Rozmowa z Radosławem Kursą, byłym piłkarzem Orląt Spomlek Radzyń Podlaski
W przerwie zimowej drużyna z Radzynia Podlaskiego straci podstawowego stopera.
Z Orlętami Spomlek żegna się Radosław Kursa. 31-latek w barwach biało-zielonych występował przez trzy sezony w latach: 2018-2020. W sumie rozegrał dla tego klubu 68 meczów ligowych, w których zdobył trzy bramki.
Po jednej w każdych rozgrywkach. W tych obecnych trafił do siatki przy okazji starcia z rezerwami Cracovii. To było jednak trafienie na wagę trzech punktów, w doliczonym czasie gry. Wszystko wskazuje na to, że Kursa przeniesie się do czwartoligowej Świdniczanki Świdnik Mały.
Nie szkoda żegnać się z Orlętami po tych kilku latach?
– Szkoda i to bardzo. To była dla mnie ciężka decyzja i długo do niej dojrzewałem. Musiałem ją jednak podjąć z kilku powodów. Przede wszystkim ze względu na żonę, która jest w ciąży. Muszę być bliżej domu. Druga kwestia, to odległości, które pokonywałem w drodze do Radzynia Podlaskiego. Były bardzo długie i samotne, bo ostatnio w pojedynkę jeździłem już na treningi. A że mam też małe dziecko, to córka czasami potrzebuje taty na tygodniu. To były najważniejsze kwestie, ale jest i trzecia, czyli mój interes, który niedawno rozkręciłem.
Właśnie, czym zajmuje się twoja firma Finanse Czarno na Białym?
– To kompleksowa obsługa finansowa. Pośrednictwo, kredyty, wszystko, co jest związane z finansami. Założyliśmy ją z kolegą, a wiadomo, ze zwłaszcza na początku trzeba włożyć sporo wysiłku i przede wszystkim czasu, żeby wszystko rozkręcić. Właśnie w drodze do Radzynia postanowiłem, ze ruszymy po zakończeniu rundy jesiennej. I od razu przekonałem się, że będę potrzebował znacznie więcej czasu.
Jaki mecz w barwach Orląt zapamiętasz najbardziej?
– Ten, w którym pierwszy raz wystąpiłem w roli kapitana. To było w pierwszym roku mojej gry. Wtedy toczyliśmy walkę o zwycięstwo w Pro Junior System. Z tego powodu wyszliśmy na mecz z Hutnikiem w Krakowie bardzo młodym składem. Tylko ja i Maciek Wojczuk nie byliśmy młodzieżowcami. Reszta to byli młodzi chłopcy, głównie z Radzynia. Chyba nikt nie wierzył, że w takim składzie możemy zrobić dobry wynik, a jednak udało się zremisować na boisku rywali 2:2. Byłem naprawdę dumny z tych chłopaków, bo zagrali super zawody. A ja cieszę się, że mogłem ich poprowadzić. Dzięki temu wygraliśmy też klasyfikację Pro Junior System.
Goli za dużo nie było, ale który z trzech jest twoim ulubionym?
– Naprawdę fajną bramkę strzeliłem w Kielcach przy okazji meczu z rezerwami Korony. Rywale byli wtedy liderem tabeli i kroczyli od zwycięstwa do zwycięstwa. Sprawiliśmy jednak niespodziankę i wygraliśmy 2:1. A trzeba dodać, że gospodarze mieli wtedy skład oparty na piłkarzach z pierwszej drużyny. Utarliśmy im jednak nosy. Ja cieszyłem się tym bardziej, że trenerem Korony II był wtedy mój były szkoleniowiec z Zagłębia Sosnowiec Mirek Smyła.
Co teraz? Mówi się, że masz trafić do IV ligi, a konkretnie do Świdniczanki Świdnik Mały...
– Chyba mogę już powiedzieć, że to nie jest żadna wielka tajemnica i praktycznie dwoma nogami jestem już w Świdniczance. Miałbym już za sobą pierwsze treningi, ale z powodu koronawirusa na razie musieliśmy się wstrzymać z inauguracją przygotowań do rundy wiosennej. Byłem jednak przejechać się na boisko i to naprawdę fajne uczucie, kiedy ma się na trening sześć minut od domu. Jeżeli mogę jeszcze coś dodać, to chciałbym bardzo podziękować prezesowi Orląt Krzysztofowi Grochowskiemu. Jestem mu za ten czas spędzony w klubie bardzo wdzięczny, zawsze mogłem na niego liczyć. To osoba niezastąpiona, jeżeli chodzi o piłkę w Radzyniu Podlaskim.