- W głowie miałem tylko jedną myśl; "k... przejedzie mnie” - wyznał dziś w sądzie Sebastian O.
Dzisiaj przez ponad godzinę policjant opowiadał w Sądzie Okręgowym w Lublinie, jak doszło do postrzelenia. Po raz pierwszy można było usłyszeć jego bezpośrednią relację. Do tej pory mówili o tym jedynie rzecznicy policji i prokuratury. Sebastian O. zeznawał w sądzie jako świadek, na procesie który rodzice motocyklisty wytoczyli policji.
Policjant opowiadał, że 27 lipca 2006 roku wraz z dwoma kolegami, organizował blokadę drogi przy wjeździe do Chodla. Tego dnia bandyci na motocyklu napadli na hurtownie wędlin w Kraśniku. Policjanci mieli zatrzymywać właśnie takie pojazdy. Po południu na drodze pojawił się Marcin Kopeć.
- Dałem znak, żeby się zatrzymał - twierdził policjant. - Zwolnił, podjechał do nas i przygazował. Przejechał obok mnie. Skręcił w prawo w kierunku Ratoszyna.
Sebastian O. został przy rondzie. Za motocyklistą ruszył radiowóz z dwoma pozostałymi policjanta. Motocyklista zawrócił i znowu znalazł się przed Sebastianem O.
- Jego rysopis, sposób zachowania się, wskazywał, że może mieć coś wspólnego z napadem - zeznał policjant. - Krzyknąłem "Stój policja”. Usłyszałem ryk silnika, ruszył prosto na mnie.
Policjant oddał strzał ostrzegawczy. Potem kolejne. Twierdzi, że celował w koła. Uskoczył, żeby motocyklista go nie przejechał. Potem oddal za nim kilka strzałów.
- Realizowałem czynności pościgowe w celu zatrzymania sprawcy czynnej napaści na policjanta - wyznał.
Rodzice Marcina Kopcia domagają się od policji 800 tys. zł odszkodowania. Prokuratura uznała, że policjant strzelając do motocyklisty nie przekroczył uprawnień. Umorzyła śledztwo.
(er)
Więcej w piątkowym wydaniu Dziennika Wschodniego