Minister zdrowia jest za zniesieniem obowiązku noszenia maseczek, a także izolacji i kwarantanny. Już od kwietnia. – To niepoważne – komentuje wirusolog i ostrzega, że kolejna fala epidemii może pojawić się szybciej, niż myśleliśmy.
– Zarekomendowałem premierowi, żeby od początku kwietnia znieść rozwiązania dotyczące noszenia maseczek, nakładania kwarantanny i izolowania – oświadczył w czwartek minister zdrowia Adam Niedzielski.
W rozmowie z Radiem Plus wskazał na brak wzrostu obciążenia szpitalnego, co z kolei „otwiera pewną przestrzeń do dalszych decyzji związanych z maseczkami i przejściem ze stanu epidemii, do stanu zagrożenia epidemicznego”. – Jest to taki moment, w którym zaczynamy koronawirusa traktować jako jedną z chorób, które po prostu gdzieś w naszym otoczeniu istnieją. Są cały czas oczywiście groźne, ale mamy je w coraz większym stopniu pod kontrolą – tłumaczył szef resortu zdrowia.
Covid nie zniknął
Tymczasem w szpitalach nie widać na razie szczególnej poprawy. Covidowych pacjentów wcale nie ubywa.
– W ogóle nie mamy spadku takich hospitalizacji. Cały czas na 22 covidowych łóżkach, którymi dysponujemy mamy średnio kilkunastu pacjentów. Jak tylko kogoś wypiszemy, na jego miejsce pojawia się kolejny chory – przyznaje Alicja Jarosińska, dyrektor szpitala w Hrubieszowie.
Oprócz polskich pacjentów do hrubieszowskiego szpitala, trafia coraz więcej ukraińskich uchodźców, którzy ze względu na przebieg Covid-19 wymagają hospitalizacji. – W związku z tym, nie wiem jak będziemy sobie radzić od 1 kwietnia, kiedy w całej Polsce mają zniknąć oddziały covidowe oraz ich finansowanie. Szpitale będą zostawione same sobie, mimo że znaczącej poprawy dotyczącej Covid-19, na jaką wskazuje rząd wcale nie ma – zaznacza dyr. Jarosińska.
Od kilku tygodni zmian nie widać też w szpitalu wojewódzkim w Białej Podlaskiej.
– Zauważalny spadek covidowych hospitalizacji mieliśmy w lutym. Ta tendencja zatrzymała się jednak kilka tygodni temu i od tamtej pory mamy średnio około 70 takich pacjentów – informuje Magdalena Us, rzeczniczka bialskiego szpitala. Dodaje, że aktualnie jest to 70 dorosłych i 4 dzieci.
Większe ryzyko
Na dodatkowy problem wskazuje szpital w Tomaszowie Lubelskim.
– Obecnie nie ma na szczęście aż tylu ostrych niewydolności oddechowych u covidowych pacjentów, które obserwowaliśmy jeszcze na początku roku. Mamy jednak obawy o rozwój sytuacji epidemiologicznej w związku z kolejnymi falami uchodźców. Musimy liczyć się z tym, że w punktach recepcyjnych czy miejscach zbiorowego zakwaterowania, przestrzeganie obostrzeń w postaci na przykład maseczek jest niemożliwe – zwraca uwagę Piotr Gozdek, zastępca dyrektora ds. lecznictwa szpitala w Tomaszowie Lubelskim. Zaznacza: – Podobnie jest w pociągach czy autobusach, które przywożą uchodźców z Ukrainy. Ryzyko zakażenia jest więc znacznie większe. Trzeba też pamiętać, że stopień zaszczepienia przeciwko Covid-19 w Ukrainie jest stosunkowo niski, co również ma znaczenie.
Piotr Gozdek przypomina też o subwariantach Omikrona: – Nie ma jeszcze jednoznacznych danych, które pozwoliłyby jasno określić ich wpływ na dalszy przebieg pandemii.
W tej sytuacji pomysł znoszenia maseczek i innych obostrzeń wydaje się przedwczesny. Powinniśmy poczekać aż sytuacja się ustabilizuje.
Nowe wyzwania
Szpitale powinny się też przygotować do organizacji stałych miejsc izolacyjnych z osobnym węzłem sanitarnym, których aktualnie praktycznie nie ma.
– Powinna to być decyzja centralna. W związku z tym, że od 1 kwietnia znikają miejsca covidowe, ryzyko rozprzestrzeniania się koronawirusa będzie większe. Chodzi też o nowe wyzwania medyczne, na które musimy się przygotować w związku z falą uchodźców m.in. odrę, polio czy WZW A czyli tzw. chorobę brudnych rąk. W Polsce te choroby zostały opanowane, a w Ukrainie nadal są zagrożeniem – zaznacza dyr. Gozdek.
– Zapowiedzi ministra zdrowia dotyczące znoszenia obostrzeń, w tym noszenia maseczek w zamkniętych pomieszczeniach są niepoważne. Patrząc na to, co się dzieje w Europie Zachodniej, gdzie liczba zakażeń obecnie zaczyna rosnąć, musimy się liczyć z tym, że nas też to nie ominie. Jednym z powodów takich wzrostów, które widać na przykład w Niemczech, jest właśnie zniesienie obostrzeń. Do tego trzeba dodać subwariant Omikrona BA2, który zaczyna powoli dominować oraz spadek trwałości odpowiedzi immunologicznej po szczepieniu, co po upływie pewnego czasu jest naturalne – komentuje prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska z Katedry Wirusologii i Immunologii UMCS w Lublinie. Zaznacza: – Z drugiej natomiast strony mamy falę uchodźców z Ukrainy, którzy przemieszczają się i przebywają w dużych skupiskach. To także zwiększa ryzyko dalszego rozprzestrzeniania się wirusa.
Kolejna fala?
Prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska zwraca uwagę, że nie ma aktualnie żadnych decyzji w sprawie obowiązkowego, bezpłatnego testowania uchodźców, którzy przebywają już w Polsce. – Nie znamy więc skali problemu. Pamiętajmy, że jeśli wirus będzie stale krążył, to rośnie ryzyko kolejnych mutacji. Mimo że ostatni dominujący wariant Omikron okazał się stosunkowo łagodny, nowe mutacje mogą być bardziej niebezpieczne. Ewolucja wirusa może pójść w zupełnie innym kierunku.
Te wszystkie okoliczności sprawiają, że kolejna fala pandemii, której mogliśmy się spodziewać dopiero jesienią, może pojawić się znacznie szybciej.
Prof. Szuster-Ciesielska uspokaja natomiast, że pojawienie się przypadków zakażenia Delmikronem (połączenie wariantów Omikron i Delta) między innymi w Europie i USA nie stanowi zagrożenia. – Kolce tego rekombinowanego wirusa są takie same, jak kolce Omikrona. To sprawia, że nasz układ odpornościowy będzie reagował tak, jak w przypadku wariantu Omikron. Będą to więc w większości łagodne przypadki.