Zakłady Azotowe w Puławach z powodów ekonomicznych wstrzymały do odwołania produkcję melaminy. Według przekazanego komunikatu, chodzi o zbyt wysokie koszty jej wytwarzania przy zbyt niskiej cenie rynkowej tego produktu. Spółka nie radzi sobie z konkurencją, której nie obejmują unijne przepisy.
Chemiczny kombinat w Puławach to jedyny producent melaminy w Polsce. Chodzi o biały proszek stosowany do wytwarzania żywic, laminatów, klejów, farb, lakierów, czy płyt drewnopodobnych. "Puławy" posiadają trzy linie produkcyjne tego rodzaju substancji o łącznej mocy blisko 100 tysięcy ton rocznie. Niestety, z uwagi na rosnące koszty produkcji oraz niskie ceny oferowane przez konkurencyjne firmy spoza Europy, puławska melamina poszła w odstawkę.
Problemy rozpoczęły się dwa lata temu. W lipcu 2022 roku, decyzją ówczesnego zarządu, głównie z powodu wysokich cen energii, produkcję melaminy ograniczono. Od tamtej pory uruchamiano głównie najnowszą linię - Melamina III. Na drugiej linii przestoje wykorzystano do przeprowadzenia planowanych remontów. W tym roku biały w Puławach wytwarzano od lutego do początku lipca. W czwartek spółka wydała komunikat informujący o wstrzymaniu produkcji.
- Koszty związane z podstawowym surowcem - gazem ziemnym oraz energetyką w zakresie cen emisji są obecnie największym wyzwaniem. Punktem odniesienia są w tym przypadku producenci spoza Unii Europejskiej, którzy nie muszą ponosić tak wysokich kosztów - tłumaczy zarząd ZA w Puławach. - Produkcja zostanie wznowiona w momencie, gdy na rynku będzie możliwe uzyskanie akceptowalnej ceny melaminy w stosunku do kosztów produkcji - informuje spółka.
Odbiorcy puławskiej melaminy nie muszą martwić się kolejnym przestojem. Firma zapewnia, że posiada zapasy tej substancji. Żeby wrócić na rynek, władze ZA szukają możliwości obniżenia kosztów stałych oraz inwestycji, które zwiększą opłacalność produkcji.
- Wyzwaniem pozostają koszty produkcji, a konkretnie warunki konkurencyjne, w jakich funkcjonuje przemysł chemiczny w Europie. To przede wszystkim import z Chin, USA, Trynidadu. Kierunków, w których nie obowiązują regulacje dotyczące CO2, stąd nie ma konieczności zakupu uprawnień do emisji. Tym samym, tamtejsi producenci chętnie kierują swoje produkty na rynek europejski - tłumaczy Huber Kamola, prezes puławskich Azotów i wiceprezes całej Grupy Azoty.
Na koniec krótki komentarz. Żeby uratować europejski przemysł chemiczny potrzebna będzie pomoc instytucji unijnych, które odpowiadają za obecne regulacje, w tym zasady handlu emisjami dwutlenkiem węgla. Firmy działające poza obszarem UE nie są obciążane takimi podatkami, co pozwala im, mimo kosztów transportu towarów z innych części świata, oferować za nie niską cenę. Ziemska atmosfera nic przy tym nie zyskuje, bo przemysł z innych części świata w tym czasie emituje na potęgę. Bez niemal żadnych regulacji. Gdyby unijni urzędnicy wyszli na chwilę ze swoich ekologicznych baniek mentalnych i uwolnili firmy ze sztucznych obciążeń, europejskie firmy złapałyby wiatr w żagle, ale póki co na Starym Kontynencie zupełnie się na to nie zanosi.