Nie ma lotów, nie ma pasażerów, nie ma wpływów. By przetrwać, Port Lotniczy Lublin będzie musiał liczyć na zwiększenie i tak już niemałego zastrzyku finansowego od będących jego właścicielami samorządów.
Porty lotnicze w całym kraju są zamknięte od ponad miesiąca. Na lubelskim w tym czasie wykonano tylko jedną operację. W ostatni piątek w Świdniku wylądował zlecony przez prywatną firmę transport środków medycznych z Chin.
Port nie obsługuje połączeń, więc nie zarabia. Według szacunków portalu Pasazer.com, nasze lotnisko traci ok. 40 tys. zł dziennie, czyli ok. 1,2 mln zł miesięcznie.
Port tych danych nie potwierdza. Warto zaznaczyć, że podane wartości mogą być niedoszacowane, bo powstały na podstawie raportu finansowego za 2018 rok. Ubiegłoroczne wyniki spółki nie zostały jeszcze opublikowane.
– Ze względu na obecną sytuację, zamknięcie granic i całkowite wstrzymanie ruchu pasażerskiego, wszystkie lotniska znalazły się w bardzo trudnej sytuacji, tracąc przychody z działalności lotniczej i pozalotniczej. Jednocześnie ponoszone są stałe koszty związane z zabezpieczeniem infrastruktury i utrzymaniem gotowości operacyjnej – przyznaje Piotr Jankowski, rzecznik prasowy PLL. Jak dodaje, spółka szukała oszczędności m.in. ograniczając czas pracy i wynagrodzeń wszystkich pracowników. – Czekamy na kolejne propozycje pomocy rządowej – zaznacza Jankowski.
Ale wiele wskazuje na to, że taka pomoc lubelskiego portu może nie objąć. Lista portów, które będą mogły liczyć na rządowy zastrzyk gotówki, najprawdopodobniej będzie ograniczona do „kluczowych lotnisk użytku publicznego”.
– Jest kilka kryteriów, to chociażby pozostawanie w ramach europejskiej sieci TEN-T. To również potrzeby związane z obronnością państwa – powiedział portalowi wnp.pl Marcin Horała, wiceminister infrastruktury.
Z tej wypowiedzi wynika, że na wsparcie mogłoby liczyć osiem lotnisk: Warszawa. Kraków, Wrocław, Gdańsk, Poznań, Katowice, Szczecin i Rzeszów. Wiceminister w rozmowie konkretnych portów nie wymienił, ale jednocześnie nie wykluczył, że te mniejsze bez zewnętrznego wsparcia mogą stanąć na skraju bankructwa.
– Lotniska obsługujące poniżej półtora miliona pasażerów rocznie, a Lublin się do nich zalicza, są nierentowne w tych „dobrych” czasach. W dobie tak potężnego kryzysu mają zdecydowanie gorzej, bo nie mają zgromadzonych żadnych własnych zasobów – zauważa Dominik Sipiński, analityk Polityki Insight. – Bankructwo takich portów jest niestety prawdopodobnym scenariuszem. Wszystko zależy od tego, czy będące ich właścicielami samorządy będą w stanie je dokapitalizować.
Większościowymi udziałowcami Portu Lotniczego Lublin są województwo lubelskie i miasto Lublin. Oba samorządy do lotniskowej spółki dokładają od początku jej istnienia. Tylko w tym roku na objęcie akcji w PLL mają wydać po 20 mln zł. To pieniądze przeznaczone na uregulowanie zobowiązań zaciągniętych na budowę lotniska. Jak informuje prezydent Lublina Krzysztof Żuk (PO), trwają rozmowy z Bankiem Gospodarstwa Krajowego w celu dostosowania warunków spłaty długu do obecnych trudnych warunków dla lotniczej branży.
Z kolei marszałek województwa Jarosław Stawiarski (PiS) zapewnia, że bankructwo lotniska nie wchodzi w grę.
– Takiego scenariusza nie bierzemy pod uwagę, bo nikt o zdrowych zmysłach by tego nie zrobił – deklaruje Stawiarski. I dodaje, że zarząd województwa problemami portu będzie zajmował się na posiedzeniu w najbliższy wtorek.