Radawczyk. Mieszkańcy podlubelskiej miejscowości mają dość życia w strachu. Boją się, bo w ich okolicy płoną budynki gospodarcze.
W stodole spłonęły ziemniaki i bele słomy. - Zawsze stoi tam jeszcze traktor, ale na szczęście ocalał gdyż tej nocy został na podwórku. Całe szczęście, że ogień nie dostał się do obory, w której było bydło. Sąsiedzi obudzeni hałasem przybiegli do nas i pomagali w ugaszeniu ognia - wspomina pani Zofia.
Tej samej nocy ktoś próbował jeszcze podpalić stodołę u sąsiada pani Zofii. Mężczyzna, który pomagał przy gaszeniu dobytku Dziekanowskich, po powrocie do domu zobaczył, że z jego stodoły wydobywa się ogień. Na szczęście, udało się go szybko ugasić.
Miejscowi są przestraszeni i obawiają się o swoje domostwa i obejścia. Czuwają, żeby nakryć piromana.- Nie śpimy po nocach - mówią. - Boimy się, by się te sytuacje nie powtórzyły.
Te dwa pożary wybuchły na pól godziny przed zakończeniem imprezy w Klubie Prima. Podobnie było, gdy paliła się stodoła trzy tygodnie wcześniej. Ludzie uważają, że to nie przypadek. - Podpalacz podkładając ogień pod koniec dyskoteki wie, co robi. Może wmieszać się w tłum i bez problemu odjechać samochodem - mówi właścicielka klubu. Zapewnia, że klub działa w Radawczyku już od dziewięciu lat i nie ma zatargu z innymi dyskotekami.
Strażakom trudno ocenić, czy podpalaczem jest ktoś miejscowy czy raczej klubowicz przyjezdny. Na razie wstrzymali imprezy w klubie Prima i ogłosili, że za pomoc w ujęciu podpalacza można dostać 5 tysięcy złotych.
- Policja prowadzi dochodzenie w tej sprawie - zapewnia Witold Laskowski, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.
W tę sobotę w Radawczyku było spokojnie.