Żaden pociąg dalekobieżny nie zatrzyma się na nowym przystanku Lublin Zachodni. Odjadą stąd tylko pociągi regionalne. Zamiast do Warszawy, Krakowa czy Poznania z peronu obok lubelskich Czubów wyruszymy najwyżej do Motycza, Nałęczowa, Puław czy Dęblina. Sam przystanek też miał wyglądać inaczej
Obietnice były szumne
– Nowy przystanek Lublin Zachodni przybliży kolej mieszkańcom – zachwalały oficjalnie Polskie Linie Kolejowe. – Długi na 400 metrów peron pozwoli na postoje pociągów regionalnych i dalekobieżnych – informował jeszcze we wrześniu Karol Jakubowski z biura prasowego spółki.
Zapowiedzi o „pociągach regionalnych i dalekobieżnych” nie raz pojawiały się w opisach nowego przystanku. Dziesiątkom tysięcy mieszkańców tej części Lublina rozbudzono nadzieję na sprawniejsze podróże.
Skończyło się na nadziei
Z Lublina Zachodniego nie odjedzie jednak żaden pociąg dalekobieżny. Takich połączeń nie przewiduje nowy rozkład jazdy, który ma obowiązywać od połowy grudnia i został już oficjalnie ogłoszony przez Polskie Linie Kolejowe.
W tabeli odjazdów z nowego przystanku są tylko pociągi osobowe do Dęblina i powrotne. Nie ma ani jednego kursu PKP Intercity.
Jeśli ktoś zechce jechać do Warszawy, będzie musiał wsiadać na stacji Lublin Główny.
A jeśli ktoś mocno się uprze, może wsiąść na Zachodnim w osobowy, dojechać do Nałęczowa i poczekać co najmniej godzinę na pospieszny do stolicy, ten z Lublina Głównego. Proste?
Najwcześniej… za rok
– Rozpatrujemy możliwość zatrzymania pociągów na przystanku Lublin Zachodni, jednak nasze pociągi jeszcze nie będą tam zatrzymywać się w rozkładzie jazdy 2019/20 – informuje Agnieszka Serbeńska z centrali PKP Intercity. Wyjaśnijmy, że „rozkład 2019/20” ma być ważny do 12 grudnia 2020 r.
– Postoje dalekobieżnych składów w tym miejscu na pewno mogą być atrakcyjne dla podróżnych – przyznaje Serbeńska. – Musi jednak być zapewniona odpowiednia miejska infrastruktura, prowadząca do obszaru kolejowego, umożliwiająca dogodny dojazd i dojście dla pasażerów wsiadających do pociągów na przystanku Lublin Zachodni.
Dojazd? Nie ma za co
Miejski odcinek drogi, który ma być prowadzony od ul. Granitowej, nie powstał choćby na papierze. Jego projektowanie nawet nie ruszyło i nie ma pewności, że szybko się zacznie.
Ani słowa o budowie tej drogi nie znajdziemy w projekcie budżetu miasta na rok 2020 ogłoszonym niedawno przez prezydenta Lublina. Jego rzeczniczka mimo to zapewnia, że dojazd powstanie.
– W projekcie budżetu na 2020 rok zabezpieczyliśmy rezerwę celową na zadania drogowe w dzielnicach – informuje Katarzyna Duma. – W ramach tych środków zrealizowany będzie ciąg komunikacyjny, który połączy ul. Granitową z ul. Węglinek.
Jeżeli droga dojazdowa nie powstanie w przyszłym roku, to może się okazać, że także w roku 2021 na peronie Lublina Zachodniego najwyżej popatrzymy na przemykające składy dalekobieżne.
Przystanek miał być inny
Na peronie brak obiecanego zadaszenia (miała być żelbetowa wiata), choć wspominał o nim wrześniowy komunikat o postępie robót. – Przygotowywana jest budowa szerokiej, stumetrowej wiaty – meldowało biuro prasowe Polskich Linii Kolejowych. Konstrukcji nie ma do dziś.
Podróżni (o ile się zjawią) będą mogli uciec przed deszczem do przejścia podziemnego. Łączy ono peron z lasem oraz czymś, co ma być kolejowym odcinkiem drogi dojazdowej. Asfalt miał tu leżeć (to zapowiedź z konferencji prasowej) w połowie października, ale jest tylko ubity tłuczeń powleczony błotem.
Gdzie obiecana wiata i asfalt? Pytaliśmy o to Polskie Linie Kolejowe w poniedziałek, ale był Dzień Kolejarza i biuro miało wolne. Pytaliśmy i wczoraj, w najzwyklejszy wtorek, lecz odpowiedź nie nadeszła.