Przyjąć decyzję o wywłaszczeniu w ciemno? A może odwołać się i ryzykować, że na odszkodowanie trzeba będzie czekać dużo dłużej? Przed takim wyborem stoją właściciele domów, które zostaną zburzone pod ekspresówkę do Piask.
Mogą się odwołać, ale nie zatrzyma to ani rozpoczęcia budowy, ani wywłaszczeń. Odwołania mogą jednak uruchomić długotrwałe procedury administracyjne i przedłużyć, nawet o pół roku, termin ustalenia wysokości odszkodowań. A to oznacza, że mieszkańcy będą musieli wynieść się ze swoich domów bez pieniędzy na nowe, własne lokum. I wystarczy, że tylko jeden z nich się odwoła.
– Nie jesteśmy przeciwni budowie drogi. Chodzi nam o formę przejmowania nieruchomości. Wiemy tylko, że mamy się wynieść – mówi jeden z właścicieli posesji. – Nie znamy jednak zasad wyceny nieruchomości. Nie wiemy, ile dostaniemy pieniędzy. Wiemy tylko, że po otrzymaniu decyzji będziemy mieli 120 dni na opuszczenie naszych domów. I że tej decyzji możemy spodziewać się lada dzień.
– Jak dotąd nikt z nami nie rozmawiał, nie kupiliśmy działek, nie szukaliśmy nowych domów. Jak w ten sposób mamy planować swoje życie? – pyta jego sąsiad.
– A co z naszymi miejscami pracy? Kto nam zapłaci za utracone dochody? Odszkodowanie za nieruchomości, to nie wszystko – dodaje inny, który w zagrożonym wywłaszczeniami rejonie prowadzi firmę.
Wszyscy nasi rozmówcy chcą zachować anonimowość, bo boją się, że za skargi do mediów ich nieruchomości "zostaną wycenione poniżej wartości przez ekspertów wynajętych przez LUW”.
– Możemy jedynie apelować do zainteresowanych stron o powstrzymanie się od składania odwołań. Z praktyki wynika, że takie odwołania nie powstrzymują inwestycji, a jedynie wydłużają czas oczekiwania na wypłatę pieniędzy – mówi Krzysztof Nalewajko, rzecznik lubelskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. To GDDKiA będzie płaciła za zburzone domy.