Rozmowa z Jackiem Burym z Koalicji Obywatelskiej, zwycięzcą wyborów do Senatu w Lublinie
• W wyborach do Senatu pokonał pan głównego konkurenta Krzysztofa Michałkiewicza, wieloletniego posła, wiceministra i szefa lokalnych struktur Prawa i Sprawiedliwości. Co zdecydowało o tym, że mieszkańcy Lublina postawili na pana?
– Myślę, że wyborcy docenili moją otwartość i to, że nikogo nie stygmatyzuję, nie odmawiam prawa do swojego zdania i rozmawiam z ludźmi. Fajne jest to, że Lublin potrafi docenić rozsądek i ludzką pracę. Bardzo się z tego cieszę.
• Jak pan wyobraża sobie pracę w Senacie?
– Senat pilnuje jakości stanowionego prawa. Będziemy swoistym bezpiecznikiem, bo niestety PiS w tej kadencji pokazał, że w ciągu 24 godzin potrafi przepchnąć napisaną na kolanie ustawę. Tak nie może być, to jest niepoważne podchodzenie do prawa i obywateli, bo później wszyscy w oparciu o to prawo funkcjonujemy. Poza tym jako senator będę chciał apelować i uczyć ludzi szacunku do siebie nawzajem i rozmowy. Możemy się nie zgadzać ze sobą, nawet spierać, ale musimy się szanować. Chcę na to kłaść bardzo duży nacisk.
• W porównaniu do obecnej kadencji opozycja w Senacie będzie miała większość. To zmienia perspektywę najbliższych czterech lat?
– Na pewno tak i tym bardziej czuję się zobowiązany i odpowiedzialny do ciężkiej pracy. Ten wybór nie jest dla mnie wygraną na loterii, tylko zatrudnieniem. Będę senatorem nie dla własnej satysfakcji, ale dla ludzi. Na pewno będzie ciężko, bo PiS będzie chciał przeforsowywać swoje ustawy. Nie mówię „nie”, bo wszystkie dobre pomysły będę popierał, ale tych złych – nigdy.
• Złych, czyli jakich?
– Jestem przeciwnikiem złego stanowienia prawa, szczególnie jeśli chodzi o prawo gospodarcze. Tutaj mam wielkie obawy, bo wprowadza się coraz więcej utrudnień i sankcji. Chcę doceniać pracę. Pracę tych zwykłych ludzi, ale i tych, którzy dają swój kapitał, czyli przedsiębiorców. W Polsce brakuje nam szacunku do pracy i chcę pilnować, żeby państwo nie narzucało więcej obciążeń. Żeby zwiększyć kwotę wolną od podatku, ulżyć ludziom, żeby nie płacili aż tak dużych danin w stosunku do tego, ile zarabiają.