Wraz z kolejnymi cięciami stóp procentowych oprocentowanie kredytów mieszkaniowych spadło do najniższych poziomów w historii. Dziś można pożyczyć pieniądze na mieszkanie z oprocentowaniem na poziomie około 3%. Trzeba jednak mieć umowę o pracę, przyzwoite dochody, dobrą historię kredytową i spory wkład własny
Na początku roku większość banków przyjmowała wnioski o kredyty mieszkaniowe od osób posiadających wkład własny na poziomie 10 proc. ceny mieszkania. Dziś takich instytucji jest dosłownie kilka, a i tak stosowane są często przez nie dodatkowe obostrzenia - wynika z analiz firmy HRE Investments. Często oferta banków dotyczy tylko zakupu mieszkań, a nie budowy domów, jest zarezerwowana dla dotychczasowych klientów banku, albo osób, które nie posiadają większej liczby zobowiązań. Kredytu z niskim wkładem własnym wciąż jednak warto szukać w Millennium, Aliorze, Credit Agricole, Santanderze czy mBanku.
Kolejnym progiem wymagań jest 15 proc. wkładu własnego, który znajdziemy w banku Pekao. Aby skorzystać z tej oferty też trzeba spełnić dodatkowe wymagania.
- Nie zmienia to faktu, że dziś większość banków chce, aby nabywca mieszkania, posiłkujący się kredytem, pokrył przynajmniej 20 proc. wartości lokalu z własnych środków - mówi Bartosz Turek, analityk HRE Investments.
Największe wymagania odnośnie wkładu własnego mają ING i BOŚ. Te instytucje akceptują wnioski z przynajmniej 30-proc. wkładem własnym przy czym w zamian oferują przyzwoite warunki cenowe. Bank Ochrony Środowiska w ankiecie przeprowadzonej przez HRE Investments pochwalił się preferencyjnym kredytem wymagającym tego, aby budynek miał ponadstandardową charakterystykę energetyczną.
Śmieciówka nie pomoże
Na drodze do własnego mieszkania stanąć może też źródło dochodu. Problemy z uzyskaniem kredytu mogą mieć osoby pracujące w branżach szczególnie dotkniętych skutkami epidemii. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku osób posiadających własną firmę lub pracujących na tzw. śmieciówce.
- Jeśli jednak o kredyt występuje małżeństwo i tylko jedna z osób nie łapie się na bankowe wymagania, to bank może uznać, że tacy kredytobiorcy nie są nadmiernie ryzykowni i kredytu udzieli - dodaje Bartosz Turek. - Tak samo jak i przed epidemią, rozwiązaniem problemu może okazać się doproszenie kogoś do kredytu. I choć jest to truizm, to jak zawsze warto dodać, że nabywcy tak teraz, jak i zawsze powinni podchodzić do zadłużania się z racjonalną dozą ostrożności.
Nie należy wykorzystywać w pełni zdolności kredytowej. Trzeba mieć odpowiedni wkład własny oraz zachować część posiadanej gotówki jako poduszkę finansową.
Gorzej nie jest
- Aby dodać trochę pozytywnych informacji warto podkreślić, że ankietowane banki zgodnie twierdzą, że bacznie przyglądają się sytuacji i dostosowują swoje wymagania do zmieniających się okoliczności - zastrzega Bartosz Turek.
Bank Ochrony Środowiska na początku epidemii zdecydował się podnieść wymaganie odnośnie wkładu własnego do 40 proc., a teraz wymaganie to ograniczył do 30 proc. Co warto też podkreślić większość instytucji zazna, że w porównaniu do ubiegłego miesiąca nie doszło do zaostrzenia kryteriów udzielania kredytów.
Marże rosną, ale oprocentowanie spada
Złą informacją jest za to fakt, że rosną marże. Nawet rodzina o dobrych dochodach, z dobrą oceną wiarygodności kredytowej musi się liczyć z tą podwyżką. Średnia marża wzrosła z poziomu 2 proc. w marcu do 2,3 proc. w czerwcu – wynika z danych zebranych przez HRE Investments. Ze względu na to, że sytuacja prawdziwych kredytobiorców rzadko jest idealna, to rynkowe stawki są przeważnie o około 1 pkt. proc. wyższe.
Nie zmienia to faktu, że w międzyczasie Rada Polityki Pieniężnej obniżyła poziom stóp procentowych o 1,4 pkt. proc., czyli kilka razy mocniej niż banki podniosły marże. W efekcie w czerwcu oprocentowanie przeciętnego kredytu hipotecznego było nie tylko znacznie niższe niż na początku roku, ale też w ogóle najniższe w historii.
- Jest to oczywiście zasługą spadającego poziomu stawki WIBOR. Nie zmienia to faktu, że ktoś kto dziś postanowił się zadłużyć, powinien za maksymalnie 3 lata sprawdzić czy nie będzie możliwe refinansowanie długu na lepszych warunkach – z niższą marżą - radzi Bartosz Turek.
Banki cenią wiarygodnych klientów
Podsumowując - w efekcie cięć stóp procentowych kredyty są najniżej oprocentowane w historii, choć sprzedawane z dość wysoką marżą. Do tego wymagania stawiane klientom powodują, że mieszkaniowe długi są trudno dostępne.
- Nie zmienia to faktu, że osoby o dobrej sytuacji finansowej i stałej pracy nie będą narzekać na brak zaufania ze strony banków - ocenia Bartosz Turek.
Z ankiety przeprowadzonej przez HRE Investments wynika, że modelowa trzyosobowa rodzina, w której oboje rodzice pracują przynosząc do domu po średniej krajowej mogą pożyczyć na mieszkanie prawie 697 tys. złotych w ramach 30-letniego kredytu mieszkaniowego. To o 72 tysiące więcej niż przed rokiem.
Informacje o zdolności kredytowej są więc pozytywne, ale trzeba do nich dodać kilka zdań wyjaśnienia.
- Wzrost zdolności kredytowej to przede wszystkim zasługa wcześniej wspominanej Rady Polityki Pieniężnej, która mocno obniżyła poziom stóp procentowych, a więc wpłynęła na spadek oprocentowania kredytów. Tak wysoka zdolność kredytowa jest ponadto pokłosiem dość optymistycznych założeń - dysponowania solidnym wkładem własnym, czy brakiem innych zobowiązań finansowych przy dobrej historii kredytowej - wylicza Bartosz Turek.
Dane zebrane w bankach pomijają tzw. „śmieciówki”, pensje w małych firmach i administracji publicznej, co bez wątpienia zawyża przyjętą stawkę przeciętnego wynagrodzenia. Jeśli wynagrodzenie jest niższe o 20 proc. od średniej krajowej, czyli mniej więcej na poziomie mediany, to zdolność kredytowa szacowana dziś przez banki byłaby na poziomie około 466 tys. złotych.