Port Lotniczy Lublin wciąż czeka na rządowe wsparcie na pokrycie strat poniesionych w wyniku pandemii. A od obietnic w tej sprawie lada moment miną cztery miesiące.
Od 15 marca do 30 czerwca polskie lotniska praktycznie zawiesiły swoją pasażerską działalność. W tym czasie trwały dyskusje na temat rządowego wsparcia dla pozbawionych możliwości zarabiania portów. 22 maja wyjaśniło się, że zapowiadane 142 mln zł trafią do wszystkich polskich portów, także tych regionalnych. Tego dnia na konferencji prasowej w Porcie Lotniczym Lublin taką informację przekazał Artur Soboń, pochodzący ze Świdnika poseł PiS i wiceminister aktywów państwowych. – Żadne z lotnisk regionalnych nie jest wykluczone z tej pomocy – mówił Soboń.
Od tamtej chwili minęły prawie cztery miesiące, ale ani Port Lotniczy Lublin, ani żadne z innych lotnisk pomocy wciąż nie dostało. Nadal nie jest także znana kwota wsparcia. – Cieszymy się, że znaleźliśmy się na tej liście i cierpliwie czekamy na dalsze ruchy – mówi jedynie Piotr Jankowski, rzecznik prasowy PLL.
Kilka dni temu interpelację poselską w tej sprawie złożyła Marta Wcisło (Koalicja Obywatelska). Następnie podobne pismo do premiera wysłali Monika Pawłowska i Jacek Czerniak z Lewicy. – Czas płynie, a zapowiadanej pomocy nie widać. A port ma problemy teraz (za zeszły rok strata PLL wyniosła 27,4 mln zł – red.) i potrzebuje tego wsparcia jak najszybciej – przekonuje poseł Czerniak.
Artur Soboń tłumaczy, że rozporządzenie o pomocy jest już gotowe. – Zakwestionowała je jednak Komisja Europejska, jako zbyt daleko idącą pomoc, wykraczającą poza skutki Covid-19. Ale na pewno porty, w tym Port Lotniczy Lublin, nie zostaną bez pomocy – zapowiada Soboń. Zmienić ma się tylko sposób przekazania pieniędzy.
Według niektórych ekspertów z branży pandemia może doprowadzić do upadku mniejszych lotnisk. Taką opinię w rozmowie z portalem pasażer.com wyraził prezes Państwowego Przedsiębiorstwa „Porty Lotnicze”, który powiedział, że nad istnieniem niektórych portów trzeba będzie się zastanowić, bo „nie jest pewne, czy takie lotniska jak Lublin czy Łódź mają odpowiedni potencjał do kontynuowania działalności”. Takim słowom Szpakowskiego trudno się jednak dziwić, bo z lubelskim lotniskiem ma konkurować w przyszłości port w Radomiu, którego właścicielem jest PPPL.
– Płynność finansowa PLL nie jest zagrożona – ucina Piotr Jankowski. Z kolei zdaniem Dominika Sipińskiego, lotniczego eksperta Polityki Insight, w tej kwestii pandemia nie ma wielkiego znaczenia. – Oczywiście, ona zaszkodziła wszystkim portom, ale w tym przypadku nie ma wpływu na rentowność. Od dawna faktem jest, że takie lotniska jak Lublin nie są rentowne. To nie jest sytuacja unikalna w Polsce, tak się dzieje na całym świecie. Pytanie, jak długo lokalne samorządy będą w stanie je wspierać – mówi Sipiński.
W tym roku główni akcjonariusze Portu Lotniczego Lublin, czyli województwo lubelskie i miasto Lublin dołożyły już do funkcjonowania lotniska odpowiednio 6,9 oraz 5 mln zł. Oba samorządy wcześniej deklarowały dalsze wspieranie lotniczej spółki.
PLL 2019 rok zakończył na finansowym minusie wynoszącym 27,4 mln zł. Rok wcześniej strata portu wyniosła 30,1 mln zł.