Rozmowa z Andrzejem Majchrzakiem, dyrektorem Aeroklubu Leszczyńskiego o Tadeuszu Wronie - pilocie, dzięki któremu Boeing 767 wylądował awaryjnie na Okęciu.
- Byłem na cmentarzu, kiedy zadzwonił redaktor Jarek Adamek, znany publicysta lotniczy i powiedział, co się stało...
- A Pan na to?
- No to Tadek ma u mnie dobry koniak...
- To trunek pilotów?
- Nie tylko pilotów, ale u nas służy do fetowania specjalnych okazji. Jest taka okazja. Wcześniej go wyciskam.
- Jak długo zna Pan Tadka?
- Ponad dziesięć lat, od kiedy dyrektoruję naszemu Aeroklubowi. To na pewno. W ogóle z lotniskiem w Lesznie jestem związany prawie pół wieku... Może być, że Wrona już był naszym członkiem, kiedy jeszcze nie dyrektorowałem. Trzeba by sprawdzić w dokumentacji...
- Co może Pan powiedzieć o Wronie?
- Są ogólnie dwa typy pilotów. Jedni zamknięci w sobie, z którymi trzeba zjeść beczkę soli, aby poznać dobrze i się zakolegować. Drudzy, od razu zdobywają twoje serce. Mówi się o nich: "da się lubić na wygląd”. Są otwarci, komunikatywni, uśmiechnięci. Taki jest Tadek. To typ faceta, który od razu zdobywa akceptację. Wydaje ci się, że znasz go kupę lat i chcesz być w jego towarzystwie.
- Często spotykacie się?
- W tym roku już dwukrotnie przy okazji zawodów o mistrzostwo Polski.
- Jaki wynik uzyskał nasz bohater?
- Tadeusz reprezentuje średni pułap. Lata bardziej dla przyjemności, niż wyczynu. Wiąże się to z tym, że ma moc obowiązków w "Locie” i mało czasu na trening. Ale taka już dola pilotów czterdziestolatków, którzy są u szczytu kariery w liniach lotniczych. Zwłaszcza jak się lata na bardzo zaawansowanych technologicznie Boeingach.
-Dlaczego pilotów maszyn pasażerskich tak ciągnie do szybowców. Przecież kapitan Wrona nie jest wyjątkiem...
- Ja myślę, że każdego pilota niezależnie od tego, jaki wielkie samoloty pasażerskie prowadzi, ciągnie do rzeczy podstawowej – znalezienia się za sterami sam na sam z powietrzem. Tak naprawdę można to poczuć tylko w szybowcu.
- Czy słyszał Pan, że Tadeusz Wrona ma latać także na szlagierowym B 787 Dreamliner?
- Owszem, ale to nie jest potwierdzona wiadomość.
- Co powie Pan o jego lądowaniu na Okęciu?
- Mistrzowskie. Zaraz dodam jednak, że to mistrzostwo jest wynikiem świetnego przygotowania do reagowania na sytuacje awaryjne i żelazne trzymanie się procedur. Piloci ćwiczą to i mają opanowane teoretycznie do perfekcji. Jednak powtórzenie tego w "realu” to już inna historia. Dochodzi psychologia, meteorologia, specyfika lotniska... Tadek poradził sobie z tym wszystkim na medal. Oczywiście także wielką rolę odgrywa drugi pilot.
- Zna go Pan także?
- Jerzego Szwarca nie znam, ale słyszałem o nim wiele dobrego. Mam nadzieję, że Tadek mnie z nim pozna...
- Też mu Pan postawi dobry koniak?
- A jak pan myśli?