Jak można zostawić człowieka z podejrzeniem zawału bez pomocy? – nie kryje rozgoryczenia Wojciech Walczyk. W szpitalu w Opolu Lubelskim odesłano go z ciężko chorym przyjacielem do szpitala w Poniatowej. Po drodze kolega zmarł.
W ubiegły czwartek Wojciech Walczyk przywiózł do szpitala w Opolu Lubelskim przyjaciela, który bardzo źle się poczuł.
– Andrzej nie mógł złapać tchu, skarżył się na silny ucisk w klatce piersiowej. Szpital jest zaledwie 100 metrów od jego domu. Nie był jednak w stanie iść, więc go zawiozłem – relacjonuje pan Wojciech. – Na miejscu usłyszeliśmy od pielęgniarek, że szpital nie ma odpowiedniego sprzętu diagnostycznego. Poprosiliśmy o pilną konsultację z lekarzem. Tłumaczyliśmy, że Andrzej cztery lata temu przeszedł zawał, a objawy, które były coraz silniejsze wskazują, że to może być kolejny. Na próżno – relacjonuje pan Wojciech.
– Lekarz nawet go nie obejrzał. Powiedział tylko, żebyśmy jechali do lekarza rodzinnego albo do szpitala w Poniatowej. To nie do pomyślenia! – oburza się mężczyzna.
Niestety w drodze do Poniatowej pan Andrzej stracił przytomność i już jej nie odzyskał. – Kiedy dojechaliśmy do szpitala w Poniatowej, ratownicy medyczni i lekarz natychmiast rozpoczęli reanimację. Niestety nie udało się go uratować. Może gdyby go obejrzeli w Opolu, to teraz by żył. Jak można zostawić człowieka z podejrzeniem zawału bez pomocy? Co to za szpital? – nie kryje rozgoryczenia pan Wojciech.
Tymczasem szpital nie ma sobie nic do zarzucenia. – Pacjent rano w domu poczuł się źle, ale nie zdecydowano się na wezwanie pogotowia ratunkowego, ze względu na bliskość poradni. Po uzyskaniu informacji o możliwościach pomocy choremu, osoby towarzyszące zdecydowały o samodzielnym przetransportowaniu chorego z Opola Lubelskiego do szpitala w Poniatowej – stwierdza dr n. med. Iwona Chmiel-Perzyńska, p.o. dyrektora ds. medycznych Powiatowego Centrum Zdrowia w Opolu Lubelskim.
Dalszy komentarz jest tym bardziej zaskakujący, że dyrektor w ogóle nie odnosi się do reakcji personelu opolskiego szpitala. Dowiadujemy się tylko, że „szpital jest w toku prowadzenia postępowania wyjaśniającego”.
– Podczas jazdy doszło prawdopodobnie do zatrzymania krążenia, jednak kierujący nie zatrzymał się, nie wezwał pogotowia, ale kontynuował jazdę do szpitala – zaznacza dr Chmiel-Perzyńska i dodaje: – Biorąc pod uwagę obciążenia zdrowotne chorego i jego stan sprzed zdarzenia, powinien być zbadany i zaopatrzony w domu przez Zespół Ratownictwa Medycznego oraz przewieziony karetką do szpitala posiadającego oddział kardiologiczny optymalnie z pracownią hemodynamiczną.
Sprawą śmierci pacjenta zajmuje się już Narodowy Fundusz Zdrowia. – Zwróciliśmy się do Powiatowego Centrum Zdrowia w Opolu Lubelskim o złożenie w trybie pilnym wyjaśnień w związku z zaistniałą sytuacją – informuje Magdalena Musiatowicz z lubelskiego NFZ.