Starsze dzieci muszą się cieplej ubierać, w sali przedszkolaków włączane są tylko niewielkie grzejniki. Prowadzonej przez stowarzyszenie maleńkiej szkoły w gminie Werbkowice na zakup opału nie stać.
Nigdy im się nie przelewało, ale tak źle jak w tym roku, jeszcze nie było.
– Ja już po prostu nie wiem już, co mam robić – mówi smutno Grażyna Kwietniewska, dyrektor Publicznej Szkoły Podstawowej im. Kolejarzy Ofiar II Wojny Światowej w Gozdowie.
Mimo że sezon grzewczy powinien zacząć się już jakiś czas temu, to kaloryfery w placówce są nadal zimne. Bo szkoła po prostu nie ma pieniędzy na to, żeby kupić olej opałowy.
– W poprzednich latach zaczynałam powolutku odkładać na ogrzewanie już w maju. I z reguły się udawało. Ale w tym roku wszystko poszło w górę, przecież jest inflacja, więc nie było na czym zaoszczędzić. A subwencja i dotacja, jakie otrzymujemy jest po prostu minimalna, ledwie starcza na płace dla nauczycieli – tłumaczy dyrektorka.
Opowiada, że próbowała szukać wsparcia w najróżniejszych instytucjach. Niestety, bez efektu.
– Ze względu na imię jakie nosimy, pisaliśmy np. do LHS w Zamościu, ale nawet na nasz apel nie odpowiedziano. Bez odzewu pozostała też prośba o pomoc skierowana do parlamentarzystów, m.in. posła Sasina, który ma biuro w Hrubieszowie. A z kolei Fundacja ProKolej odpowiedziała, że już rozdysponowała swoje środki, a kiedy prosiliśmy o pomoc w marcu, to pisali, że jeszcze nie dzielą budżetu – relacjonuje Kwietniewska.
Zarządzana przez nią szkoła jest jedną z sześciu stowarzyszeniowych w gminie Werbkowice, ale najmniej liczną. Ma zaledwie 14 uczniów i 5 dzieci zapisanych do przedszkola. Więc te starsze, aby nie marznąć, na lekcje muszą po prostu ubierać się cieplej, a dla maluszków uruchamiane są grzejniki. Ale zimy tak przetrwać się nie da.
– Złożyliśmy wniosek o dotację na opał jako podmiot wrażliwy. Jeżeli dostalibyśmy jakiekolwiek pieniądze, moglibyśmy kupić choćby coś na początek, by ruszyć z ogrzewaniem. Ale nawet nie wiemy, kiedy te pieniądze, jeśli w ogóle, będą – mówi Urszula Smusz, nauczycielka, a jednocześnie prezes Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Wsi Gozdów, które od 2011 prowadzi placówkę. Przyznaje, że najprostszym rozwiązaniem byłoby zamknięcie szkoły, ale uważa, że to wcale nie byłoby dla dzieci dobre. Nie chcą też tego rodzice.
A co na to gmina? – To bardzo trudna sytuacja i rozumiem oczekiwania, ale po prostu nie możemy dać szkole w Gozdowie więcej niż dajemy, czyli 26 tys. zł miesięcznie – rozkłada ręce Elżbieta Waleczek, zastępca wójta gminy Werbkowice.
Przypomina, że problem z zakupem opału pojawił się już w zeszłym roku. Wtedy samorząd przekazał dodatkową dotację, ale teraz po prostu gminy na to nie stać. – Jeśli dalibyśmy pieniądze tej szkole, o wsparcie zaczęłyby się dopominać także inne prowadzone przez stowarzyszenia. A przecież mamy jeszcze dwie własne placówki, do których także musimy dokładać – tłumaczy wicewójt.
Zapewnia, że gdyby dzieci z Gozdowa przeniosły się do Sahrynia czy Werbkowic, gmina sfinansowałaby ich dowóz.
– Tyle że dziecko to nie jest przedmiot, nie można go ot tak po prostu przenosić z miejsca na miejsce – uważa prezes Smusz.
Podkreśla, że nie jest to wskazane zwłaszcza w trakcie roku szkolnego. – Jest nam bardzo ciężko, ale mam nadzieję, że dzięki tej internetowej zbiórce jednak jakoś uda nam się przetrwać – mówi dyrektor Kwietniewska.
Jeśli ktoś chciałby wspomóc szkołę w Gozdowie, może wpłacać pieniądze na stronie zrzutka.pl/ciepla-klasa-645438