Były szef Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie znów ma kłopoty z prawem. Pochodzący z naszego regionu Zygmunt K. usłyszał zarzuty dotyczące afery w SKOK Wołomin. Wcześniej był skazany za fałszowanie dokumentów
Zygmuntowi K. postawiono zarzut dotyczący wyłudzenia kredytu w wysokości poniżej 200 tys. zł ze SKOK Wołomin – potwierdza Piotr Marko, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Lublinie. – To jeden z elementów prowadzonego przez nas postępowania. Ze względu na dobro śledztwa nie informujemy, jak Zygmunt K. odniósł się do zarzucanych mu czynów.
Prowadzone w Lublinie śledztwo dotyczy m.in. wywierania wpływu na czynności urzędowe w sprawie SKOK Wołomin. W tzw. aferze wołomińskiej zarzuty usłyszało już ponad tysiąc osób. Odpowiedzą głównie za wyłudzanie kredytów. Prokuratura w Lublinie wyjaśnia, czy podejrzani, którzy mieli wyprowadzić ze SKOK-u blisko 3 miliardy złotych, wywierali naciski na urzędników państwowych.
Za wyłudzenie kredytu Zygmuntowi K. grozi do 8 lat więzienia. Pochodzący z Janowa Lubelskiego śledczy kierował przed laty stołeczną Prokuraturą Apelacyjną.
W 2001 roku na stanowisko powołał go Lech Kaczyński, który był wtedy ministrem sprawiedliwości. Warszawska apelacja zajmowała się wtedy najgłośniejszymi śledztwami w kraju: aferą Rywina, gangiem pruszkowskim, Grzegorzem Wieczerzakiem i aferą PZU, zabójstwem generała Marka Papały. W kwietniu 2004 r. K. złożył rezygnację ze stanowiska na ręce Grzegorza Kurczuka, ówczesnego szefa resortu sprawiedliwości. Wcześniej prokuratorowi skradziono notes z tajnymi zapiskami dotyczącymi afery w Orlenie.
W czerwcu b.r. Zygmunt K. został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata i grzywnę za fałszowanie dokumentów dotyczących działalności rodzinnej firmy.
Brat i siostra prokuratora prowadzili w rodzinnych stronach sklep spożywczy. Przez trzy lata prowadzeniem firmy faktycznie zajmował się Zygmunt K. – jego brat był wtedy za granicą. Gdy Leszek K. wrócił do kraju, zawiadomił śledczych, że brat podrobił szereg jego podpisów. Spreparowanymi dokumentami posługiwał się później w janowskiej skarbówce, lubelskim urzędzie miasta, banku, sklepie i u dostawcy energii. Podrabiane miały być m.in. deklaracje VAT, oświadczenia o wartości sprzedanego alkoholu i zaświadczenia o wniesieniu opłaty za zezwolenie na sprzedaż procentowych trunków.
Śledczy zabezpieczyli szereg firmowych dokumentów i przekazali je biegłemu. Z jego opinii wynika, że Zygmunt K. podrobił większość z kilkudziesięciu widniejących na nich podpisów. Prokuratora obciążyły również zeznania urzędników lubelskiego urzędu miasta. Przyznali oni, że podpis współwłaścicielki firmy składała osoba znana im jako prokurator.
W listopadzie, po apelacji sąd złagodził wyrok wobec Zygmunta K. do roku więzienia w zawieszeniu na rok.