Ponad 200 pracowników PZL-Świdnik traci pracę - alarmują związkowcy i proszą o pomoc lubelskich parlamentarzystów. Tłumaczą, że w dobie pandemii tylko państwowe zlecenia mogą uratować firmę przed upadkiem. Jeszcze w tym tygodniu posłowie mają o tym rozmawiać z rządem.
– Jak się pojawia nowy model śmigłowca do rozdania to przyjeżdża pan prezydent i do kolekcji otrzymuje model. Nic poza tym – mówi Piotr Sadowski, przewodniczący Związku Zawodowego Inżynierów i Techników w PZL-Świdnik. – Za tym nie idą żadne zamówienia. Nie dajmy się okłamywać.
Związkowcy ze Świdnika nie kryją rozgoryczenia. Tłumaczą, że zakład najprawdopodobniej nie dostanie państwowego kontraktu na modernizację 30 Sokołów dla wojska. Nie ma bowiem decyzji o zakupie przez państwo fabryki silników lotniczych (dawne WSK Rzeszów). To stawia pod znakiem zapytania realizację całego przedsięwzięcia. W czasie kryzysu, fiasko kontraktu wartego 1,5 mld zł to dla firmy fatalna wiadomość.
– Sytuacja w PZL-Świdnik z dnia na dzień staje się coraz bardziej tragiczna – ocenia Piotr Sadowski. – Jeszcze miesiąc temu nikt nie prognozował, że za chwilę będzie gwałtowne zmniejszanie zatrudnienia, co w tej chwili się dzieje. Początkowo zakładano zwolnienie 90 osób, zatrudnionych na umowy czasowe oraz tych z uprawnieniami emerytalnymi. Teraz dostaliśmy informację o zwolnieniu kolejnych 120 osób, z różnych działów. Dodatkowo mamy znacznie obniżone pobory i czas pracy. Za rok, na 70-lecie zakładu grozi nam upadek firmy.
Związkowcy poprosili o pomoc polityków. W poniedziałek przedstawiciele wszystkich związków zawodowych z PZL-Świdnik z spotkali się z przedstawicielami Lubelskiego Zespołu Parlamentarnego. Zrzesza on parlamentarzystów opozycji. W spotkaniu uczestniczył również Artur Soboń, wiceminister aktywów państwowych.
– Dzisiaj PZL-Świdnik realizuje kontrakt wart 650 mln zł na śmigłowce morskie AW-101. Jest realizowany kontrakt na modernizację czterech śmigłowców W-3. Rozmawialiśmy o propozycji modernizacji pozostałych Sokołów, która musi być na nowo przemyślana – mówi Artur Soboń.
Związkowcy zwracają uwagę, że obecne zlecenia mają dla firmy raczej wymiar symboliczny.
– AW-101 to śmigłowiec produkowany w Wielkiej Brytanii. Produkcja nie będzie przeniesiona do Polski dla czterech sztuk – mówi Piotr Sadowski. – My z tego tytułu nie zyskaliśmy żadnych dodatkowych miejsc pracy. PZL jest tylko dystrybutorem w Polsce. Jedyne co dostaliśmy to kontrakt na najprostszą modernizację 4 Sokołów, podpisany w ubiegłym roku przed wyborami.
– Od kilku lat składane są kolejne obietnice wobec PZL-Świdnik, które następnie nie są realizowane – dodaje poseł Michał Krawczyk, przewodniczący LZP. – Ma to miejsce szczególnie w trakcie kampanii wyborczych. Kapitał polityczny budowany jest na obietnicach. Zostawiając jednak politykę, chcielibyśmy wspólnie, jak najmocniej zaangażować się w rozwiązanie problemów PZL-Świdnik.
– Cieszę się, że będę miał wsparcie także w kolegach z opozycji – komentuje Artur Soboń. – Lepiej żebyśmy mówili jednym głosem, ale trzeba pamietać, że gdyby dzisiaj rządziła koalicja PO-PSL to nie mówilibyśmy o PZL-Świdnik. Decyzja o zakupie Caracali oznaczałaby bowiem likwidację zakładu. Rozumiem, że przyszła refleksja i działamy wspólnie.
W piątek lubelscy parlamentarzyści mają rozmawiać o problemach fabryki ze stroną rządową. Związkowcy wskazują, że zakład mógłby wyprodukować kilka śmigłowców dla straży pożarnej oraz na potrzeby ratowników górskich. Do tego konieczne jest jednak rządowe zlecenie.
Już we wtorek przed południem posłowie będą rozmawiać z prezes zarządu PZL-Świdnik. Zapoznają się m.in. z pomysłem budowy nowego śmigłowca pod roboczą nazwą „Sokół bis”.
– Zaproponowałem spotkanie, bo to jest sytuacja, w której wyłącznie zarząd PZL-Świdnik ma kompetencje do informowania – wyjaśnia Artur Soboń. – To bardzo dobra propozycja dla wojska i dla PZL. Nowy projekt wykorzystuje potencjał Świdnika i mógłby być realizowany w kraju wspólnie z Polską Grupą Zbrojeniową.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że projekt zakłada produkcję nowego modelu śmigłowca na bazie jednej z włoskich maszyn.
Związkowcy obawiają się jednak, że cały pomysł to „bicie piany, które potrwa do kolejnych wyborów”. Przekonują, że firma natychmiast potrzebuje rządowych kontraktów, by uniknąć dalszych zwolnień, a nawet upadku. Parlamentarzyści z LZP złożyli w tej sprawie interpelację do premiera.