To nie był pierwszy wypadek drogowy w tym miejscu. W sobotę w miejscowości Wysokie na trasie Lublin-Biłgoraj zginął 48-letni kierowca forda z Radomia. Jego żona oraz dwie córki zostały ranne.
- Jest to chyba najbardziej niebezpieczne skrzyżowanie w Polsce - twierdzi Piotr Wojtaś, lekarz z Bychawy, który w sobotę udzielał pomocy ofiarom. - Od 25 lat jeżdżę do wypadków na tym skrzyżowaniu. Przez ten czas zginęło tu co najmniej 60 osób. A ile zostało kalekami, ile ludzie przeżyli dramatów, tego nie jest w stanie nikt policzyć - dodaje. - I co najgorsze, mimo licznych apeli i starań wielu ludzi, Zarząd Dróg Wojewódzkich w Lublinie, administrator tego skrzyżowania, nic nie robi.
Kierowców, szczególnie zamiejscowych, myli ustawienie znaków. Jadący od Kraśnika w kierunku Krasnegostawu najpierw mijają znak przed lokalnym skrzyżowaniem "droga z pierwszeństwem przejazdu”, aby po chwili stracić pierwszeństwo i znaleźć się przed znakiem "stop”, ustawionym tuż przed wjazdem na drogę Lublin-Biłgoraj. Niestety, część kierowców widzi tylko ten pierwszy znak, ignorując drugi, ważniejszy. I tak wjeżdżają wprost pod koła samochodów jadących od Lublina do Biłgoraja.
- Sytuację może poprawić ustawienie tablic świetlnych przed wjazdem na drogę Lublin-Biłgoraj, informujących kierowców o utracie pierwszeństwa. Dobrze by było, aby na dojazdach podporządkowanych z kierunku Kraśnika i Krasnegostawu pojawiły się na jezdni pasy zwalniające. Natomiast na drodze głównej Lublin-Biłgoraj, w miejscowości Wysokie przydałyby się maszty fotoradarów. Znaki z ograniczeniem prędkości to - jak pokazuje praktyka - za mało - tłumaczy Arkadiusz Kalita z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Do sprawy wrócimy.