Plastikowe sztućce i talerze. Patyczki do uszu, mieszadełka i słomki. A także pojemniki fast-food i cienkie torby foliowe. Dziś w Strasburgu europosłowie będą głosować nad ograniczeniem plastików jednorazowego użytku. Zakaz ich produkcji i sprzedaży ma obowiązywać w Unii Europejskiej od 2021 roku.
Żyjemy w coraz bardziej plastikowym świecie. Z tworzyw sztucznych zrobiona jest przeważająca większość przedmiotów codziennego użytku, nasze ubrania, a nawet domy. O szczelnie opakowanej plastikiem żywności (40 proc.) nie wspominając. Czemu więc europosłowie uwzięli się właśnie na patyczki do uszu?
Na liście 10 przedmiotów najczęściej wyrzucanych przez morze, który w maju sporządziła Komisja Europejska, znalazły się właśnie słomki, plastikowe widelce, patyczki do uszu, narzędzia służące do połowów i niedopałki papierosów.
– Coraz większe ilości odpadów trafiają do oceanów na całym świecie, szkodzą ekosystemom i zabijają zwierzęta – czytamy w projekcie rezolucji.
10 października na Komisji Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności PE (ENVI) do projektu unijnej dyrektywy dopisano też lekkie plastikowe torebki (poniżej 15 mikrometrów), produkty z utleniającego się plastiku i opakowania na żywność ze styropianu. Wszystko to z unijnego rynku miałoby zniknąć do 2021.
– Jak ważny to temat, widać po liczbie próśb przedstawicieli różnych branży, zwłaszcza tytoniowej (chodzi o filtry do papierosów – red.), która o spotkanie w moim biurze zabiegała przez kilka tygodni – przyznaje Krzysztof Hetman, europoseł z naszego regionu. – Chodzą i lobbują w swojej sprawie. Podobnie organizacje ekologiczne. Ale trzeba pamiętać, że lobbing w PE jest w pełni legalny, a każde wejście lobbysty do europejskich instytucji jest rejestrowane.
UE chce, by producenci tytoniu aktywnie włączyli się w działania na rzecz ochrony środowiska (każdy z krajów będzie musiał dopilnować, by przedsiębiorstwa tytoniowe pokrywały koszty zbierania połowy niedopałków), a docelowo zmienili technologię produkcji papierosowych filtrów.
– Dostępne są opłacalne zamienniki, które mogą zastąpić celulozowe filtry – przypominają autorzy rezolucji. I podkreślają, że jeden niedopałek może zanieczyścić nawet 1000 litrów wody, a rozkłada się przez 12 lat.
– Ja nie palę, ale włosy mi dęba stanęły, gdy o tym przeczytałem. Większość palaczy też pewnie nie wie, że w filtrach jest plastik – mówi Krzysztof Hetman. Jak dodaje, co do idei ograniczenia plastiku w środowisku jest „za”. – Dlatego skłaniam się za zakazem. I myślę, że on przejdzie. W instytucjach europejskich jest dużo większa świadomość.
Europosłowie chcą też, by inne plastiki, takie jak opakowania do kanapek, warzyw, gotowych potraw, zostały ograniczone, zaś plastikowe butelki po napojach – w 90 proc. zbierane i przetwarzane powtórnie. Kraje wspólnoty będą jednak miały aż 6 lat, by się do tego przygotować.
Komisja szacuje, że wprowadzenie alternatyw dla zakazywanych plastików pozwoli stworzyć około 30 tys. nowych miejsc pacy w UE.
Zbyt trwały i w naszych żołądkach
Plastiki z czasem ulegają rozdrobnieniu na coraz mniejsze cząstki. Spożywają je ryby i trafiają do soli morskiej, a docelowo na nasz stół. Naukowcy wykryli już mikroplastik (drobiny mniejsze niż 5 mm) w owadach, jelitach zwierząt, a nawet w kale ludzi. Tymczasem światowa produkcja tworzyw sztucznych gwałtownie rośnie – w 2017 r. wyniosła 348 mln ton.
Szacuje się, że obecnie w oceanach znajduje się 5,25 bilionów kawałków plastiku. Naukowcy wyliczyli, że z tego powodu ginie ponad milion ptaków oraz 100 000 ssaków rocznie.
W 2050 roku plastikowych odpadów w morzach i oceanach będzie więcej niż ryb.