Dwie poprzednie odsłony Saints Row były mniej lub bardziej udanymi parodiami GTA. Część trzecia – Saints Row: The Third – też w sumie jest taką gra. Tyle, że bardzo udaną, bardzo niegrzeczną i momentami bardzo oszałamiającą. Recenzja gry. Saints Row: The Third.
W Saints Row: The Third możecie to zrobić.
Marzyliście kiedyś o tym, by ubrać się jak Lady GaGa i wpaść na gangsterską imprezę?
W Saints Row: The Third możecie to zrobić.
Marzyliście o tym, by wyłudzać pieniądze w sfingowanych wypadkach?
W Saints Row: The Third możecie to zrobić.
Albo żeby w reality show walczyć z ludźmi przebranymi za hot dogi?
Albo żeby mieć najgorzej przerobiony samochód w okolicy?
Albo najszybszego melexa na świecie?
Albo kretyńskie tatuaże?
Albo…
Długo można by tak wyliczać. W tej grze można zrobić naprawdę wiele rzeczy. Z drugiej strony: sama gra jest na tyle dobrze zrobiona, że poza tymi wszystkimi dziwactwami oferuje naprawdę solidną rozgrywkę.
ZARYS FABULARNY
Rzecz dzieje się w mieście Steelport. Do tej pory rządził w nim gang tytułowych Świętych. Gang obrósł w piórka, jego członko-wie rozdają głównie autografy, a na kolejne akcje zabierają ekipę telewizyjną. Taki stan rzeczy nie wszystkim podoba. A dokładnie: wszystkim pozostałym organizacjom przestępczym i siłom bezpieczeństwa. Gang Świętych musi walczyć w obronie swojej pozycji.
Pierwsze zaskoczenie: ten scenariusz jest bardzo sprawnie zrealizowany. Choć gra jest typowym sandboxem, w której możemy robić co chcemy i kiedy chcemy, to misje głównego wątku fabularnego są zrobione z pomysłem. Właściwie można by je porównać do skryptowanych akcji z Call of Duty.
Weźmy jedną z pierwszych akcji: uciekamy z samolotu pełnego wrażych bandziorów. Skaczemy na spadochronie. Wraz z nami wypada pół setki niemilców i tyleż samochodów.
Strzelamy, manewrujemy, walczymy wręcz i jeszcze przelatujemy przez cały samolot rozprawiając się resztą wrogów.
I tak w kółko.
Jeszcze bardziej zwariowane są misje poboczne, których w Saints Row: The Third nie brakuje. To wspomniane już wyłudzanie ubezpieczeń na czas, kiedy rzucamy się pod koła przejeżdżających samochodów czy demolowanie miasta czołgiem, kiedy w określonym czasie musimy narobić szkód na odpowiednią sumę.
W tej grze to codzienność. Nawet jeżeli znajdziemy tu sekwencje znane z innych gier, to odpowiednio przerobione i doprawione specyficznym poczuciem humoru twórców z Violition Inc.
Edytor postaci jest niemal tak rozbudowany jak ten w The Sims. Możemy w nim zrobić niemal wszystko, a efekty wyglądają czasami tak, jakby Salvador Dali był osobnikiem o wyjątkowo słabo rozbudowanym poczuciu estetyki.
Kobieta z brodą pomalowana na fioletowo? Proszę bardzo. Kelnerka Oktoberfest, ale w masce Spidermena? Proszę bardzo. Zapaśnik sumo z makijażem klauna? Nic prostszego. A jeszcze w samym mieście znajdziemy kilkanaście sklepów z ubraniami gdzie można kupić mnóstwo ciuchów i ozdób.
A są jeszcze kliniki chirurgii plastycznej i salony tatuażu. I przy okazji: samochody też można przerabiać na dziesiątki sposobów tworząc własną galerię wiejskiego tuningu.
NA WIRAŻU
Skoro już mowa o autach. Jak w GTA czy Mafii, miasto jest w pełni otwarte (i podobnie jak w tych grach wejść możemy tylko do nielicznych budynków), a my jeździmy gdzie i jak chcemy; a za szczególnie zwariowaną jazdę otrzymujemy punkty "szacunu”. Za nie – i gotówkę – wykupujemy różne ulepszenia. Te są akurat dość standardowe: szybsza regeneracja zdrowia, możliwość trzy-mania dwóch pistoletów, zwiększona kondycja pozwalająca na dłuższy sprint, etc.
Wracając do samochodów: te nie są licencjonowane, za to, jak cała gra, mocno przegięte, co w wielu przypadkach oznacza koszmarnie brzydkie. Jest wszystko: od szybkich superaut, przez limuzyny po trzykołowe mini śmieciarki, ciężarówki, melexy i kil-ka rodzajów motocykli. Sam model jazdy jest czysto zręcznościowy, ale bardzo udany.
To samo zresztą można powiedzieć o sterowaniu helikopterami, czołgami czy latającymi skuterami z których możemy – a cza-sami musimy – korzystać dość często.
TECHNIKALIA
I pod tym względem trudno o większe zastrzeżenia do Saints Row: The Third. Steelport, mimo że duże, prezentuje się całkiem nieźle. Sporo tu szczegółów, wielkich neonów, ciekawych zakamarków, a całość wygląda dobrze.
Świetnie też wygląda większość animacji; czy to naszego bohatera, czy nawet "zwykłych” przechodniów na ulicy, którzy prezen-tują spory wachlarz zachowań: a to ktoś grzebie w śmietniku w biednej dzielnicy, a to chwilę po pierwszych kroplach deszczu ktoś trzymając gazetę nad głowa zaczyna biec do domu, etc.
Gra nie sprawia też większych problemów technicznych (przynajmniej na PC). Do wyboru mamy dwie wersje: pod DirectX 9 i DirectX 10/11. Różnica na korzyść tego ostatniego jest zauważalna, a można tez i grać na słabszym sprzęcie.
I jeszcze zdanie o muzyce: jest niezła, a podczas jazdy mamy sześć stacji radiowych do wyboru. Te nie są może tak dobre jak w GTA, ale swoją rolę spłeniają.
WYROK
Saints Row The Third to zaskakująco udana produkcja. Oferuje mnóstwo zabawy, zadań, misji i opcji. Można tui jeszcze han-dlować, modyfikować własny gang, zająć się skupowaniem nieruchomości, itd.
Jak połączenie The Sims z GTA i skryptowanymi akcjami a la Call of Duty. Owszem, nie wszystko musi się podobać. Oprócz całkiem niezłych żartów z popkultury sporo tu humoru niskich lotów. Niektóre działania mogą się po pewnym czasie znudzić, a kilka pomysłów sprawdza się tak sobie. Ale w tej grze – jak w wesołym miasteczku – każdy znajdzie coś dla siebie.
Nasza Ocena: 5/6