Lubelska spółka E&K zwróciła 14 mln euro przedpłaty za niezrealizowane dostawy respiratorów – zapewnia Ministerstwo Zdrowia. W ubiegłym tygodniu resort odstąpił od części umowy z kontrowersyjną firmą.
– Trzeba było rozmawiać przed aferą, a nie teraz – nie kryje irytacji Andrzej Izdebski. Nieuchwytnego dotąd prezesa lubelskiej spółki E&K udało nam się w piątek zastać w jej siedzibie przy ulicy Radziwiłłowskiej. O umowie na respiratory z Ministerstwem Zdrowia nie chciał jednak z nami rozmawiać. Wcześniej odmówił komentarza także w rozmowie telefonicznej.
– Dziwne, że w ogóle ktoś tu dzisiaj jest. Przeważnie jest tam zamknięte – mówi nam pracownik jednej z firm, która ma siedzibę w tym samym budynku. – Jesteśmy sąsiadami od lat. Nasza firma mieści się tu od lat 90., podobnie jak firma E&K. Z sąsiedztwem nigdy nie było żadnego problemu. Przy okazji tej całej afery z respiratorami również my staliśmy się niechcący „sławni”, szkoda, że w takim kontekście. Kiedy w telewizji było pokazywane wejście do budynku, to nasz szyld zwracał przede wszystkim uwagę, bo jest znacznie większy – dodał.
O lubelskiej firmie zrobiło się głośno z powodu kontraktu na dostawę 1241 respiratorów, który w połowie kwietnia podpisał resort zdrowia, mimo że spółka nie była wcześniej znana w branży medycznej, a jej prezes to postać kontrowersyjna. „Gazeta Wyborcza” pisała w czerwcu, że „należąca do handlarza bronią spółka E&K, od której Ministerstwo Zdrowia kupiło 1,2 tys. respiratorów za 200 mln zł, nie dostarczyła jeszcze ani jednego aparatu”. Według „GW” resort kupił respiratory od E&K po wyjątkowo wysokich cenach.
Za 1,2 tys. aparatów zapłaciło 44,5 mln euro, czyli ok. 200 mln zł. To średnio 165 tys. zł za sztukę, podczas gdy na przykład wysokiej klasy respirator firmy Draeger kosztuje 70-90 tys. zł. Cena respiratorów z dodatkowymi opcjami i oprzyrządowaniem to 110-120 tys. zł. Dostawy miały zacząć w kwietniu i zakończyć w czerwcu.
Ministerstwo podkreślało, że firma E&K dostała pozytywną rekomendację Centralnego Biura Antykorupcyjnego. 10 czerwca wysłaliśmy w tej sprawie pytanie do CBA. Nadal nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi.
Z kolei resort zdrowia w przesłanym nam w piątek oświadczeniu zapewnia, że firma Izdebskiego zwróciła już ponad 14 mln euro za niezrealizowane transze dostaw.
– W związku z niedotrzymaniem terminu dostaw sprzętu, który miał trafić do Ministerstwa Zdrowia w kwietniu i w maju, MZ odstąpiło od umowy i otrzymało zwrot przedpłaconych środków. Ponieważ dostawa nie doszła do skutku z przyczyn leżących po stronie kontrahenta, nałożone zostały kary umowne w wysokości 10 proc. wartości niezrealizowanego zamówienia – czytamy w oświadczeniu. – 30 czerwca firma E&K poinformowała, że z przyczyn leżących po stronie producenta sprzętu, data dostawy ostatniej partii respiratorów zostanie przesunięta na lipiec i sierpień. Warunki te nie zostały zaakceptowane, w związku z czym MZ tego samego dnia odstąpiło od realizacji tej transzy zamówienia i wezwało dostawcę do zwrotu środków – tłumaczy resort i zaznacza, że tego samego dnia został też podpisany protokół odbioru 60 respiratorów, które zostały dostarczone w „terminie zgodnym z umową i spełniają parametry ze złożonego zamówienia”.
– Zgodnie z przedstawionymi przez firmę E&K dokumentami, kolejna partia 140 respiratorów dotrze do Polski drogą lotniczą w dwóch transzach – 3 i 5 lipca. Planowany termin odbioru sprzętu to 7 lipca. W związku z opóźnieniem firma E&K zapłaci Ministerstwu Zdrowia kary umowne w wysokości 0,2 proc. wartości dostawy za każdy dzień zwłoki – zapowiadał w piątek resort.