Gogle, maseczki, kombinezony, rękawiczki, ochraniacze na buty – taka zbroja ma ich uchronić przed koronawirusem. Jest ich 62. Codziennie pobierają wymazy od setek osób
Jako jedni z pierwszych do walki z pandemią COVID-19 stanęli żołnierze 2 Lubelskiej Brygady Obrony Terytorialnej. Jak to w wojsku, walka z pandemią otrzymała kryptonim „Odporna Wiosna”. Pod tą nazwą kryje się m.in. działanie 35 mobilnych zespołów wymazowych.
– W sumie do realizacji tego zadania zaangażowano 62 żołnierzy ze wszystkich pięciu batalionów 2 LBOT. Dodatkowo 5 zespołów wymazowych, w sumie 14 osób, działało na Śląsku – pobierały wymazy m.in. od górników i ich rodzin – mówi kapitan Damian Stanula, oficer prasowy brygady.
Od początku pandemii żołnierze 2 LBOT pobrali na Lubelszczyźnie blisko 9000 wymazów. Działali w Domach Pomocy Społecznej, badali osoby na kwarantannach, wspierali szpitale. Wciąż są na posterunku.
Nie każdy może pobierać wymazy
– Do zadania pobierania wymazów są delegowani żołnierze z kompetencjami co najmniej ratownika medycznego. Muszą mieć ukończone specjalistyczne szkolenie, nie mogą mieć więcej niż 45 lat i muszą być zdrowi – choroby przewlekłe oraz pobyt w ciągu ostatniego miesiąca w krajach o podwyższonym ryzyku zakażenia wykluczają z tych działań – podkreśla rzecznik.
Żołnierze są świadomi, że mimo zabezpieczeń zawsze jest margines ryzyka zarażenia się.
W 2 LBOT działają dwa rodzaje mobilnych zespołów wymazowych: 2-osobowe, które pobierają próbki np. od ludzi przebywających na kwarantannie w ich miejscach zamieszkania oraz 3-osobowe mobilne, które pobierają wymazy np. od personelu DPS-ów. Pobrany materiał przekazują do stacji sanitarno-epidemiologicznej, która następnie informuje o wynikach badań.
W połowie czerwca mobilne zespoły wymazowe dostały nowe zadanie – pobieranie próbek od pracowników sezonowych. Tylko jednego dnia, 16 czerwca, pobrały blisko 150 wymazów od zatrudnionych w kilkunastu gospodarstwach rolnych w naszym regionie, m.in.: w Stoczku, Januszówce, Wólce Nowej, Zawieprzycach, Jawidzu, Kijanach, Nowogrodzie.
Specjalna baza i środki ochrony
Aby zachować wszelkie środki bezpieczeństwa i reżim sanitarny, by odseparować ich od pozostałych żołnierzy, „wymazowcy” stacjonują w koszarach na Majdanku. Pracują w tygodniowych cyklach zmianowych.
– Nasza służba, a właściwie nasze zadanie wynikające z sytuacji epidemiologicznej, polega na pobieraniu wymazów od pracowników DPS-ów. A następnie dostarczanie ich do laboratoriów, w których wykonuje się badania w kierunku stwierdzenia materiału genetycznego wirusa SARS-CoV-2. Działaliśmy w zespołach 3-osobowy, ponieważ taki skład gwarantował zachowanie maksymalnego bezpieczeństwa – mówi plutonowy Łukasz Brodacz (żołnierz zawodowy, kompania logistyczna 2 LBOT). – W kompleksie koszarowym na Majdanku każdy z nas mieszkał w osobnym pokoju. Widywaliśmy się tylko na czas wyjazdów i posiłków, aby jak najbardziej ograniczyć ewentualną transmisję wirusa – dodaje.
Oczywiście żołnierze korzystali ze środków ochrony osobistej: rękawiczek, maseczek FFP3, gogli, kombinezonów, ochraniaczy na buty, przyłbic, płynów do dezynfekcji skóry i powierzchni.
– Próbki znajdowały się w specjalnych twardościennych pojemnikach. A na koniec każdy z nas miał wykonany test, by móc bezpiecznie wrócić do swoich rodzin – mówi st. szer. Agnieszka Siczek.
Jak to odbierali osobiście, jak ich rodziny?
Służba, służbą, ale każdy z nich zostawił w domu bliskich. Nie mówią, że obawa związana z zarażeniem rodziny nie istniała. „A co będzie, gdy się zakłuję aktywnym wymazem i przyniosę to świństwo do domu?” – od takich pytań trudno było uciec.
– Jestem żołnierzem, wcześniej ukończyłem studia medyczne, więc to zadanie było właśnie dla mnie. Moja żona Ewa i syn Julian dodawali mi sił. Czasami po całym dniu w kombinezonie, goglach, rękawicach itp., potwornie zmęczony telefonowałem do domu, żeby usłyszeć ich głosy, porozmawiać. Rodzice też czasami telefonowali i wspierali mnie w tym, co robiłem. Ale podziękowania należą się również moim kolegom i koleżankom – za to, że stworzyli tak sprawnie działający zespół ludzi, który pracował, mieszkał i żył w rodzinnej atmosferze – mówi plut. Łukasz Brodacz. – Osobiście uważam, że wszystkie zespoły podeszły do zadania bardzo sumiennie i profesjonalnie. Nikt nie bagatelizował zagrożenia. Nowe grupy wprowadzane do akcji szybko dostosowywały się do sytuacji i procedur.
W momencie podjęcia tak ryzykownego zadania niezwykle ważna jest motywacja. Nie wiadomo, czy nie porównywalna z polem walki.
– Dla mnie motywacją w tak trudnym czasie było i jest niesienie pomocy. Jestem dumna, że swoją wiedzą i doświadczeniem mogę pomagać ludziom. Rodzina jest moim wsparciem, gdyż oprócz tego, że jestem żołnierzem, to jestem także matką dwójki dorastających dzieci. Na co dzień pracuję jako opiekun medyczny w Domu Pomocy Społecznej BARKA w Janowie Lubelskim – mówi st. szer. Agnieszka Siczek.
Na szczęście, jak do tej pory, ostry i wymagający reżim asekuracyjny zdał egzamin. – Wśród osób, z którymi współpracowałem, nie było potwierdzonych zachorowań na COVID-19 – dodaje plut. Łukasz Brodacz.
– Będziemy działać tak długo, jak będzie to konieczne. Zależy nam na tym, aby pomagać wszystkim, którzy tego potrzebują. Nasi żołnierze są świadomi odpowiedzialności, jaka jest związana z zadaniem pobierania wymazów – dodaje kpt. Stanula.
Żołnierze OT na czas realizacji tego zadania są powoływani do pełnienia służby, za co, zgodnie z przepisami, otrzymują świadczenie pieniężne. W przypadku osób pracujących pracodawca jest zobowiązany udzielić takiej osobie urlopu bezpłatnego na czas powołania.