Bialska prokuratura sprawdza, czy ktoś podmienił próbkę krwi pobranej od parczewskiego radnego przyłapanego na jeździe po pijanemu.
Radny parczewskiej Rady Miasta wpadł w oko policji 20 kwietnia w okolicach Buradowa. Jechał zygzakiem swoim maluchem. Na widok radiowozu rzucił się do ucieczki. Policjanci dogonili go w pobliskich Laskach. Waldemar Z. od razu zaczął oskarżać ich o kradzież 700 zł, które rzekomo miał w samochodzie. Dopiero żona radnego, która przyjechała na miejsce wyjaśniła, że to ona ma te pieniądze.
Waldemar Z. trafił na posterunek w Parczewie. - Akurat miałem wtedy dyżur - relacjonuje Bogdan Piwoni z parczewskiej komendy policji. - Pamiętam, że radny nie był trzeźwy. Potwierdził to alkomat.
Na tym badania się nie skończyły. Od radnego pobrano krew. Fiolka trafiła do laboratorium. Wynik: 0,0 promila. - Wnioskowaliśmy do prokuratora o zbadanie, czy próbka krwi została podmieniona - mówi Piwoni. Parczewska Prokuratura Rejonowa, by uniknąć podejrzeń o stronniczość, zrezygnowała z prowadzenia sprawy podmienionej fiolki i przekazała ją do Białej Podlaskiej.
W Radzie Miasta Parczew Waldemar Z. zasiada w Komisji Oświaty, Kultury, Sportu i Rekreacji. - Na tym etapie są to sprawy osobiste pana Z. - Adam Wróblewski, przewodniczący rady jest ostrożny w komentarzach. - Cierpliwie czekam na wynik sprawy sądowej.
A sprawa - mimo korzystnego wyniku z laboratorium - i tak się odbędzie. Śledczy sporządzili już akt oskarżenia. Waldemarowi Z. grożą dwa lata więzienia.
Z samym radnym nie udało nam się wczoraj skontaktować. - Jest w polu. Będzie późno - przekazała nam jego żona. - A telefonu komórkowego nie bierze ze sobą na wieczór. (pim, drs)