest delikatna i starannie podkreśla klimat tej zwariowanej gry.
Koło Machinarium nie można przejść obojętnie. To produkcja nietuzinkowa i oryginalna. Jej świat urzeka swoim jakby to ująć - brudnym pięknem, a postacie bawią.
Szkoda tylko, że zabawa nie trwa długo: 7 godzin, ale Machinarium to jeden z najlepszych sposobów na spędzenie 7 godzin. I to tylko 49zł (i jeszcze z bardzo ładnym, metalowym boxem i plakatem. Brawa dla IQ Publishing za polskie wydanie).
Nasza Ocena: 5+/6