Rozgrywki ligowe w naszym regionie praktycznie dobiegły już końca. Na środę zaplanowano jednak jeszcze jedno, bardzo ważne spotkanie. W finale Pucharu Polski na szczeblu województwa lubelskiego Gryf Gmina Zamość zmierzy się w Zawadzie z Chełmianką. Początek zawodów zaplanowano na godz. 18
Zdecydowanym faworytem spotkania będą goście. Drużyna Tomasza Złomańczuka w sobotę pokonała w ostatnim meczu ligowym Czarnych Połaniec 3:0 i zakończyła rozgrywki na drugim miejscu w tabeli.
Tym samym biało-zieloni powtórzyli wyczyn sprzed roku. Do najlepszej Siarki Tarnobrzeg stracili ostatecznie tylko sześć punktów. Co ciekawe, wygrali oba bezpośrednie spotkania z mistrzem grupy czwartej (oba 1:0). Niestety, w końcówce sezonu przydarzyły im się dwie wpadki: w Radzyniu Podlaskim i Sieniawie, gdzie nie zdobyli ani jednego „oczka”.
Z jakim nastawieniem piłkarze z Chełma podejdą do środowego finału? – Chcemy go wygrać – zapewnia Michał Wołos, kapitan drużyny, który po długiej przerwie w Połańcu pojawił się na boisku, na ostatnie kilkanaście minut. – Wiadomo, że zmierzymy się z przeciwnikiem z niższej ligi, ale spodziewamy się ciężkiej przeprawy. Mimo wszystko chcemy zdobyć puchar. Wszyscy są zdrowi i gotowi na mecz. Pozostaje jeszcze wywalczyć trofeum i pojechać na urlopy – dodaje Wołos.
Kibicom z regionu nie trzeba specjalnie przypominać, że Chełmianka w ostatnich latach specjalizowała się właśnie w rozgrywkach Pucharu Polski. Potwierdzają to statystyki. W siedmiu ostatnich latach biało-zieloni wystąpili w wojewódzkim finale aż sześć razy. W latach 2015-2017 wygrali trzy razy z rzędu. Jedynie w sezonie 2017/2018 odpadli na etapie okręgowego półfinału. Później znowu zanotowali trzy występy w finałach, ale tym razem ze zmiennym szczęściem. W rozgrywkach 2018/2019 ograli Hetmana Zamość 3:2, ale dwa ostatnie przegrali z Orlętami Spomlek 0:2 i 0:5.
O takich spotkaniach, jak to środowe mówi się, że rywal z wyższej ligi musi wygrać, a ten z niższej nie ma nic do stracenia i może sprawić niespodziankę. Na to właśnie liczną piłkarze Gryfa.
– Mieliśmy trochę więcej czasu, żeby odpocząć, bo w końcu nie musieliśmy grać co trzy dni. Wiadomo, że zarówno my, jak i Chełmianka mamy już jednak cały sezon w nogach. Na tyle, na ile będziemy mogli, przygotujemy się jednak do tych zawodów. Gramy z mocnym trzecioligowcem, który zakończył rozgrywki na drugim miejscu. Mamy świadomość, kto jest faworytem. To jednak Puchar Polski, który lubi niespodzianki. Dlatego na pewno wyjdziemy na boisko, żeby pokazać się z jak najlepszej strony – przyznaje Sebastian Luterek, opiekun gospodarzy środowego spotkania.
Jego podopieczni doszli aż do finału, bo ostatnio lepiej wykonywali rzuty karne. Właśnie w konkursie jedenastek ogrywali rywali z: Tyszowiec (4:2) i Poniatowej (6:5). Czy tym razem też ćwiczyli karne? – W poniedziałek na treningu był delikatny akcent w tym temacie, we wtorek też. Mamy jednak nadzieję, że sprawa rozstrzygnie się po 90 minutach. Dwa razy nam się udawało wygrać po karnych, ale teraz wolelibyśmy wcześniej – dodaje trener Luterek.