Życie codzienne Powrót jeńców wojennych, walka z lichwą mieszkaniową, obchody rocznicy uchwalenia Unii Lubelskiej – tym żył Lublin w lipcu 1918 roku
Miasto znajdowało się wtedy w zaborze austriackim, a jedną z głównych gazet codziennych była Ziemia Lubelska. Ukazywała się od 1907 roku.
– Dominowały tam informacje i wydarzenia z guberni lubelskiej, w której skład wchodziły powiaty: lubelski, biłgorajski, hrubieszowski, zamojski, lubartowski, janowski, krasnostawski, puławski, tomaszowski i chełmski – czytamy na stronie internetowej Teatru NN.
1 lipca dziennikarze Ziemi sporo uwagi poświęcali rocznicy uchwalenia Unii Lubelskiej. Przypominali, że „w roku przyszłym wypada jubileusz – 350-lecie uchwalenia aktu. Rocznica ta, całemu narodowi droga, bo przypominająca nie tylko świetną przeszłość naszą, ale i akt wiekopomnego znaczenia”.
Ziemia Lubelska przypominała też kontekst historyczny: „Polska za Zygmunta Augusta stała u zenitu swej świetności. Po okresie wojen, zażywała przez całe pół wieku niezmąconego pokoju, wzmogła swój dobrobyt i oświatę, rozwijała się literatura i sztuka”.
Wrócił do Lublina, nie zastał rodziny
Sporo miejsca poświęcano sytuacji politycznej, wojnie i związanymi z nią dramatami. Mikołaj Kozigóra z Lublina na łamach gazety „zawiadamiał swego brata, który mieszkał w Sumach w guberni Połtawskiej, że wrócił do Lublina i nie zastał rodziny, bo wymarła”. Kozigóra prosił brata, aby „dał znać o sobie tą samą drogą”. Z kolei Franciszek Sokołowski, który był jeńcem w Niemczech szukał swojej żony – Marianny.
Z frontu wracały liczne rzesze żołnierzy. Ziemia Lubelska donosiła, że Wydział Opieki Komisji Wojskowej przesłał odezwę o takiej treści: „W miarę powrotu zwolnionych wojskowych Polaków i jeńców z niewoli, powiększa się coraz więcej ilość poszukujących pracy”.
Dziennikarze sugerowali, że „konieczne jest, aby wszystkie instytucje społeczne, firmy, a zarazem i całe społeczeństwo, przy zapotrzebowaniu pracowników chwilowo lub na stałe, zwracały się do instytucji pośredniczących w wynajdywaniu pracy dla wojskowych Polaków”.
Wracali nie tylko żołnierze, ale też cywile: „Dłuższą dyskusję wywołała sprawa reemigrantów. Wymaga ona pomocy społecznej, ponieważ powróci (do całej guberni – przyp. aut.) przeszło 400 tysięcy osób, z czego około 80 tysięcy będzie bez środków do życia”. Przewidywano, że największe koszty pociągnie powrót dzieci. Znaczna część z nich to sieroty.
Przytułek świętego Antoniego
Gazeta odnotowała „powstanie ważnej uczelni”. Była nią szkoła zawodowa dla kobiet, które mogły skończyć kurs handlu sklepowego. Kurs „miał za zadanie przygotowanie dobrych i odpowiednich pod każdym względem sklepowych, które mogłyby również otwierać samodzielne placówki handlowe”.
Lokal na szkołę wynajęto na ulicy Lipowej po fabryce pana Piotrowskiego. Mieszkanie jest „obszerne i wygodne, wymagać jednak będzie dużego remontu”.
Ważną rolę w życiu miasta odgrywało Lubelskie Towarzystwo Dobroczynności. W jednym z wydań poświęcono mu spory artykuł. Czym się zajmowało? Czytamy, że „pod opieką Towarzystwa znajduje się pięć ochron, bezpłatna wypożyczalnia książek oraz kuchnia bezpłatna, która chwilowo przeszła na koszt Komitetu Obywatelskiego”.
Pod opieką Towarzystwa znajdował się m.in. przytułek świętego Antoniego. Mieszkały tam „opuszczone i upadłe moralnie dziewczęta, których w 1917 roku było 40”.
Do Towarzystwa należał też Dom Zarobkowy, gdzie przenocować mogło jednorazowo ponad 20 osób. Dom znajdował się w tzw. gmachu podominikańskim.
Wyroki sądowe i samobójstwa
Na łamach gazety publikowano większość wyroków sądowych. Na przykład „Benjamin Tochlerman został skazany na 20 koron grzywny lub dwa dni aresztu za niezaprowadzenie porządku w mieszkaniu stróża”. Z kolei Salomon Bierstein został skazany na pięć dni aresztu i 20 koron grzywny za znęcanie się nad koniem i stawianie oporu milicjantowi.
W zupełnie inny sposób, aniżeli dzisiaj pisano o samobójstwach. Czytamy, że „na cmentarzu katolickim na Rurach znaleziono rannego, młodego człowieka, który w zamiarze samobójczym strzelił do siebie dwukrotnie, raniąc się w lewy bok”. Kula została w płucach, a wezwane pogotowie zawiozło mężczyznę do szpitala. Nie udało się go uratować. Nieszczęśnikiem był 25-letni żołnierz, Stanisław Idasiewicz. Dziennikarze relacjonują, że „znaleziono przy nim wiele listów, które jednak rozpaczliwego kroku nie wyjaśniają”.
Ciężki los lokatora
Mieszkańcy miasta zmagali się z licznymi problemami. Jednym z nich była lichwa i związane z nią wypędzanie lokatorów przez właścicieli kamienic. Z tego powodu w 1917 roku założono stowarzyszenie, które broniło ich interesów. Rezultatem było uchwalenie przepisów i wstrzymanie niektórych eksmisji.
– Celem naszym i bodźcem w tej ciężkiej częstokroć pracy było dążenie do unormowania wzajemnych stosunków lokatora i gospodarza, zabezpieczanie ich praw i ulżenie niedoli szerokich mas ludności przez zwalczanie lichwy i nadmiernego wyzysku mieszkaniowego – tłumaczył na łamach Ziemi Lubelskiej jeden z przedstawicieli stowarzyszenia.
Czytając wydania dziennika z tamtego okresu można było wyczuć atmosferę nadchodzącej zmiany. Pod koniec lipca 1918 roku „do miasta powrócił z Rosji były prezydent Lublina p. Korsak. Przywiózł ze sobą liczne dokumenty”. Wraz z przyjazdem Korsaka wrócił temat ponownego uruchomienia miejskiego lombardu, który „nie uległ zniszczeniu jedynie dzięki jego opiece”.
Wykorzystałem wydania Ziemi Lubelskiej dostępne w Bibliotece Cyfrowej, na stronie internetowej polona.pl.