Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Koszykówka

3 lipca 2020 r.
17:13

Moje koszykarskie podium – Jerzy Żytkowski

0 1 A A
Podczas pobytu w Korei. W środku Andrzej Frączkowski, dyrektor klubu. To za jego kadencji Start osiągał największe sukcesy
Podczas pobytu w Korei. W środku Andrzej Frączkowski, dyrektor klubu. To za jego kadencji Start osiągał największe sukcesy

„Moje podium” to cykl reportaży o ludziach sportu, którzy kiedykolwiek w swojej karierze zdobywali medale i stawali na podium. Bohaterami są nie tylko sami sportowcy, ale także trenerzy, szkoleniowcy, działacze – ci wszyscy, którzy mieli swój udział w zdobywanym medalu. To przecież także ich zasługa.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

Te reportaże to opowieści nie tylko o nich, to również dokument czasów, w których trenowali, brali udział w zawodach. Ich bohaterami są sportowcy w rożnych wieku i różnych dyscyplin. Często już zapominani, ale łączy ich jedno – znają nie tylko smak zwycięstwa, ale i gorycz porażki. Skupmy się jednak na tym pierwszym. Zapraszamy na sportową podróż w przeszłość.

„Moje podium” powstało pod patronatem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Kiedy koszykarze Startu po raz pierwszy awansowali do ekstraklasy w 1961 r. Jerzy Żytkowski miał zaledwie dziewięć lat. Przez myśl mu wtedy nie przeszło, że za kilkanaście lat przyniesie do domu brązowy medal, który wywalczy w barwach czerwono-czarnych. Ale wcześniej, bo w 1970 roku zdobył z kolegami złoty medal mistrzostw Polski juniorów. Co więcej, kolejne czternaście sezonów spędzi w Starcie – najwięcej w historii klubu.

Marzenie o adidasach

– W latach 60. czy 70. nie mieliśmy takich warunków do trenowania, jakie mają dzisiaj zawodowi koszykarze. Jak sobie przypomnę chociażby ówczesne prysznice w halach, to sam się dziwię, że nikt z nas nie nabawił się grzybicy, czy innych chorób. W większości były to małe i ciemne pomieszczenia z drewnianymi podestami na podłodze. Ciepła woda raz była, raz nie. Żeby odkręcić prysznic, pociągało się za metalowy łańcuszek i czasami trzeba było czekać, aż będzie lecieć ciepła woda. Kiedy kilkunastu chłopaków równocześnie odkręciło wodę, to w połowie mycia leciała już tylko zimna.

O termoaktywnej odzieży nikt wtedy nie słyszał.

– Przez wiele lat trenowaliśmy i graliśmy w strojach z materiału, który nie przepuszczał powietrza. Pociliśmy się niemiłosiernie. Najgorsze były dresy. W niektórych halach w ogóle nie było ogrzewania, albo było w nich niewiele cieplej niż na dworze, dlatego na rozgrzewce ruszaliśmy się w dresach, ale po pewnym czasie były całe mokre od potu. Dzisiaj z podziwem patrzę, w czym grają zawodnicy – dla nas wtedy szczytem marzeń były oryginalne adidasy czy pumy. Mało kto takie posiadał. Chyba, że ktoś mu przywiózł z Zachodu. Kosztowały wtedy krocie – więcej niż przeciętna polska pensja.

My graliśmy w zwykłych, granatowych trampkach, które często już po kilku treningach rozlatywały się. Niektórzy kleili je plastrami, podklejali je. W sklepach były wtedy pustki. Dopiero potem, już jako senior nie narzekałem na brak sprzętu. Wiem jednak, że w niektórych klubach dochodziło do takich sytuacji, że zamawiali określoną liczbę trampek i – owszem – dostawali, tyle ile zamówił, tylko że w jednym rozmiarze – np. 46. Ktoś widocznie w centrali doszedł do wniosku, że skoro to dla koszykarzy, to musi być dużo rozmiar. Pół biedy, kiedy dla wysokiego chłopaka pasowały jak ulał, ale inni, o mniejszej stopie wyglądali komicznie w trampkach o cztery numery większych.

Dziś trudno w to uwierzyć młodszym sportowcom, ale kiedyś nie było tak jak dzisiaj, że przy ławce zawodników stoi specjalne nosidełko, w którym są butelki z napojami. Nam się chciało pić, to lecieliśmy do szatni i piło się wodę prosto z kranu. Po treningach to nawet kolejka się ustawiała.

Odżywki? Owszem. Jedyną, którą znałem, to była kawa

Nikt sobie głowy nie zawracał jakąś dietetyką, zbilansowanym jedzeniem. Wiadomo, że przed treningiem czy meczem nikt się specjalnie nie zajadał, ale jak jechaliśmy czy wracaliśmy z meczu, to na obiad chętnie zamawialiśmy flaki i schabowego. Każdy pamiętał to, co wtedy obowiązywało: „jedz, to będzie silny”. I jedliśmy.

Wielu zawodników z mojej drużyny paliło wtedy papierochy. To m.in. Irek Mulak, któremu to wcale nie przeszkadzało w graniu. Kiedyś zauważył go z papierosem w ręku na ulicy jeden z dziennikarzy i następnego dnia ukazał się artykuł w gazecie, w którym autor napiętnował Irka za ten nałóg. Ale i tak palenia nie rzucił i był jednym z najlepszych polskich koszykarzy w lidze.

A propos papierosów, to były mecze w hali przy Zygmuntowskich, które trwały dłużej, niż powinny. Zwłaszcza po przerwie. Wszystko właśnie przez dym z papierosów. Kiedy było zimno, to kibice w przerwie palili w holu lub w szatniach na dole. Kiedy jednocześnie zapaliło kilkaset osób, to nie było czym oddychać. Halę trzeba było wietrzyć.

Nie mieliśmy wtedy takiej „armii zaciężnej” jak dzisiaj. Skład był oparty na wychowankach. Wielu zawodników w tamtych latach nigdy nie grało do końca kariery w innych klubach. Byli związani ze swoim pierwszym klubem  na dobre i na złe. Trochę inaczej wyglądało to w wojskowych klubach. Wtedy, żeby ściągnąć do siebie zawodnika, to przychodził rozkaz, że taki i taki zawodnik ma się zgłosić do Śląska czy Legii i nie było dyskusji.

Wiem, że teraz są zupełnie inne realia i dzisiaj każdy sportowiec traktuje klub jako zakład pracy, który często zmienia i idzie tam, gdzie może więcej zarobić. Wtedy jednak, kiedy ja grałem, każda zmiana klubu nie była też mile widziana przez kibiców. Liczył się lokalny patriotyzm. W dzisiejszym sporcie to sponsor ma najwięcej do powiedzenia. Reszta się nie liczy. Rzadko kiedy zawodnik przywiązuje się do klubu, miasta czy regionu. Jeśli dostaje bardziej intratną propozycję, nawet w egzotycznym kraju – to bez wahania decyduje się na przeprowadzkę.

Kiedyś liga była bardziej przewidywalna

Było 5-6 zespołów, które przez lata dominowały w rozgrywkach. To były uznane zespoły jak Śląsk, Wisła, Resovia, Lech czy Wybrzeże. Były awanse, spadki, a dzisiaj wystarcza mieć pieniądze i można wykupić tzw. dziką kartę, żeby grać w najwyższej klasie rozgrywek.

Sprzedawanie meczów? Owszem, tu i ówdzie słychać było, że jakiś zawodnik podejrzanie słabo zagrał, ale to były sporadyczne wypadki. W koszykówce trudno jest oszukać. Można raz czy dwa nie trafić spod samego kosza; to się zdarza każdemu, ale trener, widząc nieskuteczną grę, sadza takiego zawodnika na ławce. W takiej nożnej łatwiej jest popełnić świadomy błąd. Mówiąc krótko – w koszykówce sprzedawanie czy kupowanie meczów było praktycznie niespotykane. To nie ta dyscyplina.

Psycholog w klubie? A po co?

Tę rolę spełniał trener. Zastępował i ojca i wychowawcę. Pamiętam, że trenerzy wiedzieli, kto jak się uczy w szkole. Jak trzeba było, to chodzili nawet do wychowawcy, a nawet odwiedzali rodziców w domu. Zdarzało się, że trener za złe oceny nie wpuszczał na trening. To była najgorsza kara. Poprawiłeś oceny – mogłeś wówczas wejść na salę. 

Zdzisław Niedziela, z którym osiągnąłem tyle w sporcie, potrafił w prosty sposób dotrzeć do zawodnika bez stosowania psychologicznych wybiegów. Kiedy trzeba było, to tak ochrzanił, że poszło w pięty, a kiedy indziej podszedł, poklepał po ramieniu i pochwalił za dobre zagranie. Po latach wspólnie spędzonych na boisku wiedzieliśmy już po jego minie, czy za chwilę wybuchnie czy też poklepie. Nie musiał nic mówić, żebyśmy wyciągnęli wnioski. I to działało. To był znakomity szkoleniowiec. Podobnie jak mój pierwszy trener – Zdzisław Zarzycki.

Dzisiaj każdy zawodowy koszykarz ma też indywidualny trening siłowy. My mieliśmy też obozy kondycyjne. Ich program był szalenie prosty. Trener kazał nałożyć sobie obciążniki, pasy ołowiane, pokazywał palcem na górę widniejącą na horyzoncie i padała komenda: Na górę i za trzy godziny macie być z powrotem!

Koszykówka sprzed czterdziestu lat nie była tak widowiskową dyscypliną, jaką jest dzisiaj. Grało się o wiele wolniej, nie było rzutów za trzy, wsadów. Sami zawodnicy byli też o wiele niżsi. My mieliśmy w drużynie jedynie Wojtka Szaratę, Darka Jeziora, potem Janusza Florczaka czy Jacka Grabskiego, którzy mieli ponad dwa metry wzrostu. I tyle. Dzisiaj dwumetrowcy są często rozgrywającymi, a pod koszem walczą o wzroście 210-215 cm.

Na meczach wsady były kiedyś rzadkością. Zresztą wtedy zawodnicy nie byli aż tak skoczni jak dzisiaj, kiedy prawie każdy zawodnik pakuje piłkę z góry. U nas najbardziej widowiskowo robił to Irek Mulak. Obręcze nie było kiedyś uchylne i zdarzało się, że podczas rozgrzewki urywały się podczas wsadu.

Ówczesne mecze miały swoją dramaturgię, wiele spotkań kończyło się tak samo rzutem w ostatniej sekundzie. Pamiętam, że w hali na al. Zygmuntowskich zawsze mieliśmy niesamowity doping. Zdarzało się, że przy rzutach osobistych przeciwnika, wszyscy tupali nogami, sądząc, że w ten sposób spowodują drgania kosza i utrudnią przeciwnikowi celny rzut.

Bywało, że niektórzy koszykarze z przeciwnych zespołów byli obiektem słownego ataku ze strony kibiców. Tak było m.in. w przypadku Zdziśka Myrdy z Resovii czy Gienka Durejki z Lecha. Kibice głośno skandowali ich nazwiska, w przypadku Myrdy było to czasami „Zdzisek”, chcąc ich zdeprymować. Nie wiem, dlaczego padło akurat na nich, bo i jeden i drugi byli sympatycznymi zawodnikami. Zdobywali jednak bardzo dużo punktów dla swoich zespołów i pewnie to się nie podobało kibicom.

W Lublinie gwizdano także na Gienka Kijowskiego, który był wtedy jednym z najlepszych rozgrywających w lidze

To za sprawą Kena Washingtona, który grał u nas. Kiedyś Gienek stwierdził, że takich „Kenów Washingtonów” to jest na pęczki. I Ken pokazał mu miejsce w szeregu. W meczu przeciwko Lechowi kilkakrotnie ośmieszył Gienka i zdobył ponad 30 punktów. Od tej pory Kijewskiemu ciężko było grać w Lublinie, bo przy każdym jego zetknięciu z piłką rozlegało się buczenie i gwizdanie.

W 1979 r. koszykówka w Lublinie święciła triumfy właśnie za sprawą Kena. Był niewątpliwie magnesem przyciągającym kibiców. Dzisiaj prawie każdy klub ma w swoim składzie obcokrajowców, ale wtedy czarnoskóry koszykarz to było coś niezwykłego.

Ken już w pierwszych meczach w barwach Startu ośmieszał rywali. Był bardzo szybki, skoczny, potrafił podać piłkę w najmniej oczekiwanym momencie, czasami pod nogą. Rywale nie potrafili sobie poradzić z niskim (173 cm) rozgrywającym. Był gwiazdą, zdobywał mnóstwo punktów i nic dziwnego, że po pierwszym sezonie został wybrany najlepszym zawodnikiem ligi. Potem nie było mu tak łatwo. Przeciwnicy już wiedzieli, że nie można odstąpić go na krok i kryli go na całym boisku. Ale i tak te nasze dwa tytuły brązowych medalistów to przede wszystkim jego zasługa.

Koszykarskie pokolenia

 Jerzy Żytkowski od wielu lat sędziuje w amatorskiej lidze. Cieszy się, że do sportu garnie się wiele młodych osób. – Wśród tych zawodników widzę nowe pokolenia koszykarzy. To synowie, potem wnukowie tych, z którymi kiedyś zetknąłem się na boisku.

Wielu z nich kultywuje rodzinne tradycje. Są tacy, którzy mogliby dzisiaj lub w najbliższej przyszłości wystawić piątkę zawodników – do tego całkiem mocną. Weźmy chociażby takich Karolaków: Piotr, który grał w ekstraklasie najdłużej, Kuba – mistrz i wicemistrz Polski, Bartek gra w czołowym klubie pierwszoligowym, na parkietach ekstraklasy występował także Paweł. I już widać ich następców. I bardzo dobrze, bo każdemu i zawsze powtarzam, że sport jest najlepszą metodą wychowawczą. Wielu z nas, sportowców, wie że życiu jest jak na zawodach – raz się wygrywa, raz przegrywa, ale nigdy nie można się poddawać. Nie byliśmy chowani pod szkłem. Poznaliśmy, co to jest ból, jak smakuje gorycz porażki. To nas nauczyło pokory, dyscypliny i nie załamujemy rąk, kiedy coś nam nie idzie.

Na sporcie się nie dorobiłem

Owszem, pieniądze z tego jakieś były, byliśmy znani, popularni, ale w porównaniu z dzisiejszymi realiami w sporcie zawodowym, to można powiedzieć, że to była amatorszczyzna. Żaden z nas po zakończeniu kariery nie żył z tego, co zarobił grając w koszykówkę. Owszem, ci lepsi zawodnicy dostawali jakieś przydziały na samochód, mieszkanie, ale nikt nie zarabiał takich pieniędzy jak dzisiaj.

My zresztą nie graliśmy dla pieniędzy. Nie było wtedy zresztą sportu zawodowego, agentów, kontraktów. Graliśmy, bo to była nasza pasja. Żyliśmy koszykówką. To nas łączyło. Znaliśmy się jak łyse konie, bo większość z nas nigdy nie zmieniała klubu, nic dziwnego, że spędziliśmy ze sobą tyle czasu razem. Dzisiaj jest tak duża rotacja w drużynach, że wielu koszykarzy nawet nie jest w stanie zapamiętać imion wszystkich kolegów.

Ja i mój rower

Od wielu lat Jerzy Żytkowski oddaje się swojej drugiej pasji – kolarstwu. Rowerem jeździ wszędzie – nawet na małe piwo do Zwierzyńca. Nie ma dla niego niekorzystnej pogody. Chyba, że zimowe zaspy staną na przeszkodzie. Sto czy dwieście kilometrów dziennie nie stanowią dla niego zbytniego problemu. Kiedy mija orlik i widzi grających chłopaków w kosza nie może się jednak oprzeć, żeby choć na chwilę przystanąć i popatrzeć, jak grają. Z koszykówki nigdy się nie „wyleczył”.

„Moje podium” powstało pod patronatem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
e-Wydanie

Pozostałe informacje

Ulica Jana Pawła II w Lublinie
galeria

Jaka sytuacja na lubelskich drogach? Autobusy łapią niewielkie opóźnienia

Miejskie służby od wczorajszego wieczoru posypują drogi solą, ale mimo to na lubelskich ulicach rano było ślisko. Dobra wiadomość jest taka, że wszystkie główne arterie są przejezdne. Nad ranem opóźnienia łapały autobusy miejskiej komunikacji, zwłaszcza te obsługujące ościenne miejscowości.

Od kiedy rozliczenie PIT za 2024? Najważniejsze terminy i wskazówki

Od kiedy rozliczenie PIT za 2024? Najważniejsze terminy i wskazówki

Każdy początek roku wiąże się z obowiązkiem rozliczenia podatku dochodowego od osób fizycznych za dwanaście poprzednich miesięcy. Choć mamy kilka miesięcy na złożenie zeznania, warto pamiętać, że podatników obowiązują konkretne i nieprzekraczalne terminy. Niedotrzymanie ich może prowadzić do konsekwencji skarbowych, takich jak kara finansowa czy odsetki za zwłokę.

Jak zacząć ćwiczyć jogę?

Jak zacząć ćwiczyć jogę?

Planujesz zacząć ćwiczyć jogę, ale nie wiesz, jak się do tego zabrać? Zanim zaczniesz trening, warto odpowiednio się przygotować. Przydadzą się także akcesoria do jogi i strój, który zapewni komfortowe ćwiczenia. Ponadto korzystnie poznać wcześniej kilka ważnych informacji o tej aktywności. Dowiedz się, o czym warto wiedzieć przed rozpoczęciem przygody z jogą.

Jaki hotel wybrać na wypoczynek w centrum Warszawy?

Jaki hotel wybrać na wypoczynek w centrum Warszawy?

Warszawa, stolica Polski, to miejsce, gdzie nowoczesność łączy się z historią. W sercu tego tętniącego życiem miasta znajduje się wiele luksusowych hoteli, które oferują komfortowe warunki do wypoczynku. Wybór odpowiedniego hotelu może być kluczowy dla naszego zadowolenia z pobytu. Czy marzysz o miejscu, które zapewni Ci nie tylko nocleg, ale również wyjątkowe doświadczenia? Oto, na co warto zwrócić uwagę, planując pobyt w centrum Warszawy.

Selekcjoner reprezentacji Polski Marcin Lijewski

MŚ piłkarzy ręcznych: Polska na początek zagra z Niemcami. Gdzie oglądać mecz?

Dzisiaj o godz. 20.30 reprezentacja Polski piłkarzy ręcznych rozpocznie swój udział w mistrzostwach świata. Na dzień dobry Biało-Czerwoni zmierzą się z Niemcami. Spotkanie będzie można obejrzeć na antenie TVP Sport oraz platformie Viaplay.

Australian Open. Metamorfoza i awans Magdaleny Fręch do trzeciej rundy

Australian Open. Metamorfoza i awans Magdaleny Fręch do trzeciej rundy

Mecz drugiej rundy Australian Open zaczął się dla Magdaleny Fręch fatalnie. Polka w starciu z Rosjanką Anną Blinkową w pierwszym secie nie zdołała wygrać nawet jednego gema. Potem jednak nasza zawodniczka przeszła prawdziwą metamorfozę i odwróciła losy spotkania

Strażacy w ubiegłym roku mieli ręce pełne roboty. Która interwencja była najtrudniejsza?
film

Strażacy w ubiegłym roku mieli ręce pełne roboty. Która interwencja była najtrudniejsza?

Strażacy interweniowali w naszym regionie w 2024 roku ponad 23 tys. razy. To wzrost o 10 proc. Która interwencja była najtrudniejsza? Kiedy było najwięcej pracy? Na te i inne pytania odpowie w programie Dzień Wschodzi st. bryg. Zenon Pisiewicz, Komendant Wojewódzki Straży Pożarnej.

Oblodzenia i marznące opady. Alert dla województwa
galeria

Oblodzenia i marznące opady. Alert dla województwa

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej ostrzega przez marznącymi opadami, które mogą powodować gołoledź. Ostrzeżenie drugiego stopnia wydane dla całego regionu.

Odwołane i opóźnione pociągi. To przez oblodzenie trakcji

Odwołane i opóźnione pociągi. To przez oblodzenie trakcji

Jak informuje PKP Intercity, wystąpiły opóźnienia w kursowaniu pociągów spowodowane zamarzającym deszczem na kolejowej sieci trakcyjnej. Oblodzenie uniemożliwia pobór energii elektrycznej i przejazd składów.

Opowieść o uzależnieniu. Przedstawienie Teatru Panopticum
teatr
17 stycznia 2025, 18:00

Opowieść o uzależnieniu. Przedstawienie Teatru Panopticum

Dom Kultury LSM zaprasza w najbliższy piątek (17 stycznia) na przestawienie pt. „Odlot” w wykonaniu Teatru Panopticum z Młodzieżowego Domu Kultury „Pod akacją” z Lublina. „Odlot” to metaforyczna i uderzająca w scenicznym wyrazie opowieść o uzależnieniu.

Jak informuje DORSZ, poderwane zostały dyżurne pary myśliwskie

Polskie wojsko w stanie najwyższej gotowości. Rosja atakuje zachodnią Ukrainę

Dzisiaj nad ranem Rosja znów przeprowadziła zmasowany atak na cele w Ukrainie, także jej zachodniej części. Polskie wojsko zareagowało natychmiast.

Szymon Strzałkowski ma za sobą przeszłość w ligach centralnych

LNBA: Nieoczywisty bohater meczu Alco z Alfachem Team

Meczem kolejki w rozgrywkach LNBA w minioną sobotę śmiało można określić potyczkę Alco z Alfachem Team. Obie ekipy są w grze o najlepszą czwórkę, która później będzie rywalizowała w fazie play-off o mistrzostwo LNBA. Po 9 serii gier bliżej tego celu jest Alco, które pokonało Alfachem Team 61:58.

Piotr Ziółkowski to jeden z liderów Symbitu

Pod koszami Dziennika Wschodniego: Problemy Symbitu

The Reds i Symbit – to prawdopodobnie te dwa zespoły stoczą walkę o mistrzostwo rozgrywek Pod koszami Dziennika Wschodniego im. Andrzeja Wawrzyckiego. W miniony weekend spore problemy z odniesieniem zwycięstwa miał ten drugi zespół, który długo męczył się z silnym w tym sezonie Back to the Roots.

Jeden z przykładowych widoków prezentujących odnowiony Rynek w Wąwolnicy. Więcej szczegółów mieszkańcy gminy poznają w przyszłym tygodniu
ARCHITEKTURA

Bez wycinki, ale nowocześnie. Porozmawiają o nowym Rynku w Wąwolnicy

W przyszłym tygodniu, we wtorek, mieszkańcy miasta i gminy Wąwolnica będą mieli okazję porozmawiać o tym, jak ma wyglądać odnowiony Rynek z położonym w centrum skwerem. Architektoniczna koncepcja wchodzi do etapu społecznych konsultacji.

Edyta Geppert zaśpiewa w Zamościu w niedzielę, 19 stycznia
KONCERT
19 stycznia 2025, 17:00

Pierwsza dama polskiej estrady: w niedzielę w Zamościu

Najpiękniejsze dzieła polskiej piosenki literackiej będzie można w niedzielę (19 stycznia) usłyszeć w Zamościu. Na dodatek w wyjątkowym wykonaniu - Edyty Geppert.

ORLEN BASKET LIGA MĘŻCZYZN
14. KOLEJKA

Wyniki:

AMW Arka Gdynia - Górnik Zamek Książ Wałbrzych 74:88
King Szczecin - Arriva Polski Cukier Toruń 107:95
Trefl Sopot - GTK Gliwice 88:77
Dziki Warszawa - Icon Sea Czarni Słupsk 66:81
Śląsk Wrocław - Legia Warszawa 85:73
MKS Dąbrowa Górnicza - Anwil Włocławek 77:87
Start Lublin - Tasomix Rosiek Stal Ostrów Wlkp. 105:90
Zastal Zielona Góra - PGE Spójnia Stargard

Tabela:

1. Anwil 14 26 1264-1110
2. Trefl 14 24 1254-1207
3. Start 14 23 1263-1221
4. Górnik 14 23 1085-1061
5. King 14 22 1191-1148
6. Czarni Słupsk 14 21 1111-1044
7. Dziki 14 21 1034-1023
8. Legia 14 21 1150-1145
9. Śląsk 14 21 1101-1113
10. Gliwice 14 20 1177-1238
11. Spójnia 13 19 1010-1015
12. Toruń 14 19 1161-1189
13. Ostrów Wlkp. 14 19 1138-1200
14. Arka 14 19 1177-1249
15. Zielona Góra 13 18 1012-1080
16. Dąbrowa G. 14 17 1086-1171

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!