Prokuratorzy badają przyczyny eksplozji, która zniszczyła piętrowy dom przy ul. Krótkiej w Puławach. Podczas badania miejsca tragedii znaleziono ślady kuchenki i butli gazowej.
Wybuch z 18 grudnia zniszczył piętrowy dom, w którym przebywały trzy zamieszkujące go osoby. Na dole mieszkało starsze małżeństwo, na górze – spokrewniona z nimi 39-latka. Kobieta jest jedyną osobą, która przeżyła eksplozję i jest najważniejszym świadkiem śledztwa dotyczącego przyczyn tragedii. Przypominamy, że dom wyleciał w powietrze uszkadzając linię energetyczną oraz co najmniej pięć innych budynków w najbliższym otoczeniu.
Co dokładnie stało się w pamiętny piątek przed godz. 6 nad ranem? Podczas pierwszej próby przesłuchania pani Anna wspomniała o wstawianiu wody na herbatę. W ciągu kolejnych tygodni śledczy wspólnie z biegłymi szczegółowo badali miejsce tragedii. Zabezpieczyli m.in. kuchenkę gazową, znaleźli również ślady świadczące o wykorzystywaniu butli. Wygląda więc na to, że 39-latka, w odróżnieniu od małżeństwa z dołu, prawdopodobnie nie korzystała z gazu sieciowego.
Dlaczego butla eksplodowała, tego jeszcze nie wiemy. – Czekamy na opinie biegłych z zakresu gazownictwa. Powody mogły być różne, jak rozszczelnienie samej butli, czy przewodu biegnącego od butli do kuchenki – tłumaczy Katarzyna Abramowicz z Prokuratury Rejonowej w Puławach.
Tymczasem kobieta, która przeżyła eksplozję, tuż przed świętami została zabrana ze szpitala w Lublinie do Łęcznej. Opiekują się nią najlepsi specjaliści w leczeniu oparzeń. Prokuratura złożyła już wniosek o możliwość ponownej rozmowy z 39-latką. Decyzję o najbliższym możliwym terminie przesłuchania, na podstawie stanu zdrowia poszkodowanej, podejmie dyrekcja szpitala.