Na każdym koncercie daje z siebie wszystko, co dać mogę, czyli 100, 150 albo i 200 proc.. Uważam, że artysta jest do tego zobowiązany; przynajmniej z punktu widzenia etykiety zawodowej.
- Trwa trasa koncertowa i płyta „Legenda”. Co usłyszymy?
– Małgorzatę Ostrowską. Nie wiem, czy będzie to duże odkrycie, ale wszystkie te rzeczy są takie fajne. Teksty są moje, muzyka różnych osób. Czasami jestem także współtwórczynią muzyki. Myślę, że usłyszymy przede wszystkim troszeczkę przemyśleń Ostrowskiej na temat życia, troszeczkę kobiecych opowieści o kobietach. Nie zawsze takich bardzo radosnych pozytywnych. Czasami są to rzeczy, które po prostu mnie bolą i trzeba o tym mówić.
- Jak na przykład w utworze „Głową w dół”?
– Tak, ale przede wszystkim „Nóż”. To utwór, który mówi o przemocy wobec kobiet. Znałam historię z życia, które mnie dotknęły, które mnie zabolały i to mnie sprowokowało do napisania takiego tekstu, a potem sięgnęłam do statystyk i okazuje się, że co 40 sekund w naszym kraju statystycznie kobieta ulega przemocy.
Nie zawsze oczywiście kojarzymy tą przemoc głównie z przemocą z rąk partnera. Nie zawsze jest to taka przemoc Ale prawie 20 proc. to przemoc z rąk partnera albo byłego partnera. Około 400 kobiet rocznie umiera w wyniku przemocy. Dla mnie to są wstrząsające liczby.
- Cała płyta ma mocne korzenie w latach 80-tych. Dużo brzmień elektronicznych, ale też są mocne brzmienia gitarowe.
– Myśmy tutaj poszli bardziej w kierunku klawiszowym, może dlatego, że ja całe życie jakoś gdzieś w kierunku gitarowym podążałam i tak się identyfikowałam. Ale życie to zmiany, trzeba próbować różnych opcji.
- Okładka płyty też jest bardzo ciekawa. Kto ją projektował?
– Mój syn. Tam mamy Ostrowską z charakterystycznym make-upem z lat 80-tcyh, ale możemy to zdjąć i to jest takie dość symboliczne, bo zdejmujemy obwolutę, usuwamy make-up, tytuł Legenda i zostaje sama Ostrowska, czyli to, co jest na płycie, to co jest najprawdziwsze. I myślę, że to jest fajna koncepcja. A okładka nawiązuje do lat 80-tych, bo w zasadzie cały wizerunek taki jest: na całej płycie i w muzyce, i w wizerunku. Tak sobie to wymyśliliśmy. Nie trzeba było zresztą szczególnie dużo wymyślać, ponieważ to jest taka rzecz, która no po prostu we mnie tkwi. A ja tkwię korzeniami w latach 80-tych i ten czas gdzieś w sobie mam.
Cała rozmowa z Małgorzatą Ostrowską do obejrzenia w (Nie)Wyparzonej Gębie.