Tydzień pracy w Polsce ma mieć tylko cztery dni – to obietnica wyborcza Platformy Obywatelskiej. Jeśli przy okazji nie idzie za tym niższe wynagrodzenie, to pomysł popierają niemal wszyscy pracownicy. Do takiego rozwiązania przygotowują się już niektórzy przedsiębiorcy z Lubelskiego.
Zgodnie z deklaracją Donalda Tuska do najbliższych wyborów jesienią przyszłego roku PO przedstawi projekt pilotażu czterodniowego tygodnia pracy. W Polsce byłaby to nowość i rewolucja, ale taki system pracy testowany jest już m.in. w Skandynawii czy Wielkiej Brytanii. Z raportu przygotowanego przez Hays Polska wynika, że 96 proc. z nas popiera to rozwiązanie, o ile pracować będziemy 32 godziny w tygodniu otrzymując taką samą pensję. 52 proc. ankietowanych zgodziłoby się na utrzymanie takich samych zarobków przy 10-godzinnym wymiarze pracy, a tylko 20 proc. popiera skrócenia tygodnia pracy i zmniejszenie zarobków.
Eksperci podzieleni
– Skrócenie tygodnia pracy może przełożyć się na większa produktywność pracowników. W tradycyjnym modelu najbardziej intensywna praca przypada na okres od poniedziałku do czwartku – uważa Aleksandra Tyszkiewicz z Hays Poland.
Członkowie Konfederacji Lewiatan reprezentującej pracodawców widzą jednak minusy. Uważają, że zmniejszenie czasu pracy nie musi się wiązać ze zwiększeniem wydajności, co zmniejszy konkurencyjność firm. – W dłuższej perspektywie nie można odrzucić wprowadzenia 4-dniowego tygodnia pracy. Wcześniej trzeba jednak przeanalizować warunki jego wdrożenia, tak aby nie podwyższył kosztów pracy i był bezpieczny dla gospodarki – uważa prof. Jacek Męcina, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan ale dodaje: – Postępujące procesy automatyzacji i robotyzacji będą odciążać różne sfery gospodarki i stanowiska i w nie odległej perspektywie. W tych sektorach możliwa, a nawet pożądana będzie redukcja czasu pracy. W pierwszej kolejności przestrzeń taka pojawi się w sektorach przemysłowych, ale także w nowoczesnych usługach.
Nie mówią nie
A jak do pomysłu podchodzą pracodawcy z Lubelskiego? – Każdy chciałby pracować mniej, a zarabiać tyle samo albo nawet więcej. Ja też – przyznaje szef jednej z firm branży IT. – Ale cudów nie ma i prowadzenie firmy musi się bilansować. Gdyby wybrać model 4 dni po 10 godzin pracy, to absolutnie nie mówię nie. Z całą pewnością to byłoby z korzyścią dla życia prywatnego i rodzinnego pracowników, a firma by na tym nie straciła.
– Nasza firma rekrutuje teraz w Lublinie osoby na stanowiska monterów do relokacji fabryk za granicą. Ciężko mi dziś wyobrazić sobie w takiej branży 4-dniowy wymiar pracy. Ale z kolei kiedyś nie wyobrażaliśmy sobie też tygodnia bez pracującej soboty, więc może i u nas nastąpią wkrótce takie zmiany. Będzie to moim zdaniem możliwe w pierwszej kolejności w tych sektorach, które mają proste rezerwy w zakresie zwiększenia efektywności pracy. A mamy tu jako kraj sporo do nadrobienia, choćby do poziomu Europy Zachodniej – mówi Bartosz Świderek, prezes lubelskiej firmy Pol-Inowex.
4-dniowy tydzień pracy w Polsce
Ale są już też tacy, którzy nadchodzące zmiany akceptują, a nawet się do nich przygotowują. W lubelskim oddziale ubezpieczeniowej firmy Generali Polska pracuje blisko 100 osób. Podobnie jak w innych biurach spółki dominuje model pracy hybrydowej – 3 dni z biura i 2 dni z domu. – Z badań wynika, że model hybrydowy jest najbardziej efektywny. Pozwala czerpać z zalet, jakie daje naszym pracownikom praca zdalna, ale również dbać o relacje międzyludzkie, które zapewnia praca z biura – podkreśla Krystyna Matysiak, członek zarządu Generali Polska. – Widzimy zalety w czterodniowym tygodniu pracy i obecnie to intensywnie analizujemy. Nie możemy jeszcze powiedzieć, czy i w jaki sposób zostanie to rozwiązanie wprowadzone u nas.
Zmiany także w zakładzie przy ul. Plewińskiego w Lublinie.
– Obserwuję stałą, powiększającą się chęć skracania czasu pracy u wszystkich pracowników. Najsilniej występuje to u osób młodych do 30 roku życia.
Bardzo ważny jest balans pomiędzy życiem zawodowym a prywatnym. Ostatnie wydarzenia na świecie (COVID, wojna w Ukrainie) pokazują jak niepewne jest nasza przyszłość i coraz więcej osób pragnie więcej korzystać z czasu poza pracą niż w pracy – komentuje Robert Bronisz, dyrektor lubelskiego zakładu ABM Greiffenberger Polska, produkującego silniki.
Jak zaznacza dyrektor, jeszcze niedawno zakład pracował na trzy zmiany. Ale dzięki staraniom pracowników i zmianom organizacyjnym oraz automatyzacji części procesów udało się przejść na dwie zmiany. – Jednocześnie pracujemy nad możliwością skrócenia czasu pracy tak, by docelowo tę same czynności wykonywać w 4 dni. Z naszej perspektywy proces ten będzie zjawiskiem globalnym, a postępująca automatyzacja i digitalizacja pracy będzie go tylko wspierać i intensyfikować – dodaje Bronisz.