Wólka Zabłocka. Dziki zniszczyły ponad półtorahektorowe pole kukurydzy. Rolnik stracił około siedmiu tysięcy złotych.
Marcin Stawicki na dwóch działkach posadził kukurydzę. Teraz plantacja została zniszczona przez dziki.
- Straciłem 7 tysięcy złotych… - rozpacza mężczyzna.
Zgodnie z prawem zgłosił szkodę do koła łowieckiego. Dwóch jego przedstawicieli przyjechało zobaczyć, jakie szkody na polu wyrządziły zwierzęta. Z oględzin nie sporządzili jednak protokołu.
Kilka dni później komisja stwierdziła szkody bez podania ich wielkości i zaproponowała właścicielowi 673 zł 20 gr odszkodowania.
Przepisy określają, że szacujący jest przedstawicielem koła łowieckiego. Później zarządcy obwodu łowieckiego są zobowiązani do wypłacania odszkodowań. Ale według rolnika nie postępują oni zgodnie z prawem.
- To skandal, że wysokość strat szacuje ten sam organ, który wypłaca odszkodowania! Nic dziwnego, że koła łowieckie je zaniżają - denerwuje się pan Marcin. - Nie zawiadamiają o przybyciu, nie sporządzają protokołu, mają tylko swój wewnętrzny raport, w którym nie wiadomo, co się znajduje.
Prezes Koła łowieckiego "Knieja” z Lubartowa nie chciał odpowiedzieć na nasze pytania.
- Nie znam się na przepisach - broni się Jan Włoch, prezes zarządu koła łowieckiego "Knieja” z Lubartowa. I odsyła do kolegi, który zajmuje się szacowaniem szkód wyrządzonych przez dzikie zwierzęta.
Osobą, która oszacowała straty na polu Stawickiego, jest Roman Czerski.
- Obliczenia rozmiaru szkody dokonywałem zgodnie z przepisami - zapewnia Czerski. Przyznaje jednak, że przy pierwszych oględzinach nie sporządził protokołu.
- Bo nie miałem przy sobie wzoru - kwituje.
Kiedy przyjechał ponownie do Marcina Stawickiego z protokołem, ten odmówił podpisania go, gdyż uznał, że kwota odszkodowania jest zaniżona.
Rolnik wciąż oczekuje wyższej rekompensaty za poniesione szkody, dlatego nie zdecydował się skosić pola.
- Jeśli zbiorę plony, to zniszczę dowody - tłumaczy Stawicki.
Ale zachowywanie dowodów też jest dla niego kosztowne - według prawa, nieuprzątnięcie płodów z uszkodzonej uprawy po dokonaniu ostatecznego oszacowania wyklucza możliwość ponownego szacowania, w przypadku dalszego zwiększania się szkody.
Rolnicy w okolicy skarżą się, że wypłacane przez koła łowieckie odszkodowania za szkody są zbyt niskie.
Komentarz
Ani Marcinowi Stawickiemu, ani jego sąsiadom niezgadzającym się z wypłacanymi przez myśliwych odszkodowaniami, nie pozostaje nic innego, jak wystąpienie przeciw
nim na drogę sądową. Dochodzenie sprawiedliwości bywa wprawdzie uciążliwe i długotrwałe, ale dopóki obowiązuje, skostniałe, pochodzące z innej epoki Prawo łowieckie, które już dawno temu powinno być zmienione - innej drogi
po prostu nie ma.
Anna Hereta