Ilekroć oglądam zdjęcia z tragedii takich jak powódź, w których ludzie tracą dorobek całego życia, nie mogę pojąć, że są jeszcze inni ludzie (choć czy na pewno jest to właściwe określenie?), dla których ten dramat jest okazją do żerowania.
Inna miejscowość - już zalana przez wezbrane wody. Domy zanurzone są do pierwszego piętra. Ale i ich też prawie nikt nie opuszcza. Co najwyżej na ewakuację godzą się matki z dziećmi i starcy. Mężczyźni zostają. Dlaczego? - pytają reporterzy. - Jak mogę zostawić cały swój dobytek? - pytaniem odpowiada zrozpaczony powodzianin.
Bo inaczej wszystko, co udało się uratować przenosząc na wyższe piętra, rozkradną złodzieje - hieny podpływające nocą łódką pod domy i wynoszące każdy przedmiot mający jakąkolwiek wartość. I choć w złotówkach, na rynku, ta wartość często jest niewielka, ale dla powodzian uratowane rzeczy są po prostu bezcenne. To być może jedyny komplet mebli jaki został, jedyne łóżko, resztki ubrań...
Paradoks polega na tym, że taka tragedia jak powódź w większym stopniu dotyka biednych. Bo tzw. tereny zalewowe były tańsze, domy są gorsze, a ludzie tu mieszkający ubożsi. I tego skromego dobytku trzeba bronić przed bandytami. A tych - jak się jeszcze raz okazało - nigdy i nigdzie nie brakuje...
Biedni ludzie ocalali z powodzi, teraz, już po powrocie do swoich zrujnowanych domostw, oczekują pomocy. I pomoc przychodzi - za sprawą ludzi i firm dobrej woli, którzy w odruchu serca dają potrzebne rzeczy i pieniądze. Pieniędzy i rzeczy potrzeba jednak więcej, dużo więcej. Przychodzi więc pomoc państwa...
I wtedy okazuje się, że powódź może być okazją do zbijania politycznego kapitału. Wybory za pasem, więc można ludziom pokazać, kto jest dobry, a kto zły. Niedawna przepychanka w Gdańsku pomiędzy Kancelarią Premiera, która przyznała zapomogi, a miejscowym samorządem - który je rozdzielał, jest bodaj najlepszym przykładem. Smutnym przykładem.
Żerowanie na nieszczęściu - jak widać - różne może mieć oblicza. W obliczu wyborów obawiam się, że jeszcze usłyszymy o niejednym żenującym incydencie.