Telekomunikacja Polska wystawiła taksówkarzy i ich pasażerów do wiatru. Odcięła popularny numer 919 i nie nagrała komunikatu o nowym numerze 9191. Kto chce zamówić kurs, słyszy ciszę w słuchawce. A taksówkarze liczą straty.
– Sięgnąłem po telefon, wybrałem numer, a tam zajęte. Zgłupiałem – mówi Władysław Boruch, prezes korporacji.
Decyzja o likwidacji numeru 919 zapadła już dawno. – To Komisja Europejska uznała, że trzycyfrowe numery zaczynające się od dziewiątki należy zarezerwować dla służb ratunkowych. I Polska musiała się temu podporządkować – wyjaśnia Jacek Strzałkowski, rzecznik Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty. To dlatego do zegarynki nie dzwonimy już pod 926, a pod 913 nie ma już informacji.
Pozostał tylko numer 919. Bo taksówkarze stale prosili o zwłokę. – Więc termin był kilka razy przesuwany. Dłużej już się nie dało – mówi Strzałkowski.
Taksówkarze byli do tego przygotowani. – Nowego numeru używamy już od kilku miesięcy. Ale wielu ludzi nadal wybiera stary. Nie wiedzą, gdzie dzwonić – przyznaje Boruch. I pokazuje pismo, w którym TP obiecuje, że „od dnia 01.01.2005 na numerze 919 zostanie włączony bezpłatnie komunikat informujący o nowym numerze 9191, dzięki czemu kontakt Klientów z Państwa firmą będzie przebiegał bez zakłóceń”. – Ale takiego komunikatu nigdy nie było. Prosiliśmy, żeby włączyli go chociaż teraz – mówi Boruch.
– Technicznie jest to niemożliwe. Nie w tym modelu centrali – wyjaśnia Stella Widomska, rzeczniczka Telekomunikacji Polskiej w Lublinie. – Numer 9191 zaczyna się od cyfr 919. I gdyby ktoś po wykręceniu tych trzech pierwszych cyfr słyszał komunikat o zmianie numeru, w praktyce nie dodzwoniłby się nigdzie.
Podobnie jest w wielu miastach Polski. – Numer wyłączyli w poniedziałek. Komunikatu nie ma, choć TP obiecała mi go na piśmie. Straty liczę w dziesiątkach tysięcy złotych – mówi Rafał Tasak, szef olsztyńskiej korporacji. Numeru 919 używało w Polsce 48 firm.
W Lublinie na szacunki nikt nie ma czasu. – Nie liczyłem. Ale w tym tygodniu mam o połowę mniej kursów. A w poniedziałek to była porażka – mówi Boruch. I zapowiada, że pozwie TP do sądu.
– Nie możemy nikomu odbierać prawa wystąpienia do sądu. Poczekajmy na prawomocny wyrok – odpowiada Widomska.