Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Kraj Świat

30 maja 2022 r.
13:42

Koszmar w domu dziecka? „Baliśmy się o tym mówić”

2 0 A A

Krzyki, przemoc, znęcanie psychiczne, kary i odbieranie prezentów. Tak według byłych wychowanków domu dziecka w Kłodzku wyglądała ich codzienność. Dramat dzieci miał trwać latami. Dlaczego, mimo kontroli, nikt nie reagował?

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

Byli wychowankowie domu dziecka w Kłodzku opublikowali w sieci list z apelem, aby po latach w końcu ktoś ich wysłuchał.

Impulsem była skarga złożona do starostwa przez jedną z pracownic na nadużycia finansowe, do których miało dochodzić placówce. Wychowankowie twierdzą, że zarzuty są prawdziwe, a oni byli pozbawiani prezentów, ubrań i pieniędzy z kieszonkowego. Dzieciństwo w domu zarządzanym przez Monikę Ś. miało też być pasmem upokorzeń i cierpienia.

- [Pani dyrektor] była zimną kobietą. Zawsze patrzyła na nas z góry. Nigdy nie miałam takiego poczucia, że mogę przyjść i z nią porozmawiać. Wszystko było załatwiane krzykiem – mówi anonimowo jedna z wychowanek placówki.

- Byłam świadkiem, jak ubliżała dzieciom. Mówiła: „jesteś nikim”, „nigdy nic nie osiągniesz”, „jesteś zerem”. Na pewno to nie jest dom, nigdy bym go tak nie nazwała – mówi pani Marta, była wychowawczyni w ośrodku.

- Lata spędzone w tym domu dziecka były ogromną traumą. Na samą myśl, że teraz są tam dzieci, które muszą przejść to samo… Nie mogę sobie tego poukładać w głowie – przyznaje pani Anna.

Przemoc w domu dziecka?

Kobieta jest jedna z autorek listu. W placówce spędziła 11 lat. - Byłam bita. Zaczęłam uciekać z domu dziecka. Nie było mnie tam tydzień, kiedy wróciłam, dostałam od pani Moniki po du…, zostałam wyszarpana za uszy – opowiada pani Anna.

Byli wychowankowie twierdzą, że przemoc fizyczna i psychiczna była wszechobecna. Mieli jej doświadczać także od części wychowawców, którzy pozwalali, by dzieci karciły się też wzajemnie.

Jedna z bohaterek reportażu, pani Małgorzata odbywała w domu dziecka praktyki studenckie. - Byłam świadkiem sytuacji, w której dzieci źle się zachowywały. Wychowawca po prostu zawołał starszą grupę chłopców, żeby zajęli się „gówniarzem”. Starszaki zamknęli się z dzieciakiem w pokoju, słychać było tłuczenie, krzyki, płacz. Po chwili chłopcy dumnie wyszli i mówią: „Już jest porządek, będzie grzeczny” – wspomina kobieta.

- Słyszałam wypowiedzi wychowawców, że to są debile, że tutaj bez leków to się nie da. Że tutaj nie wystarczy tylko rozmowa dyscyplinująca, tylko „debila trzeba znów zamknąć w ośrodku” – dodaje.

Dzieciom podawano leki?

Inna była wychowanka, pani Katarzyna, nie przyjmowała leków, ale podawano je jej bratu, który miał zaburzenia zachowania. Jak mówi, chłopiec miał reagować agresją, bo tęsknił za matką.

Gdy wszedł na dach, przewieziono go do szpitala psychiatrycznego z podejrzeniem próby samobójczej. We wypisie zlecono podawanie mu doraźnie leku na uspokojenie oraz psychoterapię. Pani Katarzyna twierdzi, że terapeuta z jej bratem nie pracował, za to podawano mu silne leki psychotropowe.

- Depakinę trzy razy dziennie, a Neurotrop dwa razy dziennie, czyli pięć tabletek dziennie. To była norma. Wtedy miał 12 lat, można powiedzieć, że przez to on nie funkcjonował, nie było go tam, był wyłączony, bo był nafaszerowany lekami – wspomina kobieta.

Po dwóch miesiącach przyjmowania leków, 12-letek miał zacząć źle się czuć. - Doszło do zatrucia organizmu. Trafił do szpitala i rozpoznanie było w kierunku toksycznego działania leku Neurotop, czyli gorączka, wysypka, zapalenie wątroby – opowiada. I dodaje, że po powrocie ze szpitala, jej bratu przestano podawać leki.

- Nagle się okazało, że już nie trzeba - mówi pani Katarzyna.
- Pamiętam jeden taki przypadek, nie było to na mojej zmianie, ale dziecko dostało zapaści po lekach. Nie potrafię podać powodu, czy dawka była za duża, czy to była pomyłka – mówi Danuta Lisota, była wychowawczyni domu dziecka.

Brak pomocy psychologicznej

W placówce przez lata nie było zatrudnionego psychologa. Byli wychowankowie twierdzą, że wiele razy nie mieli do kogo zwrócić się po pomoc. Kiedy nie radzili sobie emocjonalnie ze swoimi problemami, byli pozostawieni sami sobie.

- Miałam pod opieką dziewczynkę, to była akurat nastolatka. I ona opowiadał mi o tym, jak jej jest źle w tym domu dziecka. Mówiła, że ma już dosyć. Pokazywała, jak sama okaleczała się na brzuchu - wspomina pani Małgorzata, była wychowawczyni.

- Byłam z tym u pani dyrektor, która powiedziała mi, że „ona sobie ją zawezwie”. No i później to dziecko miało do mnie żal, bo rozmowa z panią dyrektor wyglądała tak, że powiedziała jej, że ona sobie nie życzy takiego samookaleczenia. Miała kazać się tej dziewczynce rozebrać, prawie zupełnie do naga, żeby obejrzeć, w których miejscach i jak się okalecza. Miała grozić jej, że za takie zachowania będzie przeniesiona do innego domu dziecka - opowiada kobieta.

Dyrektorka: Być może to spisek

Dyrektorka domu dziecka zgodziła się na rozmowę z nami. Pomimo wielu poważnych zarzutów ze strony byłych wychowanków i wychowawców twierdzi, że przez niemal 14 lat swojej pracy wzorowo wywiązywała się ze swoich obowiązków i dbała o dobro dzieci. I robi tak do dziś.

- Ta praca to jest całodobowe zarządzanie domem dziecka. Ja tą pracą żyję cały czas. Jestem oddana dzieciom - zapewniła Monika Ś.

Podczas rozmowy z reporterką Uwagi!, dyrektorka zaprzeczyła zarzutom, że w ośrodku miała być stosowana przemoc fizyczna czy psychiczna. - Ewentualnie może, jak była taka sytuacja, że dziecko wpadło w szał, to przytrzymałam rękę, ale to nie było bicie, znęcanie się, tylko po prostu dla bezpieczeństwa dziecka, odizolowanie - tłumaczy kobieta.

Reporterka Uwagi! zapytała również o to, jak w ośrodku wyglądała sytuacja związana z leczeniem psychiatrycznym dzieci.

- W momencie, kiedy wychowawca, pedagog, czy inny pracownik zgłasza problemy z dzieckiem, my to wszystko głęboko analizujemy - mówi Ś.

Dyrektorka domu dziecka odparła również zarzut, jakoby w ośrodku leki psychotropowe były traktowane jak środek wychowawczy. - Jest mi trudno ocenić, jaki jest cel rzucania tylu zarzutów i tylu oskarżeń w moim kierunku. (…) Być może to jest jakiś spisek ludzi dorosłych, a dzieci zostały w to po prostu wmanipulowane - uważa.

„Baliśmy się o tym mówić”

Byli wychowawcy, do których dotarliśmy, zaprzeczają, by wychowankowie mieli być przez kogokolwiek inspirowani. Twierdzą, że osoby, które miały dobry kontakt z dziećmi, były zwalniane albo same odchodziły z pracy, bo już nie wytrzymywały. Według ich relacji, dyrektorka rządziła twardą ręką, stosowała mobbing i zastraszała. Dlatego przez lata milczeli i nie reagowali na krzywdę dzieci. Do dziś mają z tego powodu wyrzuty sumienia.

- Te dzieci nie miały żadnych wzorców. Myślę, że czuły się bardzo zagubione, nie zapewnialiśmy im żadnego bezpieczeństwa, poczucia stabilizacji. Miały powielone te wzorce, które miały w domach - przyznaje Marta Miszczuk, była wychowawczyni.

„Dzieci mówiły: Pani dyrektor śmierdzi alkoholem”

Według relacji byłych wychowawców, dom dziecka przez lata skrywał jeszcze jedną mroczną tajemnicę. - Pani dyrektor miała problem. Słychać było z gabinetu wyzywanie tam kogoś na cały głos. Już było wiadomo. Oho, popłynęło - mówi anonimowo jedna z byłych wychowawczyń.

- Dzieci przychodziły i mówiły: „Pani dyrektor śmierdzi alkoholem”. Myśmy mówiły: „Nie, pani dyrektor źle się czuła i krople wypiła”. Co miałyśmy mówić? - przyznaje inna była wychowawczyni i dodaje: - Chociaż teraz bardzo żałuję, bo trzeba było zadzwonić i zakapować.

„Nie było żadnych sygnałów”

Wychowawcy przez lata milczeli, ale przecież dom dziecka podlegał nadzorowi. Kontrole przeprowadzał urząd wojewódzki, starostwo i centrum pomocy rodzinie. Ich zakres dotyczył nie tylko analizy dokumentów i finansów, ale także przestrzegania standardów opieki nad dziećmi.

- Kontrole, które były przeprowadzane przez starostwo, nie wykazały żadnych nieprawidłowości. Według naszych informacji, nie działo się tam nic złego - mówi wicestarosta Małgorzata Jędrzejewska-Skrzypczyk.

- Przez lata funkcjonowania tej placówki nie wpływały żadne skargi, że jest coś nie tak. Gdyby był jakikolwiek telefon, nawet anonim, to zawsze reagujemy - twierdzi Aneta Skórzewska, zastępca dyrektora Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Kłodzku.

Innego zdania jest jedna z byłych wychowawczyń. - Do centrum pomocy rodzinie trafił anonim, żeby pomóc tym dzieciom, bo dzieje się źle, a pani dyrektor nadużywa alkoholu. To było w 2010, 2011 roku - mówi kobieta.

„Coś na pewno nie zadziałało”

Monika Ś., dyrektorka placówki, zaprzecza, że ma problem z alkoholem. - Teraz to już można mi wszystko zarzucić - mówi dyrektorka kłodzkiej placówki. - Swego czasu miałam takie kontrole, bo dochodziły do instytucji takie sygnały, że przychodzę do pracy po spożyciu alkoholu. Miałam niekontrolowane przyjazdy różnych instytucji i nie zostało to potwierdzone.

- Pan dyrektor PCPR-u faktycznie pojawił się w placówce, ale nic się potem nie działo. To było też tak trochę zamiatane pod dywan, ponieważ pan dyrektor PCPR-u, jak i pan starosta, to są po prostu koledzy. (…) Na tej zasadzie to wszystko działało - uważa była wychowawczyni.

Jak to możliwe, że przez tyle lat nikt nie pomógł dzieciom z domu dziecka w Kłodzku? - Jest mi bardzo przykro, bardzo. I uważam to za coś osobistego. Wydawało mi się, że wszystko było pod takim nadzorem, że to nie miało prawa się wydarzyć. Coś na pewno nie zadziałało - mówi wicestarosta Jędrzejewska-Skrzypczyk.

Dyrektorka domu dziecka została odwołana ze stanowiska. A zarzuty fizycznego i psychicznego znęcania się nad wychowankami oraz nieprawidłowości finansowych w placówce bada prokuratura.

e-Wydanie

Pozostałe informacje

Kilka miesięcy w belach słomy. Tak 40-latek uciekał przed więzieniem

Kilka miesięcy w belach słomy. Tak 40-latek uciekał przed więzieniem

Poszukiwany listem gończym 40-latek przez kilka miesięcy ukrywał się na polu w belach słomy. Wizyta policjantów mocno go zaskoczyła.

Niespodziewanie wizytę rodzinie zamiast proboszcza złożył biskup
film

Czekali na księdza po kolędzie. Ale tego się nie spodziewali

Rodzina pani Anny i pana Mariusza przygotowała się na wizytę duszpasterską. Spodziewali się, że odwiedzi ich proboszcz, a tymczasem w drzwiach domu stanął biskup.

Spotkanie przy alkoholu zamieniło się w atak nożownika

Spotkanie przy alkoholu zamieniło się w atak nożownika

61-latek odpowie za zabójstwo swojego znajomego z Łukowa. Policja ujawnia szczegóły tragedii, do której doszło w weekend.

Dzień Babci i Dziadka bez nudy. ZAK o to zadba
21 stycznia 2025, 11:00

Dzień Babci i Dziadka bez nudy. ZAK o to zadba

Artystyczne zajęcia i twórcze warsztaty, wspólne zabawy i projekcje filmowe, kalambury, a na osłodę specjalne zestawy w kawiarni. Zamojska Akademia Kultury przygotowała kilkudniowy program różnych atrakcji dla babć, dziadków i ich wnucząt.

Jerzy Ziarkiewicz

Raport Bodnara rozkłada na łopatki byłego szefa prokuratury w Lublinie

We wtorek Prokuratura Krajowa zaprezentowała częściowy raport z audytu postępowań prowadzonych przez prokuraturę za czasów Zbigniewa Ziobry. W dokumencie znalazł się spory wątek dotyczący byłego prokuratora regionalnego w Lublinie, Jerzego Ziarkiewicza.

5 trendów w łazienkach na 2025 rok, które musisz znać

5 trendów w łazienkach na 2025 rok, które musisz znać

Łazienka przestała być tylko miejscem na szybki prysznic czy poranną toaletę. To teraz prawdziwe centrum relaksu i regeneracji, małe domowe spa, gdzie po długim dniu rozładowujesz stres, niczym balon, który pęka pod presją. Na rok 2025 projektanci przygotowali prawdziwą rewolucję, która łączy nowoczesność, ekologię i odrobinę luksusu. Zobacz, jakie trendy zdominują łazienki w nadchodzących miesiącach!

Jak wyposażyć kuchnię w 2025 roku?

Jak wyposażyć kuchnię w 2025 roku?

Kuchnia to jedno z najważniejszych pomieszczeń w każdym domu. To w niej przygotowujemy bowiem posiłki nie tylko dla siebie, ale również dla swoich bliskich. Dlatego tak ważnym jest, aby zadbać o jej odpowiednie wyposażenie. Dzięki niemu codzienne gotowanie stanie się dużo łatwiejsze, przyjemniejsze i bardziej efektywne. O jakich akcesoriach nie należy zapominać? Które naczynia będą najlepszym wyborem? W tym artykule odpowiemy na powyższe pytania i podpowiemy, jak wyposażyć kuchnię w 2025 roku. Zapraszamy.

Jedna ze skrytek w białoruskim autobusie

Sprytny Białorusin nie popali i nie pojeździ

Białorusin, kierowca autokaru, chciał przechytrzyć polskich celników. Podjechał na granicę w Terespolu autobusem specjalnie przygotowanym do kontrabandy. Przerobił m.in. ściankę w toalecie i przestrzeń konstrukcyjną za zbiornikiem paliwa oraz wykorzystał miejsce, gdzie standardowo powinna być lodówka. W ten sposób próbował przemycić do Polski 430 paczek papierosów z białoruską akcyzą. Nie udało się.

Australian Open. Słodko-gorzka noc na kortach dla Polaków

Australian Open. Słodko-gorzka noc na kortach dla Polaków

Iga Świątek zgodnie z planem awansowała do trzeciej rundy Australian Open. Niestety, na drugiej rundzie zmagania zakończył Hubert Hurkacz, dla którego porażka na tak wczesnym etapie jest z pewnością dużym rozczarowaniem

W poprzednim sezonie Biała Góra, gdy była dostępna, cieszyła się sporym zainteresowaniem narciarzy. Ale to nie jest stacja komercyjna, więc gmina musiała i tak dokładać „do interesu”. W tym roku może będzie korzystniej, bo na budynku głównym zamontowano panele fotowoltaiczne, dzięki którym może uda się obniżyć rachunki za prąd

W sam raz na weekend. Otwarcie kolejnego wyciągu narciarskiego w Lubelskiem

W piątek (17 stycznia) rozpocznie się sezon narciarski na Białej Górze w Justynówce koło Tomaszowa Lubelskiego. Stacja ma działać na takich samych zasadach jak w poprzednim sezonie. Ceny też są identyczne.

Premiera w Operze Lubelskiej! Opera „Don Giovanni” w gwiazdorskiej obsadzie.
premiera
25 stycznia 2025, 17:00

Premiera w Operze Lubelskiej! Opera „Don Giovanni” w gwiazdorskiej obsadzie.

Lubelska premiera (25 stycznia) „Don Giovanniego” będzie największym wydarzeniem operowym 2025 r. w Lublinie. Rzadko, które dzieło operowe wzbudza takie emocje wśród melomanów jak właśnie „Don Giovanni”.

Jarosław Niemiec

Związkowiec z Bogdanki zaczął głodówkę w obronie kopalni

Jarosław Niemiec dziś o godzinie 7.30 rozpoczął głodówkę "przeciwko planom likwidacji kopalni i brakowi poszanowania praw załogi’. – Bogdanka zawsze była otwarta na dialog ze wszystkimi interesariuszami, w tym z przedstawicielami związków zawodowych oraz lokalnych społeczności – ripostuje rzecznik prasowy kopalni.

W powiecie puławskim najlepszym liceum ponownie zostało II LO w ZSO nr 1 im KEN

Najlepsze puławskie licea i technika według Perspektyw

Miesięcznik Perspektywy opublikował ranking najlepszych szkół średnich w kraju. W powiecie puławskim liderem wśród techników jest "Chemik", a wśród liceów prowadzi "KEN", który o jedno oczko wyprzedza "Czartorycha".

Cecylia Mrozik

Już ponad tydzień poszukiwań pani Cecylii. Córka i wnuczka apelują o pomoc

Już ponad tydzień mija od zaginięcia 82-letniej Cecylii Mrozik z Lublina. O pomoc w poszukiwaniach apeluje rodzina.

Motor przegrał pierwszy mecz z Jagiellonią 0:2

Motor Lublin poznał termin meczu z Jagiellonią Białystok

PKO BP Ekstraklasa ogłosiła dokładne terminy wszystkich meczów 21. kolejki, czyli trzeciej, która zostanie rozegrana w 2025 roku. Motor Lublin zmierzy się wówczas na wyjeździe z Jagiellonią Białystok. To spotkanie zaplanowano na niedzielę, 16 lutego (godz. 17.30).

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium