Miasto ma wyjątkową konfigurację terenu z dolinami i wzgórzami, co nadaje mu indywidualny charakter. O Lublinie rozmawiamy z Elżbietą Mącik, architektem - urbanistą, przewodniczącą kapituły Konkursu o Kryształową Cegłę organizowanego przez Polskie Towarzystwo Mieszkaniowe Lublin.
• Coraz częściej się mówi, że Lublin zmaga się z odpływem mieszkańców. Wydaje się jednak, że na przykład strefa podmiejska rozwija się doskonale. Jak to wygląda z pani perspektywy?
– Niestety, Lublin maleje. Jeszcze niedawno byłam pełna nadziei, że miasto będzie rosło, bo wzrost liczby mieszkańców to miara rozwoju. Ale rzeczywistość jest inna: wiele osób wyprowadza się na tereny podmiejskie, gdzie działki są tańsze i większe. Mieszkańcy budują tam domy, ale nie przemeldowują się z Lublina. To tworzy problemy dla gmin, które obsługują tych mieszkańców – np. szkoły, przedszkola, drogi – ale nie otrzymują ich podatków.
To jest ogromny problem systemowy. Do tego dochodzi brak rzeczywistych danych. W tej chwili wiele decyzji opiera się na szacunkach, a nie na realnych analizach demograficznych. Nowe przepisy wymuszają uwzględnianie prognoz ludnościowych w planach zagospodarowania przestrzennego, co może rzucić światło na to, ile osób naprawdę mieszka w mieście, a ile w gminach podmiejskich.
• A jak wygląda sytuacja samego Lublina? Miasto dobrze radzi sobie z planowaniem przestrzennym?
– Lublin jest miastem pięknym z natury: ma wyjątkową konfigurację terenu z dolinami i wzgórzami, co nadaje mu indywidualny charakter. Wiele lat temu udało się ochronić te doliny. Nie zasypywano ich przy budowie dróg, a przekroczenia zrealizowano na wiaduktach. To było kosztowne, ale dzięki temu mamy teraz naturalne korytarze przewietrzania miasta, które poprawiają jego mikroklimat i ciągły system zieleni rekreacyjnej. Jednak są problemy, które wymagają uwagi. Doliny rzeczne, które powinny być zielone, coraz częściej są zabudowywane. To nie tak, że wystarczy zostawić np. 20 metrów od rzeki – te tereny są kluczowe dla ekosystemu miasta i powinny być chronione. Niestety, brakuje kompleksowych planów zagospodarowania dla Śródmieścia i realizacja inwestycji następuje poprzez punktowe decyzje, bez analiz całościowych. Brak planu to brak argumentów, aby uniknąć realizacji obiektów dysharmonicznych. Prowadzi to z kolei do powstania nieprzewidzianych przesłaniań lub zakłóceń najcenniejszych widoków miasta.
• Takimi zakłóceniami mogą być też niektóre budynki. Są w Lublinie takie, które uważa pani za szczególnie nieudane?
– Tak, największym problemem jest budynek Onkologii. Ten pomarańczowy kloc z brązowym zwieńczeniem dominuje nad całą historyczną zabudową Lublina. Rozumiem, że kolor miał działać terapeutycznie na pacjentów, ale wystarczyłoby zastosować go wewnątrz. Zewnętrznie budynek jest agresywny i zbyt wysoki. To bolesny przykład, szczególnie gdy widzi się go z różnych stron miasta. Ale są też pozytywne przykłady, jak choćby realizowana w tej chwili plombowa zabudowa za hotelem B&B na Dolnej 3 Maja. To miejsce było trudne do zabudowy ze względu na wysoką skarpę, ale efekt jest znakomity: elegancka, stopniowana zabudowa z tarasami świetnie wpisuje się w charakter tego miejsca.
• Tych udanych na pewno jest więcej.
– Plac Litewski, deptak, Park Ludowy – to projekty, które zmieniły miasto na lepsze. Szczególnie Park Ludowy to przykład na to, jak można uratować zaniedbaną przestrzeń. Rewaloryzacja zieleni, urządzenia rekreacyjne, kładki, fontanny – to miejsce teraz tętni życiem. Niestety, tego samego nie można powiedzieć o Ogrodzie Saskim.
• Dlaczego?
– Dawniej był to tętniący życiem park, gdzie mieszkańcy chętnie spędzali czas. Obecnie park wydaje się bardziej przestrzenią przejściową. Brakuje tam miejsca, które przyciągałoby ludzi. To przykład inwestycji, gdzie zabrakło przemyślanej koncepcji ożywienia przestrzeni. Mimo ogromnych nakładów finansowych park zamiera. Brakuje tam chociażby kawiarni, która przyciągnęłaby mieszkańców, lub animacji amfiteatru nie tylko podczas sporadycznych koncertów.
• Mamy też duże inwestycje publiczne, takie jak stadion czy Centrum Spotkania Kultur.
– Stadion w obecnej lokalizacji, na miejscu dawnej cukrowni, to dobry przykład przemyślanej inwestycji. Znajduje się poza ścisłym centrum, w pobliżu dworców i w dobrze skomunikowanym obszarze, co minimalizuje uciążliwości imprez sportowych dla miasta. Z kolei Centrum Spotkania Kultur powstało w wyniku wieloletnich planów, choć pierwotnie miało pełnić funkcję teatru opery i baletu. W trakcie realizacji okrojono wiele funkcji, ale dzięki wsparciu unijnemu udało się zakończyć budowę i stworzyć przestrzeń, która integruje różne instytucje kulturalne.
• Jakie wyzwania stoją przed Lublinem w najbliższych latach?
– Najważniejsze to długofalowe planowanie przestrzenne. Musimy chronić tereny zielone, zadbać o doliny rzeczne i stworzyć kompleksowe plany dla Śródmieścia. Ważne jest także lepsze wykorzystanie przestrzeni uniwersyteckiej. Brak koordynacji między uczelniami prowadzi do chaosu. Na przykład Akademia Rolnicza miała ogromny teren na Felinie, ale go nie wykorzystała dla stworzenia własnego miasteczka akademickiego. Za to wprowadziła się w przestrzeń UMCS. Takie decyzje powinny być lepiej wyważone.
• A jak poradził sobie z tym np. Uniwersytet Medyczny?
– Uniwersytet Medyczny miał specyficzną sytuację. Na początku funkcjonował w różnych budynkach w centrum miasta, np. w części Centrum Kultury czy budynkach przy Placu Litewskim. Pierwsi planiści miasta, opracowując plany Lublina, zarezerwowali jednak teren w rejonie Chodźki na przyszły rozwój uczelni. To miejsce, gdzie dziś znajdują się budynki Uniwersytetu, było rezerwą przestrzenną pod jego rozwój.
Ku mojemu zdumieniu, kiedy pytaliśmy o plany rozwojowe uczelni przy okazji tworzenia studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego Lublina, uczelnia odpowiedziała, że nie planuje rozwoju i nie potrzebuje dodatkowej przestrzeni. Na szczęście rezerwa terenowa została utrzymana mimo wszystko, co pozwoliło na obecny rozwój uczelni. Gdyby nie to, ten teren zostałby pewnie przeznaczony pod zabudowę mieszkaniową.
• Trzeba więc myśleć przyszłościowo.
– Lublin ma potencjał, by się rozwijać, ale potrzebuje spójnej wizji tego rozwoju. Bez tego trudno będzie sprostać wyzwaniom przyszłości. Kolejne ekipy rządzące miastem i kolejni planiści zadbali o to, aby Lublin nie posiadał praktycznie barier rozwojowych. Obecnie, kiedy tempo wzrostu ilościowego miasta zwolniło, można skupić się na dalszym jego rozwoju jakościowym. Na pewno największym wyzwaniem jest utrzymanie równowagi między ochroną historycznej zabudowy a rozwojem przestrzennym struktury miejskiej.
Historyczne Śródmieście należy chronić przed wysoką zabudową, która mogłaby zaburzyć panoramę miasta, szczególnie od strony Bystrzycy. Z kolei obszary zachodnie, takie jak tereny przy Alei Kraśnickiej lub na północnym Czechowie, są idealne do lokalizacji wysokich budynków. Ważne, aby rozwój miasta nie odbywał się kosztem utraty jego walorów historycznych nadających mu niepowtarzalny charakter. Tylko w ten sposób Lublin będzie mógł rozwijać się jako nowoczesne i coraz bardziej atrakcyjne miasto.