Znamy go jako naszego kolegę. W żaden sposób nie zasługuje na takie traktowanie – tak o byłym już prezesie Lubelskiego Węgla Bogdanka mówią jego dotychczasowi podwładni.
Niespodzianki nie było: Artur Wasil stracił dzisiaj stanowisko prezesa zarządy LW Bogdanka. Że tak się stanie, było wiadomo już trzy dni temu, bo na Twitterze o takim zamiarze poinformował wicepremier Jacek Sasin, poseł z okręgu chełmskiego, któremu podlegają państwowe spółki.
Gdy o 10 w siedzibie zarządu LW w Bogdance rozpoczęły się obrady rady nadzorczej (częściowo zdalnie), przed budynkiem zebrała się niewielka, około 30-osobowa grupa pracowników. Bez transparentów, bez okrzyków, w spokoju. – To oddolna inicjatywa. Ludzie przyszli tu z szacunku dla niego – podkreślali.
Znamy go od dawna
– Jeśli chodzi o przyczyny decyzji, to nie wiemy nic, możemy tylko kojarzyć fakty, jakie zaistniały, czyli komunikat spółki o ograniczeniu wydobycia do 8,3 mln ton oraz wypowiedź ministra Sasina na Twitterze – mówi Artur Brzozowski ze Związku Zawodowego Kadra.
– Znamy go jako naszego kolegę, który teraz jest zwierzchnikiem – dodaje Jarosław Dziedzicki, pracownik. – To jest dobry człowiek, zrobił dla kopalni bardzo dużo, zresztą wynik finansowe świadczą o tym najlepiej i w żaden sposób nie zasługuje na tego typu traktowanie. Chcemy zamanifestować swoje poparcie dla jego osoby Zrobił dla tej kopalni bardzo, bardzo dużo i cenimy go jako naszego kolegę.
Czy na odwołanie Wasila mogły wpłynąć też kilkudniowe kolejki po węgiel, jakie jeszcze niedawno można było zobaczyć przed kopalnią i o których informowały nie tylko lokalne, ale nawet brytyjski Reuters? – Nie, to nie o to chodzi – mówi inny protestujący. Nawet zatrzymanie ściany z powodów geologicznych nie jest podstawą, by wszczynać takie postępowanie.
– Jest to niezrozumiałe, chcielibyśmy czegokolwiek się dowiedzieć – dodaje ktoś z boku.
O wciąż jeszcze prezesie Wasilu protestujący mają jak najlepsze zdanie: – Był też pracownikiem na niższych szczeblach i znamy go od dawna. To nie jest tylko prezes – podkreśla dobitnie jeden z nich. – Nie chcemy bawić się w politykę, chcemy wiedzieć, co się stało, że jego osoba stała się przedmiotem targu.
Po kilkunastu minutach stojący do tej pory zna parkingu protestujący decydują się podejść przed główne wejście do budynku zarządu. Drzwi i dla nich, i dla mediów są jednak zamknięte, bo pracownicy ochrony nikogo do środka nie wpuszczają. Kilkanaście minut później do górników dociera jednak informacja, że prezes został odwołany, a w jego miejsce RN wskazała Artura Wasilewskiego, dotychczasowego wiceprezesa Bogdanki ds. ekonomiczno-finansowych.
Opuszczający posiedzenie rady nadzorczej jeden z jej członków nie chce powiedzieć ani jaka jest decyzja, ani komentować przyczyn, które legły u podstaw głosowania w sprawie Wasila. Zaraz po tym manifestujący się rozchodzą. Ktoś na odchodne, wyraźnie poirytowany, woła: no naprawdę: j... PiS!
Co z tą ścianą?
Jak informowaliśmy, jedną z głównych przyczyn, która miała stać za odwołaniem prezesa Wasila, to dwukrotne obniżenie prognoz wydobycia węgla na ten rok. Najpierw, w sierpniu, z zakładanych 9,5 mln ton zrobiło się 9,2 mln ton. Ale o wiele większa korekta przyszła we wrześniu. Zakłada ona, że wydobycie spadnie do 8,3 mln.
Dorota Choma, rzeczniczka prasowa LW Bogdanka, tak to wyjaśnia. – Wynika to z sytuacji na polu Stefanów, gdzie z nagłych, niespodziewanych wydarzeń została zaciśnięta ściana i doszło do wzrostu ciśnienia. Spółka prowadzi stały monitoring i nic nie wskazywało na to, że może dojść do takiej sytuacji - zaznacza.
Jak dodaje, są problemy geologiczne, wcześniej niespotykane w Bogdance, poza czasami, gdy 40 lat temu budowano kopalnię. Uruchomiona 31 sierpnia ściana jest nieczynna, nie eksploatowana, trwają prace, by przywrócić możliwość wydobycia węgla. Ze względów bezpieczeństwa górnicy nie pracują w tym rejonie, a działają tu wyłącznie ekipy techniczne.
Do czasu awarii z dziewiczego złoża położonego na głębokości około 800 m urobiono 55 metrów bieżących. Skala strat nie jest znana, ma to oszacować powołana w tym celu komisja.