Mieści się w autentycznej chacie z XIX wieku, pełnej zabytkowych przedmiotów. Kelnerki w ludowych strojach, koncerty kapeli Drewutnia, domowa atmosfera i jedzenie rodem z chłopskiej kuchni sprawiają, że często bywa tam tłoczno.
Na dworze ściskał mróz, więc nastawiliśmy się na dobre zupy. M. zamówiła zupę czosnkową, ja kwaśnicę na żeberkach. Obie po 8 zł, obie parujące, obie ugotowane tego dnia, obie syte i mocno rozgrzewające. Czosnkową ugotowano na delikatnym bulionie, z dodatkiem niezłego sera. Moja kwaśnica była super. Nie dość, że zawierała w sobie kawał żeberka bez kości, to jeszcze owe żeberko było przedobre. Podobnie jak kwaśnica, ugotowane i podana od serca.
W sprawie drugiego przeprowadziliśmy konsultację, bo dań w karcie jest sporo. Od pstrąga i sandacza, przez żeberka, kilka rodzajów wołowiny, potężne schabowe i placki po zbójnicku. Kelnerka poleciła M. "Naleśnik szlachcica. Schab, pierś z kury i polędwica w naleśnik zawinięte sosem borowikowym podlane i zapieczone pod żółtym serem – podane z marchewką duszono” za 37 zł. Mnie – "Szubę sołtysa” za 36 zł. Czyli schab faszerowany borowikami i serem pleśniowym z ziemniakami w mundurkach. Bukiet surówek wymieniłem na szpinak z czosnkiem. Nie da się ukryć, że malownicze nazwy kuszą smakiem, obfitością i odwołaniami do kuchni chłopskiej oraz szlacheckiej. Jak to się sprawdza w praktyce?
Na widok spalonych, ociekających tłuszczem kartofli, które nie zeszły przez weekend, scyzoryk otworzył mi się w kieszeni. Spróbowałem szuby sołtysa. Twardy schab krył w sobie wnętrzności bez smaku. Borowiki nie miały nawet smaku pieczarek, ser pleśniowy przepadł w całej kompozycji. Szpinak był lekko kwaskowaty, a przecież nie był to szczaw. Jeszcze gorzej było z "Naleśnikiem szlachcica”. Smakował jak wczorajsze danie z mlecznego baru. Kawałki mięsa zawinięto w zleżałe ciasto, zapieczono, oblano sosem. Nawet gościnny kieliszek pigwówki nie był w stanie zatrzeć złego wrażenia.
Zachodziłem głowę, cóż się stało. Świetne wędliny, świeżutkie domowe zupy i marne drugie. Zamówiliśmy kubek soku spod kiszonych ogórków i kubek herbaty na malinach z Motycza, po 6 zł każdy. Kwas był wyborny, herbata aromatyczna, babcina, domowa.
Nasza ocena: zapłaciliśmy 135 zł. Nierówna kuchnia nastawiona na masową obsługę? Pośpiech? Lenistwo kucharza? Tylko trzy gwiazdki.
Lublin, ul. Nadbystrzycka 16, tel. 81 538 25 25
Czynne od 12 do 23, piątek, sobota do 24
Można płacić kartą
Ocena: 3/5
Partnerem Przewodnika jest Old Poland. Wielkie Polskie Sery. Old Poland to marka najlepszych serów długodojrzewających produkowanych w Polsce. Smakiem i jakością dorównuje najbardziej znanym europejskim serom, pochodzącym ze Szwajcarii, Holandii, Włoch czy Francji.