Konflikt między mieszkańcami dwóch wsi pod Kraśnikiem a wójtem Szastarki otarł się o Pałac Prezydencki w Warszawie.
Debata publiczna, która odbyła się w czwartek w Warszawie, to efekt listu, który protestujący rodzice z Brzozówki i Brzozówki Kolonii w gminie Szastarka wysłali do prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Mieszkańcy tych wsi założyli stowarzyszenie i chcą prowadzić zlikwidowaną Szkołę Podstawową w Brzozówce. Na to jednak nie zgadza się wójt gminy.
– Stowarzyszenie "Nadzieja” z Brzozówki opisało nam swoje problemy i to było impulsem do zorganizowania tej debaty – podkreśla Krzysztof Wójcik z Kancelarii Prezydenta RP. – Staraliśmy się rozmawiać na temat ogólnej sytuacji oświaty na wsi. Kancelaria jest otwarta na takie spotkania i dialog.
Pokłosiem tego spotkania będzie kolejne, w Szastarce, w którym będą uczestniczyć wójtowie.
– Pana Prezydenta na spotkaniu nie było, były osoby z jego kancelarii – relacjonuje Bogusław Wcisło, prezes Stowarzyszenia "Nadzieja”. – Przedstawiono kilka propozycji zmian w prawie, które mają polepszyć sytuację małych szkół.
Samorządowcy ze spotkania są zadowoleni. – Dla nas jest to wielki sukces – podkreśla Waldemar Wapiński z gminy Zakrzówek w powiecie kraśnickim, który również był w Warszawie. – Że głos z dołu został usłyszany. Do tej pory mówiło się jedynie, że są konflikty dotyczące likwidacji szkół. Teraz padła odpowiedź, dlaczego one powstały, powiedziano, że gminy nie mają pieniędzy na oświatę.
Czy spotkanie w Warszawie zmieni sytuację protestujących rodziców? Wczoraj przedstawili oni wójtowi swoje propozycje rozwiązań.
– Pierwsza jest taka, aby wójt przekazał nam budynek szkoły w Brzozówce. Druga, że nasze dzieci idą do szkoły na terenie innej gminy, do Modliborzyc albo do szkoły, którą prowadzi stowarzyszenie w Hucie Józefów – wylicza Wcisło.
– Jesteśmy w trakcie rozmów – stwierdził wczoraj Tomasz Mularczyk, wójt Szastarki, u którego odbywało się właśnie spotkanie z protestującymi rodzicami.
Elżbieta Tołwińska-Królikowska, wiceprezes Federacji Inicjatyw Oświatowych.
W takiej sytuacji gmina przekazuje "gołą” subwencję. Nie musi dokładać ani złotówki. Wydaje się więc, że wójt nie chce słuchać żadnych argumentów.
Zamknięcie szkoły, to nie tylko problem rodziców tych uczniów, ale całej społeczności.
Jeśli takiej wiosce zabiera się szkołę to jednocześnie zabiera się mieszkańcom miejsce spotkań, miejsce wydarzeń kulturalnych i sportowych, lokal wyborczy czy schronienie w przypadku wystąpienia klęsk żywiołowych.