Poczta Polska wstrzymała restrukturyzację, ale jednocześnie szuka chętnych do prowadzenia prywatnych agencji. To niepokoi związkowców, którzy są przeciwni likwidacji tradycyjnych urzędów.
– Trzeba poprawić dostępność usług, lecz na zakładanie agencji na szerszą skalę nie ma naszej zgody – mówi Zbigniew Tatara, koordynator komitetu strajkowego pocztowców. – To doprowadzi do wzrostu nasycenia rynku. Wówczas może pojawić się pretekst do likwidacji urzędów i filii pocztowych. Od początku się temu sprzeciwiamy.
Innego zdania są władze Poczty Polskiej. Spółka ogłosiła, że zamierza odchudzić sieć swoich placówek. Według informacji uzyskanych przez związki zawodowe, do końca 2013 roku w całym regionie mają pozostać tylko 43 urzędy. Teraz (łącznie z filiami) jest ich ok. 140. Likwidowane placówki powinny zastąpić prywatne agencje. Sprzeciwiali się temu zarówno pracownicy, jak i klienci poczty. Pod specjalnymi petycjami zebrali tysiące podpisów. Efekt? Spółka postanowiła wstrzymać zmiany i zrewidować pierwotne zamierzenia. Ostateczne decyzje mają zapaść pod koniec miesiąca.
W tej chwili ponad 30 proc. placówek PP to prywatne agencje. Spółka chce pod tym względem dorównać krajom zachodniej Europy. Tam liczba agencji stanowi nawet 90 proc. wszystkich placówek.
Związkowcy z niepokojem przyglądają się działaniom firmy. Czekają na ostateczne decyzje w sprawie restrukturyzacji. Pierwotny plan zakładał, że do końca roku z Poczty Polskiej odejdzie 4900 pracowników. Według szacunków związków zawodowych, w Lubelskiem zwolnienia mogą objąć od 300 do 500 osób.