Wrak helikoptera, który spadł na pole pod Lubartowem, w piątek zostanie przewieziony do Dęblina. Tam specjalna komisja weźmie maszynę pod lupę.
Spadła z wysokości 100 metrów na pole w miejscowości Luszawa k. Lubartowa. Według świadków, z którymi rozmawialiśmy, w powietrzu było słychać jakieś łupnięcie. A potem maszyna łagodnie opadła na ziemię, uderzając dziobem w pole.
W środku było dwóch wojskowych: pilotował kapitan Michał K., nawigatorem był kapitan Tomasz S. Pierwszy z nich trafił do szpitala. - Jego stan jest ciężki, ale stabilny - informuje Marta Podgórska, rzecznik PSK nr 4 w Lublinie. Tomasz S. odniósł powierzchowne obrażenia.
Tymczasem teren katastrofy od dwóch dni jest pod ścisłym nadzorem wojska. - Pole otoczyła Żandarmeria Wojskowa, a na miejscu katastrofy pracują członkowie Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych - mówi starszy kapitan Grzegorz Szyszko z lubartowskiej straży pożarnej.
Zdjęcia i montaż: Agnieszka Mazuś
- Musimy wykonać szkic sytuacyjny miejsca i całego zdarzenia, sporządzić odpowiednią dokumentację, pobrać próbki paliwa, a także przesłuchać pilotów i świadków - wyjaśnia płk Ryszard Michałowski z komisji.
W piątek wojsko przetransportuje do Dęblina wrak maszyny. - Tam zostaną przeprowadzone badania jej stanu technicznego, m.in. sprawności silników i układu sterowania - zapowiada płk Maciejewski. - Wyjaśnianie wszystkich okoliczności wypadku zajmie nawet kilka tygodni (nieoficjalnie mówi się, że zawiódł właśnie silnik śmigłowca - przyp. red.).
Tymczasem dziś wyjaśniło się, dlaczego drugi śmigłowiec z Dęblina - SW-4, który leciał obok Mi-2, nie wylądował na miejscu katastrofy, tylko odleciał.
- Miał za mało paliwa, żeby lądować. Musiał lecieć do bazy w Dęblinie - tłumaczy ppłk Wiesław Grzegorzewski, rzecznik Sił Powietrznych RP. - Na szczęście, w pobliżu był inny szkoleniowy Mi-2, który natychmiast przyleciał na miejsce katastrofy.
Sprawę bada Prokuratura Wojskowa. - Jeden z prokuratorów jest na miejscu wypadku, drugi przesłuchuje świadków i zabezpiecza dokumenty w Dęblinie - mówi pułkownik Artur Chitrosz, szef Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Lublinie. (er,tom)